Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Wartościowe... kontakty. Czy były prezes starachowickiej spółki przywłaszczył telefony?"

M.K.
Marcin Pocheć, obecny prezes firmy, jest oskarżycielem posiłowym. Od byłego prezesa domaga się ponad 8 tysięcy złotych.
Marcin Pocheć, obecny prezes firmy, jest oskarżycielem posiłowym. Od byłego prezesa domaga się ponad 8 tysięcy złotych. Monika Nosowicz-Kaczorowska
Były prezes Zakładu Energetyki Cieplnej w Starachowicach jest oskarżony o przywłaszczenie trzech telefonów komórkowych, które były własnością firmy oraz o nakłanianie członków komisji likwidacyjnej do poświadczenia nieprawdy w protokołach likwidacyjnych. Proces w tej sprawie ruszył we wtorek w Sądzie Rejonowym w Starachowicach.

Sprawa wyszła na jaw, kiedy w spółce zmieniły się władze. Obecny prezes spółki Marcin Pocheć, który w sprawie występuje jako oskarżyciel posiłkowy zorientował się, że jego poprzednik na kilka dni przed odejściem z pracy podpisał umowę na korzystanie z telefonu na trzy lata, gdzie wartość abonamentu wynosi 150 złotych. Gadżetem, który za złotówkę dodała do umowy firma telekomunikacyjna był warty prawie trzy tysiące złotych telefon. Kiedy prezes rozliczał się ze spółką, zwrócił kartę SIM i mobilny internet, ale zatrzymał aparat.

Później na jaw wyszło, że prezes ma jeszcze dwa aparaty telefoniczne, które oficjalnie zostały przeznaczone do likwidacji. Zostały zlikwidowane przez komisję jedynie na papierze, a w rzeczywistości nigdy do magazynu odpadów nie trafiły. Jeden z aparatów był użytkowany przez członków rodziny prezesa, drugi wstawiony do komisu i odkupiony przez postronną osobę. Wszystkie obecnie są dowodami w sprawie. Prokuratura ustaliła, że ich wartość to 2050 złotych.

Były prezes nie przyznał się do winy. Jego obrońca złożył wniosek o umorzenie sprawy ze względu na znikomą społeczną szkodliwość czynu, ale nie zgodził się na to oskarżyciel posiłkowy ani sąd. Zdaniem oskarżonego i jego obrońcy, telefony miały niską wartość rzeczywistą, zostały zutylizowane, potraktowane jak śmieci. Wartość miały dla oskarżonego, który miał tam około 500 numerów telefonów, prywatne zdjęcia i notatki.

- W karcie obiegowej, którą otrzymałem odchodząc z pracy nie ma nierozliczonych pozycji. Dlaczego Zakład Energetyki Cieplnej zwraca się o zwrot rzeczy, które nie są jego własnością? Nie przedstawiono dowodów, faktury, że ZEC jest właścicielem tych telefonów. Żaden z poprzednich prezesów nie oddawał telefonów. To były rzeczy do użytku osobistego. Gdyby komisja oceniła, że telefony są dobre, to bym je zwrócił - mówił oskarżony i dodał, że trzy telefony były w jego posiadaniu, dopóki nie zabrali ich policjanci.

We wtorek zeznawał też mężczyzna, który kupił jeden z aparatów w komisie. Jak powiedział, aparat nosił ślady używania, ale nie był zniszczony. Kosztował około 700 złotych i jak zeznał mężczyzna -za tę cenę nie kupiłby zniszczonego telefonu.

Zeznawała też pracownica Zakładu Energetyki Cieplnej, która była w komisji likwidacyjnej. Jak powiedziała, podpisała dwa protokoły likwidacyjne sporządzone na wnioski podpisany przez sekretarkę prezesa i samego prezesa albo jego zastępcę do spraw technicznych. Samych likwidowanych telefonów nie widziała, ale jak podkreśliła - nie miała powodów, aby nie wierzyć, że nie nadają się one do użytku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie