Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Weronika w świecie porcelany - ma około 140 lal!

Dorota KLUSEK
Edytka i Mazgaj - te lale miały być dawcami części zamiennych. Ale swoimi buziami oczarowały Weronikę i po naprawie pięknie się prezentują.
Edytka i Mazgaj - te lale miały być dawcami części zamiennych. Ale swoimi buziami oczarowały Weronikę i po naprawie pięknie się prezentują. Łukasz Zarzycki
Każda mała dziewczynka miała choć jedną ukochaną lalkę. Weronika Buczek też. Dziś w swoim pokoju ma ich dużo więcej, ale nie tylko je podziwia…
Weronika Buczek i jej lalki

Weronika Buczek i jej lalki

Weronika Buczek

Weronika Buczek

Ma 25 lat. Mieszka w Stąporkowie. Studiuje w Kielcach. Lalki to jej największa pasja.

Sama o sobie mówi: sentymentalna ekscentryczka, kolekcjonerka i pasjonatka starych porcelanowych lalek. Jej zbiór liczy około 140 lal. Lecz nie tylko je zbiera. Często także przywraca im życie, daje kolejną szansę. - Lalki są dla mnie odskocznią od przytłaczających realiów dorosłości - wyjaśnia.

- Wszystko wskazuje na to, że kolekcjonerskie zacięcie i zamiłowanie do lalek miałam w genach od kołyski, bo już jako mały, pyzaty berbeć uwielbiałam być fotografowana w otoczeniu lalek - pisze na swoim blogu Weronika Buczek. - Nie są to co prawda wykonane z porcelany piękne okazy kolekcjonerskie, a raczej peerelowskie, plastikowe lale produkcji radzieckiej, ale fakt pozostaje faktem - tak właśnie wyglądały moje "pierwsze kroki" na drodze kolekcjonerskiej.

POCZĄTKI KOLEKCJI

Zapytana o początki swojego zbioru, wspomina: - Jakieś 14-15 lat temu, kiedy byłam małą dziewczynką, moja babcia kupiła mi pierwszą lalkę. Była chińska, tandetna, ale wtedy nie dostrzegałam tego. Byłam nią zauroczona. Od niej chyba się zaczęło. Potem już lalki świadomie wybierałam na prezent.
Jednak w pewnym momencie lalki stały się mniej dostępne w sklepach, a i Weronika zaczęła dorastać. - Zaczął się mój okres buntu - żartuje. - Ale o dziwo, nawet w tym czasie negacji wszystkiego zawsze było miejsce na lalki. Stały sobie gdzieś spokojnie na półeczce i czekały na lepsze czasy.
Te "lepsze czasy" nastały całkiem niedawno. - Jakieś dwa lata temu zauważyłam, że lalki zaczęły się pojawiać na aukcjach internetowych - mówi Weronika.

Pasja odżyła na nowo, ale ze zdecydowanie większą siłą. - Zaczęłam poszukiwania w Internecie, na pchlich targach, w sklepikach ze starociami, głównie na rynku wtórnym - wylicza. - Później, siłą rzeczy, zaczęłam czytać i poznawać historie lalek, rozpoznawać firmy, sygnatury, wiek, a nawet robić pierwsze, może nie do końca udolne reperacje. Ale próbowałam. Metodą prób i błędów nauczyłam się je naprawiać, czesać, przebierać.

STYLOWA STARUSZKA

Dzięki temu odkryła takie wspaniałe lale, jak pewna elegancka "staruszka". - Była kiepsko ubrana, miała potłuczoną nóżkę, którą naprawiłam. Uszyłam jej też ubranie. Sukieneczkę zaprojektowałam w oparciu o zdjęcia dzieci z epoki, z której ta lala pochodzi, a ma ona około 75 lat - podkreśla Weronika. - Co ciekawe, jako jedyna z moich lelek ma prawdziwe, ludzkie włosy, co się nie zdarza zbyt często.

W zakresie renowacji lalek Weronika jest samoukiem. Ma jednak to, co w odnawianiu lalek jest bezcenne - cierpliwość. Wykonanie dłoni, wyrzeźbienie paluszków wymaga staranności i ogromnej dbałości. Podobnie zresztą, jak szycie ubrań. Każdy detal sukienki czy spodenek, każda zakładka jest wykonywana ręcznie. W tajniki krawiectwa wprowadziła ją mama, która udzieliła cennych wskazówek. Ale do perfekcji Weronika znów dochodziła metodą prób i błędów.
Nie wszystkie lale przechodzą metamorfozę. - Przy starszych lalkach staram się zachować ich oryginalny wygląd. Jeśli są zniszczone, zmasakrowane, wtedy pozwalam sobie popuścić wodze wyobraźni i powstaje coś nowego - mówi Weronika.

DRUGIE ŻYCIE

Pomysły rodzą się spontanicznie. - Czasami inspirują mnie stare zdjęcia, innym razem patrzę na lalę i po prostu wiem, co mogę zrobić. Tak na przykład było z hipiską. Pierwotnie była tandetną damą, którą kupiłam w opłakanym stanie na pchlim targu. Nie przepadam za takimi stylizacjami, ale minęło trochę czasu, zanim wymyśliłam, jak ją ucharakteryzować - zdradza.
W ten sposób zmieniła losy wielu lal. Co więcej, życie niejednej z nich ocaliła. Tak było z Majeczką.
- Kupiłam ją na aukcji internetowej. Była w dobrym stanie, ale za sprawą poczty polskiej została zmasakrowana. Jej buzia została potłuczona w drobny mak - wspomina ze zgrozą. - Postawiłam sobie za punkt honoru przywrócenie Majki do stanu świetności. Zajęło mi to bez mała miesiąc. Głowa była klejona z kawałków, gipsowana, szpachlowana, zacierana, a potem malowana. Zostały tylko dwie blizny.

Majka do Polski została przywieziona z Niemiec. Ma około 15 lat. Kolejne szanse otrzymały też Edytka i Mazgaj. Obie lale trafiły do Weroniki zdekompletowane. Miały służyć na części zamienne do innych. - Jak tylko je zobaczyłam, pomyślałam - nic z tego. Jedna z nich była ubrana w chłopięce ubrania. Nie miała nóżki. Brakującą kończynę dorobiłam i uszyłam dziewczęce ubrania. Na cześć koleżanki, która wysłała mi tę paczkę, nazwałam ją Edytką. Natomiast druga lala nie miała rączek, za to urzekała swoją płaczącą buzią. Po naprawie nazwałam ją Mazgaj - śmieje się Weronika i pokazuje tę parę lalek.

SKRAJNE UCZUCIA

Zniszczone, zabrudzone, kiedy przejdą renowację, budzą największy szacunek. - Na pogruchotane, zniszczone lalki nie patrzę przez pryzmat tego, jak one wyglądają teraz, ale jak mogą wyglądać, jak się im poświęci mniejszą lub większą chwilkę - wyjaśnia. - Największy urok mają staruszki. Niektórzy twierdzą, że są paskudne, przerażające, że się ich boją. Jest strach albo zachwyt. Nikt wobec nich nie przechodzi obojętnie.
Ale szczególną wartość ma także nowa lala, którą niedawno Weronika dostała od taty. - Ruda, z kręconymi włosami - pokazuje. - Bardzo mnie zaskoczył tym prezentem, ponieważ moją pasję traktuje raczej powściągliwie.

Za to mama kibicuje Weronice w jej "lalkowym" hobby. Nie tylko nauczyła szyć, ale też gorąco namawiała, by Weronika założyła swój blog. - Przekonywała mnie, że powinnam się podzielić moim zainteresowaniem z innymi, podobnymi do mnie osobami. Brakowało mi motywacji, ale pewnego dnia przemogłam się i zaczęłam pisać. Ponieważ jestem systematyczna i jak już się czegoś podejmuję, to staram się to robić dobrze, więc prowadzę go na bieżąco - wyjaśnia Weronika.

HISTORIE ZAPISANE

Tak narodziła się "Zuzia w świecie porcelany". Tytuł bloga nieco mylący, ale nieprzypadkowy. - Ja zostałam okrzyknięta Zuzią - śmieje się. - Zuzia to moja ulubienica. Była pierwszą dużą lalką, którą w opłakanym stanie przyniosłam do domu. Stała się moją pupilką, maskotką. Kiedy zakładałam bloga, postanowiłam, że w pewnym stopniu poświęcę go Zuzi.
Na blogu Weronika opisuje historie swoich porcelanowych przyjaciółek, ich dzieje, pokazuje, jak je odnawiała, a nawet zdradza tajemnice renowacji. Nie brakuje tu pięknych zdjęć, oczywiście z lalkami w roli modelek.

- To taka moja amatorka - uśmiecha się. - Początkowo robiłam zdjęcia tylko po to, by pokazać, jak lalki wyglądają. Mama jednak mnie namówiła, że powinnam im robić ładniejsze fotografie. No i próbuję. Za tło zdjęciowe często służy mi ogród, duma mojej mamy.

NIEPOPRAWNA "LALKOHOLICZKA"

Dziś zbiór lalek Weroniki liczy ponad 135 sztuk. Miała ich już ponad 150, ale dla części znalazła nowy dom. - Trudno było się rozstać, ale nie miałam już dla nich miejsca - tłumaczy.
Szybko pojawiły się w to miejsce nowe, bo jak Weronika pisze na swoim blogu: "Wszystko wskazuje na to, że najprawdopodobniej na zawsze pozostanę już niepoprawną »lalkoholiczką«, aż któregoś dnia odkryję, że dziwnym trafem cały dom zamienia się w muzeum porcelanowych lalek, a ja nawet nie mam metra kwadratowego przestrzeni. Jednak zanim to nastąpi, muszę wynaleźć jakieś doraźne rozwiązanie problemu z niezadowalającą mnie kubaturą pokoju i zainwestuję na przykład w kolejne półki".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie