Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkanocny alfabet biskupa Mariana Florczyka z Kielc. - Życzę, żebyśmy spotkali zmartwychwstałego Jezusa - mówi

Dorota Kułaga
-To jest moje pragnienie - doświadczyć zmartwychwstałego Pana. Tego życzę czytelnikom „Echa Dnia” - mówi biskup Marian Florczyk z diecezji kieleckiej.
-To jest moje pragnienie - doświadczyć zmartwychwstałego Pana. Tego życzę czytelnikom „Echa Dnia” - mówi biskup Marian Florczyk z diecezji kieleckiej. Fot. Dawid Łukasik
Przed nami Wielkanoc. Ksiądz biskup Marian Florczyk z diecezji kieleckiej powiedział nam o istocie tych świąt, o pięknej polskiej tradycji i swoim rodzinnym świętowaniu. Przedstawiamy wielkanocny alfabet biskupa Mariana Florczyka.

A jak Alleluja. Alelluja to radość, ale nie taka pusta radość, spowodowana na przykład materialnym prezentem. To jest radość ze spotkania z Bogiem, czy też radość z napełnienia jakąś wartością wewnętrzną. Radość serca, radość wnętrza. Radość z tego, co przekracza wymiary materialne.

B jak Baranek. Niesiemy go w koszyku do święcenia. Ważny symbol Wielkanocy. Jest to nawiązanie do Pisma Świętego, do Starego Testamentu. Ale też odwołanie do Jezusa. Jak pisał święty Piotr, zostaliśmy „odkupieni drogocenną krwią Chrystusa jako Baranka niepokalanego i bez zmazy”. Chrystus umarł za każdego z nas, żebyśmy zostali zbawieni, odkupieni i dostąpili szczęścia w niebie, w innym stanie życia, w innej rzeczywistości. Symbolika Baranka przypomina o całym dziele zbawienia.

C jak cisza. Od razu kojarzy mi się z Wielkim Piątkiem. Milkną bary, restauracje, nie ma zabaw, dyskotek. Wycisza się cały świat. To cisza zewnętrzna. Ale jest też cisza wewnętrzna. Pokój serca, cisza serca. W tej ciszy możemy dopiero zauważyć to, co się stało. Boże, takich Wielkich Piątków przydałoby nam się więcej w życiu, żebyśmy wyhamowali, zastanowili się nad sobą. Potrzeba nam ciszy do refleksji nad własnym życiem, bo my już nic nie widzimy. Ani piękna życia, czasem nie zauważamy drugiego człowieka, który jest obok nas.

D jak Droga Krzyżowa. Zacząłbym od drogi życia każdego człowieka. To radości i smutki, uśmiech i łzy, szczęście i ból. Jeżeli zastanowimy się nad drogą życiową każdego z nas, to mamy odniesienie do Drogi Krzyżowej Jezusa. U Niego też była chwała ze strony ludzi, ale było również osamotnienie i zdrada. Przyszło też cierpienie. Okazuje się, że w tym cierpieniu człowiek często zostaje sam. W chwili śmierci już kończy się kontakt z człowiekiem, zostaje kontakt z Bogiem.

D jak dom rodzinny. Myślę, że każdy z nas ma utrwalony wzór świąt. W naszej kieleckiej tradycji to rezurekcja, spotkanie z rodziną, wspólne śniadanie, żurek, którego nie może zabraknąć na świątecznym stole. Drugi dzień świąt też spędzamy rodzinnie, żeby nacieszyć się bliskimi. Ja w tym roku tradycyjnie już spędzę święta rodzinnie, w Dymi-nach, gdzie mieszka tatuś. Oczywiście, zachowując całą świąteczną tradycję. Mamusi nie ma już wśród nas, ale cieszymy się, że tatuś żyje. To rocznik 1931, ma wiele wspomnień. To są ciekawe opowieści. Odwiedzamy też rodzinę, zawsze można się czegoś ciekawego dowiedzieć. Rodzinne spotkania mają swój niepowtarzalny klimat.

G jak Golgota. Góra, na której umiera Jezus Chrystus. Golgota jako miejsce śmierci Jezusa. Cała tajemnica naszego życia jest tu zawarta. Nie wiemy, gdzie będzie koniec naszego życia i jaki będzie. Jak mówię o Golgocie, to często myślę, o tych którzy giną na drogach. Tyle przydrożnych krzyży jest w naszym kraju i w naszym regionie. I jednocześnie kiedy je mijam, to myślę o Golgocie rodzin tych, co zginęli. O tym bólu, który przeżywają bliscy. Golgota to miejsce bólu, cierpienia, a nawet powiedziałbym, beznadziei. Dla żołnierzy, którzy ukrzyżowali Jezusa, ta śmierć nie miała sensu, oni się nią bawili. A jednak okazało się, że to jest miejsce tragiczne, ale dla nas bardzo znaczące.

G jak Grób Pański. Piękna polska tradycja tworzenia Grobów Pańskich. Zawsze groby odzwierciedlały epokę w Polsce. Kiedy były zabory, groby nawiązywały do sytuacji naszego kraju. Tak samo było również w stanie wojennym. I dawały nadzieję, bo jak Polska była w grobie pod zaborami, to wierzono, że tak jak Jezus zmartwychwstanie. Tradycja przygotowywania grobów w naszym kraju jest bardzo bogata i ciekawa do analizy pod względem kulturowym. Ludzie nawiedzają groby, modlą się. Jest i cisza, głęboka refleksja. Wielki Piątek w naszej tradycji, i nie tylko naszej, jest czasem refleksji, zadumy, wyciszenia. I dobrze, że to się zachowało. Bardzo mi się podoba. Wyhamujmy, nawet w jedzeniu. To jest sprawdzenie siebie. I obserwuję ciekawy mechanizm. O ile w ciągu roku nigdy nie ciągnie mnie do niektórych pokarmów, to akurat w Wielki Piątek mam ochotę zjeść to, czego nie można. Przychodzi przewrotna pokusa. A w ciągu roku jak mogę, to nie mam apetytu. Trzeba walczyć z pokusami, z własnymi słabościami.

J jak Jan Paweł II. Nasuwa się 2005 rok, kiedy Jan Paweł II przeżywał Drogę Krzyżową w swojej prywatnej kaplicy. Już nie mógł być w Koloseum, gdzie ginęło najwięcej pierwszych chrześcijan. Co roku prowadził tam Drogę Krzyżową, przychodziły tłumy. Ja sam też chyba dwa razu uczestniczyłem w tej wyjątkowej Drodze Krzyżowej. Przy blasku księżyca, piękne rozważania. W 2005 roku w kaplicy śledził na monitorze i kiedy przyszła stacja śmierci, poprosił o krzyż. Ten krzyż został mu podany, przytulił go, ucałował. Jest to obraz życia Jana Pawła II, związany bardzo mocno z Jezusem. To jest odzwierciedlenie jego życia. Zawsze podkreślał, że życie ludzkie ma ogromną wartość, że nie można z niego kpić, nie można zabijać, bo za nas Jezus umarł na krzyżu. Widać, jak mocno był związany z Jezusem. To był wstrząsający obraz, śledziłem tę Drogę Krzyżowa w telewizji. To było dla mnie mocne przeżycie.

L jak lany poniedziałek. Pamiętam go z dzieciństwa, gdy obchodziło się go z rówieśnikami. Nie zawsze radośnie się to kończyło, niektórzy przemoczeni wracali do domów. Ale rodzice czuwali, żeby nikomu krzywdy nie zrobić.

M jak męka i miłość. Nikt nie chce cierpieć. To jest naturalny odruch. Ale jeżeli połączymy to z miłością, to może być cierpienie, które ma sens. Cierpienie z miłości. Cierpię, bo kogoś kocham. Powiedziałbym, że im więcej miłości, tym więcej wewnętrznego cierpienia serca. Im więcej miłości u matki, im więcej przyjaciół, tym bardziej cierpimy. Bo jeśli ktoś bliski, czy przyjaciel cierpi, to ja w jakiś sposób cierpię, bo miłość nie pozwala mi być obojętnym. Przeżywam to razem z nim. Jeżeli dzisiaj na świecie jest tyle obojętności, to znaczy, że mało w nas miłości. Nie tworzymy już relacji rodzinnej, przyjacielskiej. Jesteśmy po prosu obojętni.

O jak Ogrójec. Dramat człowieka. Takie ważne rzeczy się dzieją, a apostołowie usnęli. Jezus wychodzi, modli się przed cierpieniem. Wie, co Go czeka i czytamy w Piśmie Świętym, że aż krwawy pot wystąpił na twarzy. Bólu, cierpienia każdy się boi. Ważna jest motywacja tego cierpienia. Jezus modlił się do Ojca, żeby oddalił od Niego ten kielich, ale skoro to cierpienie musi przyjść, to prosi, żeby dał Mu siłę, bo chce Jego wolę wypełnić. To jest bardzo ważne, żebyśmy się modlili, bo jest duża siła modlitwy. Ważne jest to, żebyśmy się uciekali do Pana Boga. Żebyśmy znajdowali takie miejsca ciszy na modlitwę, jak jakie znalazł Jezus. Bo dzisiaj wszystko robimy w biegu, ciągle nam się spieszy. Nawet modlitwa często jest w w biegu.

P jak potrawy. Każdy region, każdy dom ma swoją tradycję, jeśli chodzi o potrawy. Z dzieciństwa pamiętam, że żurek z jajkiem koniecznie należało zjeść. Specjalnie nie ciągnęło mnie do jedzenia. Wystarczył mi żurek z jajkiem. W dawnych czasach stół był uboższy niż teraz. Kiedy szło się w Wielką Sobotę ze święconką, to nie było tak jak teraz bliskości kościoła. Ludzie przebywali nieraz kilometry, żeby poświęcić pokarmy. I nie można było zjeść wędliny, jak się wracało do domu. Trzeba było wszystkie potrawy w całości dostarczyć na świąteczny stół. A była pokusa, żeby skosztować dobrej wędliny. Ile myśmy się namęczyli jako dzieci, żeby donieść do domu. A jeżeli chodzi o świąteczne potrawy, to mnie niewiele trzeba. Aczkolwiek bardzo lubię polską tradycję. Z ciast chętnie kosztuję babkę wielkanocną. Z dzieciństwa pamiętam też sytuacje z drożdżówką, która była posypana kruszonką. Jak mama żyła, to ten zapach napełniał cały dom. Najbardziej mi smakowała właśnie ta kruszonka i często ją zjadałem. Później było dochodzenie mamy, kto to zrobił (śmiech). I było trochę kłopotów.

R jak rezurekcja. To radosna msza święta. Ogłoszenie światu, że Pan Zmartwychwstał, że żyje. Pierwszymi zwiastunami tej radosnej nowiny były kobiety. Ja się bardzo cieszę, bo Ewangelia to jest wyniesienie godności kobiety i jej roli w życiu Jezusa. Pan zmartwychwstał, żyje, my się cieszymy. To radosna nowina. Nie mamy Boga martwego, On nie umarł. On żyje. Ja w tym roku odprawię rezurekcję w parafii Matki Bożej Fatimskiej w Dyminach.

Ś jak święcenie pokarmów. Piękny zwyczaj. Zachwycają Polacy w Stanach Zjednoczonych i w innych krajach Europy i świata, kiedy z koszykami idą do kościoła w Wielką Sobotę, żeby święcić pokarmy. W koszyczku jest między innymi jajko. To jest symbol nowego życia. Rodzi się nowe życie. Mamy piękne symbole, tradycję, które świadczą o powiązaniu religii z życiem społecznym.

W jak Wielki Piątek. W Wielki Piątek, jak już wspomnieliśmy, zalega cisza. Niektórzy starali się wmówić ludzkości, że Bóg umarł. Umarł Jezus w swoim człowieczeństwie, ale Bóg żyje. Z Wielkiego Piątku wydobyłbym taka refleksję - samotny krzyż. Dla mnie jest to najbardziej przemawiające. Jezus umiera na krzyżu. Są takie momenty w życiu, kiedy następuje weryfikacja naszych przyjaźni, tych, którzy nas miłowali, kochali. Wielki Piątek dla mnie to jest obraz życia człowieka w bólu, a jednocześnie samotności, której doświadczył Jezus. Proszę zobaczyć, jak ona była dokuczliwa. Jezus wołał do swojego Ojca: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? Są takie dni w życiu człowieka, przesiąknięte bólem, kiedy wydaje mu się, że nawet Bóg go opuścił. Bój jest. Człowiek w tym wielkim bólu może wołać do Boga „czemuś mnie opuści?”, a On się nie obraża. Potem przychodzi spotkanie z Nim i ukojenie.

Z jak zmartwychwstanie. To wielka radość. Człowiek wie, że dzięki zmartwychwstaniu Jezusa cały nie umiera, ma w sobie taką wartość, która nie umiera. To jest dusza. Jezus zmartwychwstał i to napełnia nas ogromną radością. Chciałbym, żebyśmy zrozumieli jedną prawdę. Kiedy mówimy o zmartwychwstaniu Chrystusa, to przywołajmy też apostołów. Gdy On im mówił za życia, że zmartwychwstanie, to do nich nie docierało. Kiedy umarł, to im się załamał świat. Jest pusty grób. Kiedy Jan wszedł i zobaczył chusty, wtedy dopiero uwierzył. Apostołowie uwierzyli, kiedy spotkali Jezusa zmartwychwstałego i poszli nauczać na cały świat. Jakie musiało być mocne doświadczenie Jezusa zmartwychwstałego, skoro oni poszli głosić Jego naukę i za wiarę oddali życie. Gdyby to była fikcja, to nikt nie oddałby za nią życia. Przywołajmy jeszcze świętego Pawła, który też się nawrócił i stał się piewcą Jezusa zmartwychwstałego. Nie możemy się zatrzymać na grobie Jezusa, bo On żyje. Ale to jest inna obecność Jezusa, nie fizyczna, jak była. Życzę wszystkim, żebyśmy spotkali zmartwychwstałego Pana, bo wtedy dopiero następuje inne pojmowanie życia.

Ż jak życzenia. Radosnych świąt życzę. Żebyśmy wyszli z tego stanu apostołów, którzy załamali się jak Chrystus został złożony do grobu. Są takie sytuacje życiowe, że wydaje się, że wszystko się skończyło, że nie ma wyjścia. Wszystko umarło w nas, wokół nas. Tak nie jest. Życzę, żebyśmy się nie załamywali. Jest nadzieja. Pod deszczowym dniu przychodzi słoneczny. Nie dajmy zabić w sobie nadziei. Mówimy, że nadzieja umiera ostatnia. Oby ona nigdy w nas nie umarła. Zawsze trzeba mieć nadzieję w odniesieniu do Pana Boga. Niech Pan Bóg nam wszystkim błogosławi, Jezus napełnia radością i chroni nas. Życzę, żebyśmy spotkali Jezusa zmartwychwstałego. W ubiegłym roku w telewizji trzech panów mówiło o swoim doświadczeniu, o tym że spotkali Zmartwychwstałego. I powiedzieli takie słowa, które utkwiły mi w pamięci, że dziś problem polega na tym, że człowiek wie o Jezusie, ale Go nie spotyka. Dlatego życzę, żebyśmy Go spotkali. To też jest moje pragnienie - doświadczyć zmartwychwstałego Pana.

Ksiądz biskup Marian florczyk
Urodził się 25 października 1954 roku w Kielcach. Na biskupa wyświęcony został 18 kwietnia 1998 roku. Za swoje motto przyjął słowa „Prawda was wyzwoli” z Ewangelii świętego Jana. Jest biskupem pomocniczym diecezji kieleckiej, delegatem Konferencji Episkopatu Polski do spraw Duszpasterstwa Sportowców. Był duchowym opiekunem polskiej reprezentacji na kilku letnich i zimowych igrzyskach olimpijskich. Wielkie wyróżnienie spotkało go w 2018 roku. Wziął udział w XV Zgromadzeniu Ogólnym Synodu Biskupów. Tematem przewodnim były słowa „Młodzież, wiara i rozeznawanie powołania”. Na Ojca Synodalnego został wybrany przez papieża Franciszka.

POLECAMY RÓWNIEŻ:



Wspaniały koncert Betlejem w Kielcach. Wystąpiły gwiazdy [DUŻO ZDJĘĆ]



Pogrzeb znanego proboszcza Mirosława Kaczmarczyka [ZDJĘCIA]



Okazały Orszak Trzech Króli w Kielcach [DUŻO ZDJĘĆ]



Wielki jubileusz największej kieleckiej parafii [ZDJĘCIA]


od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie