Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielki jubileusz wielkiego człowieka

Kazimierz CUCH
Z siostrą Ushą, typowaną na następczynię siostry Teresy z Kalkuty.
Z siostrą Ushą, typowaną na następczynię siostry Teresy z Kalkuty. Kazimierz Cuch
Podczas eucharystii.
Podczas eucharystii. Kazimierz Cuch

Podczas eucharystii.
(fot. Kazimierz Cuch)

Ksiądz prałat Czesław Wala, kustosz sanktuarium Bolesnej Królowej Polski w Kałkowie od 40 lat służy ludziom i Bogu. W poniedziałek, 7 czerwca mija właśnie tyle lat od dnia jego święceń kapłańskich, otrzymanych w katedrze sandomierskiej z rąk biskupa Piotra Gołębiowskiego.

Jego troską są objęci słabi, chorzy i pokrzywdzeni przez los.
Jego troską są objęci słabi, chorzy i pokrzywdzeni przez los. Kazimierz Cuch

Jego troską są objęci słabi, chorzy i pokrzywdzeni przez los.
(fot. Kazimierz Cuch)

Ksiądz nie planuje wielkich uroczystości jubileuszowych w wymiarze świeckim, chyba że zrobią to same władze świeckie. Natomiast w eremie rekolekcyjnym od poniedziałku do czwartku trwały rekolekcje księży, którzy otrzymali święcenia razem z naszym jubilatem. W czwartek o godz. 12 ksiądz biskup Zygmunt Zimowski, ordynariusz diecezji radomskiej, odprawił dla nich uroczystą mszę. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie świeckie uroczystości jubileuszu 40-lecia kapłaństwa księdza prałata Czesława Wali odbędą się w późniejszym terminie.

Człowieka określa jego dzieło. Dzieło księdza Czesława Wali, twórcy trzeciego w kolejności, najpopularniejszego sanktuarium maryjnego w Polsce, już jest ogromne, tak w wymiarze materialnym, jak i duchowym, a prace trwają nadal. Od ponad 20 lat lub tylko 20 lat. Ogromny jest też zakres inwestycji służących ludziom pokrzywdzonym przez los. Sam bohater uważa, że jest przeciętnym dzieckiem Marii i Stefana Walów z Rudnika nad Sanem. Przyszedł na świat 23 października 1936 roku.

Mało pamięta "podstawówkę". Wtedy na świat patrzył przez pryzmat pracy w gospodarstwie rodziców i przy wyplataniu koszyków. Lubił tańczyć, miał wiele koleżanek, ale nie zakochał się bez pamięci. Nie był "trunkowy". Mimo wielu zaproszeń i wielu okazji do wyjazdu nigdy nie był za granicą i uważa, że w Polsce jest wiele wspaniałych miejsc, które ubogacają człowieka.

Życie go nie rozpieszczało

Życie nie szczędziło mu chorób i cierpień. Gdy skończył 18 lat, nagle na wylew zmarła matka. Tuż przed śmiercią zdążył jej powiedzieć, że będzie księdzem. Z powodu gruźlicy płuc na rok przerwał naukę w liceum i na rok podczas seminarium. W 1964 roku, podczas święceń kapłańskich, był tak słaby, że trzy razy mdlał i ksiądz biskup Piotr Gołębiowski przerywał uroczystość. Będąc w seminarium utracił siostrę, miała tylko 28 lat. Na hektarach w Stróży zostali obaj z ojcem. W wakacje musiał pomagać przy dojeniu krów, pieczeniu i gotowaniu. Te umiejętności pozostały mu do dziś. Bardzo przydały się w początkach pracy duszpasterskiej w Kałkowie.

Po skończeniu Liceum Ogólnokształcącego przez rok pracował w ówczesnym Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Rudniku, w gospodarce komunalnej. Wielki budowniczy Kałkowa żartuje teraz, że to była jego szkoła budowlana. Od dziecka wiedział, że będzie księdzem, ale pierwszej powiedział o tym mamie - 5 sierpnia 1955 r. - na łożu śmierci. Do Seminarium Duchownego w Sandomierzu trafił w następnym roku. Wytrwał tam do święceń kapłańskich tylko dzięki pomocy sióstr zakonnych, które opiekowały się chorowitym klerykiem. Na pierwszą posługę duszpasterską trafił do sióstr szarytek, ale tylko na 5 tygodni, dla podreperowania zdrowia. Prawdziwa praca rozpoczęła się w parafii Sławno koło Opoczna.

Jako wikariusz prowadził katechezę i opiekował się ministrantami, chodził z młodzieżą na biwaki i wycieczki, organizował teatr, reżyserował przedstawienia. Równocześnie przyzwyczajał się do środowiska. - Tam ludzie byli bardzo otwarci, życzliwi. Każdy gest dobroci z mojej strony starali się odwzajemnić, wynagrodzić. Do nieufnych trafiałem poprzez ich dzieci. Są wspaniałymi ambasadorami - mówi ksiądz Wala. - Chętnie wróciłbym do tych lat i tych wspaniałych zajęć - wzdycha po blisko 40 latach.

Świętokrzyska przygoda księdza

Rozpoczęła się 24 czerwca 1967 r. w parafii Krynki, w gminie Brody Iłżeckie. Już 1 lipca, po sześciu dniach pobytu na plebanii wikariusz Wala poszedł z ministrantami na rajd pieszy, na Święty Krzyż. Szli przez spacyfikowane podczas okupacji Gębice i Zuchowiec. - Nie wiedziałem o pacyfikacji, ale gdy przechodziliśmy przez te wsie to ogarnął mnie wielki smutek, żal. Powiedziałem do chłopców, że tu musiała się rozegrać tragedia. Takie odczucia i reakcje na ból, cierpienie i ludzką krzywdę, tę bliską i oddaloną mam do dziś - zastanawia się. Podczas tych pierwszych wakacji byli na Św. Krzyżu 14 razy. - Nie mogłem się nacieszyć tym najstarszym polskim sanktuarium. Do dziś mam ogromny sentyment do tego miejsca - podkreśla.

Refleksja nad wiernymi

Podczas tych wędrówek poznawał okolicę, poszczególne wsie parafii. Najbardziej oddalonymi od kościoła w Krynkach były właśnie Kałków - 8 km, Wióry - 9 km. Ksiądz zorientował się, że tylko znikomy procent dzieci z tych wsi uczęszcza na religię. Podobnie znikoma liczba dorosłych była na niedzielnej mszy. Zaczął od dzieci. Czasy były takie, że ludzie bali się udostępniać swoje mieszkania na lekcje religii. Mógł tylko wynająć wiejską szopę i wynajął - bez podłogi, sufitu, ze światłem przenikającym przez szczeliny w ścianach i dachu. Prawie sam ją wyremontował i od września rozpoczęła się nauka. Ale to była także droga - 8 km pieszo do Kałkowa i tyle samo z powrotem, czasami w deszcz, mróz i śnieżycę. Dziś trudno uwierzyć, że ten chorowity ksiądz wytrzymał tak przez całe cztery lata. Ale najważniejsze było jeszcze przed nim.

- Idąc przez las miałem mnóstwo czasu na rozmyślania, kontemplację i modlitwę. Uznałem, że ludzie już mnie akceptują jako swojego księdza, przecież bardzo konsekwentnie bronili punktu katechetycznego w szopie przed likwidacyjnymi zakusami ówczesnych władz. Im potrzebny był kościół. Stało się to realne po wizycie w Kałkowie księdza biskupa Piotra Gołębiowskiego - w 1971 r. Tak przy wielkich oporach władz narodziła się idea, której zwieńczeniem jest dzisiejsze sanktuarium Bolesnej Królowej Polski.

Lubiane sanktuarium

Po Jasnej Górze i Licheniu ma najwięcej pielgrzymów i wiernych, odwiedzających to osobliwe miejsce na ziemi świętokrzyskiej. Kałkowskie statystyki, prowadzone przez siostry zakonne mówią nawet o 800 tys. osób w niektórych latach z Polski i zagranicy. Trzykrotnie był tu prymas Polski kardynał Józef Glemp. Sława Kałkowa dotarła już do wielu krajów i kontynentów. Znawcy oceniają, że takiej Golgoty, jak tu nie ma w żadnym europejskim sanktuarium. Na jej budowę zużyto tyle materiału, co na cztery średniej wielkości kościoły. Przyjeżdżającym tu pielgrzymom, turystom i wiernym Kałków jawi się jako "religijny Wersal".

Obiekty kultu religijnego

Pierwszym obiektem sanktuarium był kościół pod wezwanie Św. Maksymiliana. Teraz jest tu kilkanaście dużych obiektów, a budowane jest kilka następnych. Na długim nasypie zbudowano 14 stacji monumentalnej Drogi Krzyżowej, kończącej się Golgotą martyrologii narodu polskiego. W jej grotach jest zgromadzona tragiczna historia Polski. Centralny plac, na którym gromadzą się pielgrzymi i wierni otoczony jest różańcowymi kapliczkami, klombami, alpinariami, dekoracyjnymi drzewami i krzewami. Są tu domy dla kilkuset pielgrzymów, budynek panoramy świętokrzyskiej, Grota Lurdska, sala misterium Męki Pańskiej, wielka aula Jana Pawła II. Nad przyszłym zalewem "Wióry" na górze Miłosierdzia Bożego stanął erem rekolekcyjny, miejsce religijnych kontemplacji i odpoczynku, w samotności lub w grupie. Tyle w skrócie jest w sanktuarium.

Dla pokrzywdzonych przez los

Ale to miejsce kultu religijnego obrosło obiektami służącymi ludziom starszym i niepełnosprawnym, zagubionym w życiu. Od kilku lat działa Wioska Dzieci Niepełnosprawnych, a w niej Warsztaty Terapii Zajęciowej. Obok jest Powiatowy Zakład Aktywności Zawodowej Niepełnosprawnych. Tuż za płotem sanktuarium, obok Golgoty bardzo sprawnie działa Dom dla Ludzi Starszych im. pani Sue Ryder. Równolegle w Rudniku nad Sanem, na rodzinnej ziemi księdza Wali i sąsiedniej działce darowanej przez Andrzeja Ubę, notariusza ze Stalowej Woli, ksiądz wybudował sierociniec i dom dla głuchoniemych.

- W ten sposób ewangelia wyszła poza kościół, bezpośrednio do ludzi - wyjaśnia ksiądz Wala. - Ci w pełni to akceptują. To dzięki nim powstało to miejsce i powstają następne. Chociaż myśl zasiał i na początku bardzo wspomagał budowę sanktuarium, pochodzący z pobliskiego Kotarszyna, kustosz sanktuarium w Licheniu, ksiądz Eugeniusz Makulski - dodaje.

Można napisać książkę tylko o poczynaniach księdza dla pozyskania niezbędnych materiałów i pieniędzy na budowę tak wielu obiektów.

Plany i marzenia

Teraz, gdy zdrowie coraz bardziej szwankuje, plany i marzenia księdza prałata mają coraz częściej wymiar duchowy, religijny, patriotyczny. Ksiądz nie marzy o zagranicznych wojażach. - Kocham ojczyznę. W Polsce jest wiele miejsc, gdzie można się ubogacić. Dziwię się wielu ludziom, którzy bardziej znają takie miejsca poza Polską. Decydując się na pasterzowanie postanowiłem, że zawsze będę na parafiach wiejskich. I zawsze będę wspomagał niepełnosprawnych! To dla nich nauczyłem się kiedyś języka migowego i dla nich zbudowałem ten dom w Rudniku. Moimi podopiecznymi były, między innymi, dwie głuchonieme siostry księdza Eugeniusza Makulskiego - dodaje.

Ksiądz od 1998 roku jest Kawalerem Orderu Uśmiechu, przyznanego na wniosek dzieci niepełnosprawnych. Ma kilka prestiżowych wyróżnień polskich i zagranicznych. Od września będzie nosił płaszcz Rycerza Grobu Bożego, jako piąta osoba w diecezji radomskiej.

- Pyta pan o czym marzę? By szczęśliwie ukończyć rozpoczęte dzieło, aby długo służyło potrzebującym, aby rodziło refleksję, że owocem wiary jest troska o drugiego człowieka. A plany pokrywają się z marzeniami - kończy rozmowę wielki budowniczy dusz i monumentów na naszej ziemi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie