Wyjątkowy kapłan - takie wrażenie odnieśli skarżyszczanie, którzy w niedzielę spotkali się z kardynałem Henrykiem Gulbinowiczem. Pochodzący z Kresów dostojnik świętował w Sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej 60-lecie posługi duchownej i 40-lecie sakry biskupiej. 87-letni ksiądz tryskał humorem.
Kardynał-senior Henryk Gulbinowicz, metropolita wrocławski, pochodzi z Wileńszczyzny. Do dziś został mu śpiewny akcent. Zasłużony kapłan, kawaler Orderu Orła Białego i Orderu Uśmiechu ma 87 lat. W tym roku obchodzi trzy ważne rocznice: 60-lecie kapłaństwa, 40-lecie sakry biskupiej i ćwierćwiecze sprawowania godności kardynalskiej. Jego biskupim mottem jest "Cierpliwość i miłość". W ostatnią niedzielę przyjechał wraz z biskupami Edwardem Materskim i Henrykiem Tomasikiem do Sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej. - Chciałem jechać do Wilna, do Ostrej Bramy, gdzie rodzice ofiarowali mnie pod opiekę Matki Bożej. Nie było to możliwe i zastanawiałem się co zrobić. I dostałem telefon od waszego prałata. Musiałem przyjechać - tłumaczył swoją obecność w Skarżysku.
W SKARŻYSKU DOCENIONY
Kardynałowi życzenia składali parlamentarzyści, przedstawiciele lokalnych władz, kombatanci i mieszkańcy. - A co to za piękna szarfa? - pytał ustrojonego nią posła Andrzeja Bętkowskiego. Wyjaśniono, że to znak Bractwa Rycerze Kolumba. - Zgrabnie to pani powiedziała, krótko i ładnie - skomplementował Henryk Gulbinowicz składającą mu powinszowania skarżyszczankę. Podczas nabożeństwa w intencji jubilata wierni złożyli kosz z darami - produktami spożywczymi dla jadłodajni przy Domu Miłosierdzia. Pięknie śpiewał ostrobramski chór. - Na pewno nie gorzej niż w katedrze wrocławskiej - ocenił kardynał. Dodajmy, że otrzymane kwiaty od razu polecił złożyć przed obrazem patronki Skarżyska, Matki Bożej Miłosierdzia.
RODZINA NAJWAŻNIEJSZA
W swoim przemówieniu jubilat mówił o powołaniu i znaczeniu rodziny. Opowiedział historię z czasów swojej młodości. Jako ministrant odwiedzał księży-seniorów. Jeden z nich w 1908 roku był na misjach na Syberii, pracował wśród zesłanych Polaków. - Pewnej nocy do domu ktoś zaczął się dobijać do drzwi. Byli to tubylcy z plemienia Buriatów. Szukali katolickiego księdza. Kapłan pojechał z nimi psim zaprzęgiem. W wiosce na łożu śmierci leżał siwiutki jak gołąbek Polak, zapomniał mowy ojczystej, potrafił tylko się modlić po polsku. Okazało się, że był zesłańcem po powstaniu 1831 roku. - Po polsku zapamiętał tylko to, czego w dzieciństwie nauczyli go rodzice. W tajdze przeżył ponad 70 lat. Widzicie jakie znaczenie mają rodzice. Są najważniejsi na świecie. Trzeba o tym pamiętać - mówił kardynał Gulbinowicz i przyznał, że ta opowieść wywarła na nim wielkie wrażenie i być może to ona była punktem, w którym poczuł powołanie.
ŻARTAMI JAK Z RĘKAWA
Leciwy kapłan dał się poznać jako wyjątkowo dowcipna osoba. Po życzeniach złożonych mu przez kustosza sanktuarium, księdza Jerzego Karbownika podziękował mu po angielsku: - Thank you very much. Na pytanie, czy kustosz może odczytać treść tabliczki, jaką w podzięce za opiekę podarował ostrobramskiej Madonnie w Skarżysku, odparł: - Lubisz czytać, to czytaj. A do łez rozbawił zgromadzonych wiernych wyznaniem: - Powiedziano tu pewnie wiele pięknych słów. Ja, kruchy, z racji wieku większości nie słyszałem. Nie był to koniec żartów. Jego Eminencja pozazdrościł biskupowi Tomasikowi, że jest czwartym z rzędu radomskim ordynariuszem. - To szczęśliwa liczba. Czwarty z ewangelistów żył najdłużej, aż sto lat - mówił Henryk Gulbinowicz. Po mszy świętej kardynał spotkał się z mieszkańcami Skarżyska w sali konferencyjnej sanktuarium.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?