Wiślica się sypie. Bezcenne zabytki są zagrożone

CZAS TO PIENIĄDZ

Nie ma już na co czekać. Jeśli nie podejmiemy szybkich działań, X, XI i XII wiek w Wiślicy mogą "posypać się" w ciągu kilku miesięcy - takie słowa padły podczas piątkowego z udziałem marszałka Adama Jarubasa w grodzie nad Nidą, kolebce chrześcijaństwa na ziemiach polskich.

Adam Jarubas obejrzał wiślickie perły historii. Razem z liderami lokalnego samorządu, nowym proboszczem parafii, księdzem Wiesławem Stępniem i pracownikami wiślickiego muzeum zwiedził niszczejący pawilon archeologiczny. Tu znajdują się fundamenty kościoła z X wieku, a także gipsowa misa, uważana za misę chrzcielną z 880 roku.

SÓL ŻRE POLICHROMIE

Marszałek był również w podziemiach bazyliki. Obejrzał płytę Orantów - jedno z najcenniejszych dzieł sztuki romańskiej w Polsce z XII wieku. Zobaczył też profil archeologiczny, który osuwa się coraz bardziej i - czego obawiają się pracownicy muzeum - lada dzień może się zawalić.

Kolejna wiślicka perła to Dom Długosza. Późnogotyckie polichromie zdobiące strop budowli wołają o ratunek. Odpadają ze względu na nadmiar soli, do tego sypie się mur od strony ulicy, co zagraża bezpieczeństwu zwiedzających i przechodniów.

DROGA RENOWACJA

Wiślickie zabytki wymagają renowacji, i to w jak w najkrótszym okresie czasu. Problem tylko, skąd wziąć na to pieniądze. Prace konserwatorskie są bardzo drogie. Szacuje się na konserwację polichromii w Domu Długosza potrzeba co najmniej milion złotych. Gruntowna renowacja bazyliki to wydatek rzędu kilkunastu milionów. Gmina Wiślica nie ma na to funduszy. Także w budżecie samorządu województwa nie ma góry pieniędzy na ratowanie zabytków.

Pieniądze po spotkaniu?

Ustalono, że na początku września odbędzie się spotkanie przy "okrągłym stole" - z udziałem służb marszałka, wojewódzkiego konserwatora zabytków, a także przedstawicieli Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W ślad za tym mają pójść konkretne decyzje finansowe.