Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Właśnie w Wielki Piątek drapie się kraszanki!

Mateusz Bolechowski [email protected]
W Mostkach tradycje wielkanocne wciąż są żywe dzięki paniom z Koła Gospodyń Wiejskich.

Jak powinny wyglądać święta Wielkiej Nocy? W Kościele nic się nie zmienia, za to w naszych zwyczajach sporo. Na szczęście są osoby, które znają i kultywują piękne, świętokrzyskie tradycje. Panie z istniejącego od kilkudziesięciu lat Koła Gospodyń Wiejskich w Mostkach (gmina Suchedniów) opowiedziały nam, jak dawniej wyglądało świętowanie. Zaczynało się od domowych porządków, które kończyły się przed Niedzielą Palmową. Potem kobiety piekły ciasta - drożdżowe, serniki i przekładane“podkamieńce". Mężczyźni w tym czasie robili wędliny, wędzili je przez dwa dni w kominach (trzeba było pilnować), bywało, że i pędzili bimber.

Piątek - dzień malowania

Stanisława Dudek wyjaśnia, że u nas nie mówiło się "pisanki", tylko "kraszanki". Świeże jaja barwiono w wywarze z łupin cebuli - na brązowo, z buraków na czerwono, a ze świeżego żyta - na zielono. Potem wydrapywało się wzory. Można też było namalować wzory płynnym woskiem, a potem farbować. Najczęściej były to motywy roślinne, często ozdabiano też napisem “Alleluja". Jaja malowano zawsze w Wielki Piątek. Robiło się w domach. - Chłopcy przychodzili i oglądali. Która panna robiłą łądne kraszanki, miała powodzenie przez cały rok - wspomina Helena Nowak.

Święconka na talerzu

- Dawniej z jajkami było krucho. Kraszanki wykonywano często z wydmuszek, jaja gospodynie wykorzystywały do ciast - informuje Stanisława Nowak. Święconego nie noszono do kościoła w koszykach, ale na białych talerzach, zawiniętych w chusty na drogę. Nie mogło na nich zabraknąć obranych jaj, kiełbasy, masła, soli, chleba i pieczonego baranka. Na soli układało się krzyżyk wycięty z korzenia chrzanu. No i musiał być surowy ziemniak.

Wielkanocne przesądy

Po co ziemniak? - Sadząc je na polu, pierwszy musiał trafić do ziemi ten poświęcony. Zapewniał dobre plony - wyjaśnia Helena Nowak. - To święta prawda c- zarzeka się Krystyna Żmijewska. Pani Helena rok temu zasadziła święconego kartofla w ogródku. Urodził 23 ziemniaki! Postawionego w domu talerza ze święconym nie można było ruszać z miejsca, inaczej w domu pojawiały się mrówki. Ta sama kara spotykała dom, w którym dziecko przed niedzielą skubnęło baranka. A kto podjadł w sobotę kiełbasy, przez cały rok w lesie napotykał żmije.

Najpierw jajko, potem kiełbasa

W Wielkanoc po nabożeństwie cała rodzina zasiadała do uroczystego śniadania. Pierwszą potrawą był żur z jajkiem i kiełbasą. Jedzono w kolejności - najpierw jajko, potem kiełbasa i ten zwyczaj był surowo przestrzegany. Na stole pojawiał się robiony z chleba podpiwek i wszystko to, co wcześniej przygotowano. - Dawniej potrawy nie były tak wyszukane jak dziś. Wielkanocnego mazurka nikt u nas nie znał - wspominają panie z Mostek. Kolejną atrakcją był Lany Poniedziałek. - Nie raz byłyśmy zlane - śmieją się gospodynie. Najbardziej narażone były panny. Szczególnie te urodziwe. - Ta, którą chłopcy zlali wodą, były szczęśliwe, to znaczyło, że się podobają. A lano wiadrami, nie zważając, że idzie się do kościoła. Ale nikt się na to nie obrażał, było wesoło. Bywało, że trzy razy w ciągu dnia trzeba się było przebierać i ścierać podłogę w domu - wspominają nasze rozmówczynie.

Mateusz Bolechowski
[email protected]

Krystyna Żmijewska, Helena Nowak, Zofia Szwed i Stanisława Dudek z Koła Gospodyń Wiejskich z Mostek troskliwie pielęgnują świętokrzyskie zwyczaje wielkanocne.
Właśnie w Wielki Piątek drapie się kraszanki!
W Mostkach tradycje wielkanocne wciąż są żywe dzięki paniom z Koła Gospodyń Wiejskich.

Jak powinny wyglądać święta Wielkiej Nocy? W Kościele nic się nie zmienia, za to w naszych zwyczajach sporo. Na szczęście są osoby, które znają i kultywują piękne, świętokrzyskie tradycje. Panie z istniejącego od kilkudziesięciu lat Koła Gospodyń Wiejskich w Mostkach (gmina Suchedniów) opowiedziały nam, jak dawniej wyglądało świętowanie. Zaczynało się od domowych porządków, które kończyły się przed Niedzielą Palmową. Potem kobiety piekły ciasta - drożdżowe, serniki i przekładane“podkamieńce". Mężczyźni w tym czasie robili wędliny, wędzili je przez dwa dni w kominach (trzeba było pilnować), bywało, że i pędzili bimber.

Piątek - dzień malowania

Stanisława Dudek wyjaśnia, że u nas nie mówiło się "pisanki", tylko "kraszanki". Świeże jaja barwiono w wywarze z łupin cebuli - na brązowo, z buraków na czerwono, a ze świeżego żyta - na zielono. Potem wydrapywało się wzory. Można też było namalować wzory płynnym woskiem, a potem farbować. Najczęściej były to motywy roślinne, często ozdabiano też napisem “Alleluja". Jaja malowano zawsze w Wielki Piątek. Robiło się w domach. - Chłopcy przychodzili i oglądali. Która panna robiłą łądne kraszanki, miała powodzenie przez cały rok - wspomina Helena Nowak.

Święconka na talerzu

- Dawniej z jajkami było krucho. Kraszanki wykonywano często z wydmuszek, jaja gospodynie wykorzystywały do ciast - informuje Stanisława Nowak. Święconego nie noszono do kościoła w koszykach, ale na białych talerzach, zawiniętych w chusty na drogę. Nie mogło na nich zabraknąć obranych jaj, kiełbasy, masła, soli, chleba i pieczonego baranka. Na soli układało się krzyżyk wycięty z korzenia chrzanu. No i musiał być surowy ziemniak.

Wielkanocne przesądy

Po co ziemniak? - Sadząc je na polu, pierwszy musiał trafić do ziemi ten poświęcony. Zapewniał dobre plony - wyjaśnia Helena Nowak. - To święta prawda c- zarzeka się Krystyna Żmijewska. Pani Helena rok temu zasadziła święconego kartofla w ogródku. Urodził 23 ziemniaki! Postawionego w domu talerza ze święconym nie można było ruszać z miejsca, inaczej w domu pojawiały się mrówki. Ta sama kara spotykała dom, w którym dziecko przed niedzielą skubnęło baranka. A kto podjadł w sobotę kiełbasy, przez cały rok w lesie napotykał żmije.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu SKARŻYSKIEGO

Najpierw jajko, potem kiełbasa

W Wielkanoc po nabożeństwie cała rodzina zasiadała do uroczystego śniadania. Pierwszą potrawą był żur z jajkiem i kiełbasą. Jedzono w kolejności - najpierw jajko, potem kiełbasa i ten zwyczaj był surowo przestrzegany. Na stole pojawiał się robiony z chleba podpiwek i wszystko to, co wcześniej przygotowano. - Dawniej potrawy nie były tak wyszukane jak dziś. Wielkanocnego mazurka nikt u nas nie znał - wspominają panie z Mostek. Kolejną atrakcją był Lany Poniedziałek. - Nie raz byłyśmy zlane - śmieją się gospodynie. Najbardziej narażone były panny. Szczególnie te urodziwe. - Ta, którą chłopcy zlali wodą, były szczęśliwe, to znaczyło, że się podobają. A lano wiadrami, nie zważając, że idzie się do kościoła. Ale nikt się na to nie obrażał, było wesoło. Bywało, że trzy razy w ciągu dnia trzeba się było przebierać i ścierać podłogę w domu - wspominają nasze rozmówczynie.

Krystyna Żmijewska, Helena Nowak, Zofia Szwed i Stanisława Dudek z Koła Gospodyń Wiejskich z Mostek troskliwie pielęgnują świętokrzyskie zwyczaje wielkanocne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie