Wódeczka z rozpuszczalnika

Ze skażonego spirytusu przeznaczonego do mycia szyb i rozcieńczania farb przygotowana była trefna wódka, którą mieszkańcy Podkarpacia wieźli koledze na weselne przyjęcie - opowiadają kieleccy policjanci. Wspólnie z funkcjonariuszami Izby Celnej przechwycili nielegalny transport.

Na trunek mogący się okazać niebezpiecznym dla zdrowia, jeśli nie zabójczym, natrafili podczas kontroli organizowanej w czwartkowe popołudnie. O godzinie 18 patrol ruchu drogowego zatrzymał w Kielcach furgonetkę marki "Ford". Wozem jechali dwaj mieszkańcy Podkarpacia - 32- i 33-latek.

- W samochodzie kontrolujący zauważyli pokaźną partię alkoholu. Butelki nie były opatrzone banderolami - opowiada Waldemar Cisowski, naczelnik sekcji kieleckiej policji trudniącej się zwalczaniem przestępczości gospodarczej.

W wozie było łącznie 305 butelek trunku opatrzonego etykietami kilku popularnych marek. Przy 33-latku policjanci znaleźli 150 fałszywych - jak informowali - banderol. Ford przewoził również 60 plastikowych litrowych butelek z żółtą nakrętką, zawierających rozcieńczalnik.

- To 96-procentowy skażony alkohol przeznaczony do mycia szyb i rozcieńczania farb. Podejrzewamy, że z niego wykonana była trefna wódka, na jaką trafiliśmy. Te plastikowe litrowe butelki bywają po zdarciu etykiet sprzedawane, jako pierwszorzędny rosyjski spirytus. Na bazarach ludzie powtarzają sobie, że dowodem jakości jest żółta nakrętka - opowiadają policjanci.

Alkohol - jak twierdzili mieszkańcy Podkarpacia - pochodził z Warszawy. Kupili go tam na stadionie X-lecia i wieźli dla kolegi, który wkrótce ma wesele.

- Wódka na bazie rozcieńczalnika miała być podana gościom. Potem wszyscy by się dziwili dlaczego po kilku kieliszkach tak bolała ich głowa - komentują policjanci. Zatrzymanym grożą wysokie grzywny, a nawet kary więzienia.