Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wójt, który się zachwiał z powodu wielkości

Rafał BANASZEK

Rozmowa ze Stanisławem Herejem, wójtem Radkowa, najmniej liczebnej gminy w województwie

* Jest pan najwyższym wzrostem wójtem w powiecie, a może i województwie. Wójt Secemina twierdzi, że ledwo mieści się pan u niego w futrynie drzwi... Miał pan jakąś ciekawą sytuację z tym związaną?

- Pewnie, że czasami o coś się zahaczyło głową. W końcu mam 196 bez kapelusza i butów. Ostatnio, gdy wchodziłem na klatkę schodową do jednego z domostw, uderzyłem głową o rant, zachwiało mną lekko, co wprawiło gospodarza w wielkie zakłopotanie.

* Jak na pana mówili koledzy w młodości, a jak określają obecnie?

- "Malutki", tak wołali na mnie w młodości, wiadomo dlaczego. Obecnie nie mam przydomku, znajomi zwracają się do mnie po imieniu.

* Wszyscy wójtowie mówią, że na wodociągi to podstawa każdej gminy. W dalszej perspektywie chcą doprowadzić kanalizację. Jak to się ma do Radkowa?

- W końcu lat 80. rozpoczęliśmy inwestycję wodociągową. Ja kontynuowałem rozpoczęte prace. Co roku zakładaliśmy wodociągi w kolejnych sołectwach. Na koniec grudnia wszystkie sołectwa i przysiółki mają doprowadzoną wodę do domów. Na terenie naszej gminy jest ponad 100 kilometrów sieci wodociągowej, około 800 przyłączy zasilanych przez trzy ujęcia wody. Jeżeli chodzi o kanalizację, nie mieliśmy ani możliwości, ani pilnej potrzeby realizowania jej równolegle z wodociągami. Prace kanalizacyjne rozpoczęliśmy w ubiegłym roku, budując reaktor o wydajności 110 metrów sześciennych na dobę. Ta przepustowość wystarczy do zaspokojenia potrzeb przynajmniej połowy sołectw, które będą podłączone do sieci kanalizacji sanitarnej. Żeby ściągnąć ścieki z pozostałej części gminy trzeba będzie wybudować jeszcze jeden taki reaktor na terenie istniejącej oczyszczalni.

* Z czego słynie pańska gmina?

- Z hodowli ryb, szczególnie karpia i sposobu jego przyrządzania, na przykład pieczonego na ognisku, w piecyku. Gmina znana jest także z dużej ilości lasów. Możemy też pochwalić się zakresem wykonanych zadań infrastrukturalnych, a więc wodociągami, drogami, kanalizacją.

* Proszę powiedzieć, co jest jej największą bolączką?

- Po pierwsze to, że jest najmniej liczebną gminą w województwie. Jest tutaj przerażająco mało mieszkańców, zaledwie 2680 osób (dane na koniec 2004 roku). Przez dwadzieścia ostatnich lat ubyło około 1000 mieszkańców. Głównym powodem takiego stanu rzeczy jest starzenie się społeczeństwa oraz wyludnienie sołectw - migracja młodego pokolenia za chlebem do miast. Mała liczba mieszkańców powoduje też, że nie mamy przyznawanych większych subwencji. Środowisko jest za skromne, żeby samo mogło zorganizować sobie miejsca pracy. Bardzo mało osób podejmuje ryzyko realizowania się w handlu, usługach. Wynika to zapewne z ubożenia społeczeństwa. Nie ma kapitału, z którym mogliby ruszyć.

* Jak pan zamierza temu przeciwdziałać?

- Cały okres poświęciłem pracy nad infrastrukturą gminy. Olbrzymi zakres został już zrealizowany. Ale to wszystko powinno iść w parze z tworzeniem miejsc pracy, czego na terenie naszej gminy nie zauważam. Nie ma cudów, nikogo się tutaj nie sprowadzi, żeby zatrzymać migrację młodych ludzi do miasta za pracą. Pomimo że są telefony, wodociągi, kanalizacja, to życie się nie odbudowuje. Mimo że powstał jeden zakład, który zajmuje się produkcją biopaliw, już są problemy ze zbytem. Zastanawiam się często, co można jeszcze zrobić, żeby zatrzymać tutaj ludzi, by zakładali własne rodziny. Myślę, że trzeba bardziej aktywizować lokalną społeczność.

* Bez czego nie wyobraża sobie pan życia?

- Zawsze wyznawałem zasadę, że enklawą jest dom rodzinny. Bez niego trudno mi wyobrazić sobie życie. W gronie rodziny dobrze się czuję, mogę się zwierzyć ze swoich problemów, a poprzez wysłuchanie zrelaksować się. Dobrze, że człowiek jakoś realizuje się w środowisku, że życie przebiega zgodnie ze stereotypami. Nie da się jednak zapomnieć o problemach ludzi, z którymi się spotykam w gminie na co dzień. Chciałoby się zapomnieć o cudzych troskach, ale nie można o tym nie myśleć.

* Czego pan nie znosi, gdy przychodzi do domu zmęczony po całym dniu pracy?

- W domu jest raczej porządek. Pracujemy razem z małżonką. Mamy ciszę i spokój, nie ma już na głowie gromadki dokuczających dzieci. Nie lubię tylko tego, jak ktoś przychodzi do mnie do domu z uwagami i pretensjami, chociaż rzadko się to zdarza.

* Każdy człowiek ma jakieś marzenia? A jakie są pańskie?

- Nie mam szczególnych marzeń, raczej takie prozaiczne i normalne. Głównie, żeby swój żywot pędzić w miarę szczęśliwie i kontynuować to, co się zaczęło. Chciałbym zostawić w tym środowisku coś, o czym ludzie będą pamiętać. Żeby mieszkańcy zapamiętali mnie jak najbardziej pozytywnie. Najważniejsze są rodzina, praca, dom i żeby szczęście było przy mnie. Tu jest moje miejsce i dom, stąd się już nie wyprowadzę.

* Gdyby wygrał pan w totolotka zawrotną sumę pieniędzy, na co by je przeznaczył?

- Przede wszystkim nie gram. Wychodzę z założenia, że jeżeli ma się szczęście w innych dziedzinach, to na pozostałe nie ma szans. Co za dużo, to nie zdrowo. Chociaż, gdy brakowało nam pieniędzy w budżecie gminy, to były deklaracje, że gdyby zagrać, a nuż wygrać, to uregulowałoby się niedobór.

* Pańskie hobby to...

- Praktycznie ogródek, krzewy, obcowanie z przyrodą. Lubię ciekawostki przyrodnicze. Jak mam wolny czas, chętnie biorę udział w zawodach strzeleckich.

* Co, według pana, liczy się w dzisiejszych czasach?

- Niestety pieniądze. Komercjalizacja życia jest zastraszająca. Często się zastanawiam, w jakim świecie przyszło nam żyć i co będzie dalej. Niedosyt pieniędzy powoduje różne sytuacje w naszym środowisku. Chciałoby się, żeby najważniejsze było współżycie, żeby człowiek człowiekowi był bratem, a nie wilkiem.

* Na koniec proszę powiedzieć, jacy ludzie panu imponują, a którzy przyprawiają o zgrzyt zębów?

- Podziwiam na pewno ludzi rzeczowych, słownych, kompetentnych, z którymi można zrobić wszystko. Nie znoszę za to tych, którzy najpierw obiecują, a później nie dotrzymują słowa albo mówią ładnie w oczy, a za chwilę powtórzą co innego w innym miejscu.

* Dziękuję za rozmowę.

Stanisław Herej

ma 49 lat. Mieszka w Radkowie. Rodzina: żona Jolanta, dzieci - Przemysław i Magdalena. Wykształcenie: średnie techniczne. Praca: Biuro Urządzenia Lasów i Geodezji Leśnej w Katowicach, 1974/75 - służba wojskowa, Urząd Gminy w Moskorzewie, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Radkowie, od 1982 roku pracownik Urzędu Gminy w Radkowie - kierownik stanu cywilnego, sekretarz urzędu, od 1990 roku wójt Radkowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie