Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wstrząsająca relacja kieleckiego podróżnika Jacka Słowaka: - Chiny to śmiertelna pułapka

Paula Goszczyńska
Paula Goszczyńska
Archiwum
Opustoszałe ulice, puste miejsca pracy, brak podstawowych produktów i wszechobecny strach – koronawirus sieje w Chinach spustoszenie. Jacek Słowak, kielecki podróżnik na bieżąco jest informowany o sytuacji w Azji przez przyjaciół, którzy znaleźli się w tej śmiertelnej pułapce i nie mogą z niej uciec.

Sytuacja przeraża
- Moi dobrzy przyjaciele podróżują od kilku miesięcy. Dwóch z nich znalazło się w Chinach w momencie, gdy zaczęło się robić głośno na temat koronawirusa – mówi Jacek Słowak. - Piszą do mnie na Whatsappie, wysyłają przerażające filmy. Tam sytuacja naprawdę wygląda bardzo źle. I pewne jest, że zagrożenie dotrze także do nas – dodaje.

Znajomi naszego rozmówcy opisują to, co jest wokół nich. A jest… spustoszenie. - Trudno kogokolwiek spotkać na ulicy, autostrady w dużych aglomeracjach, gdzie znajduje się sześć pasów w jedną stronę również zieją pustką. W centrach handlowych zazwyczaj było otwartych kilkanaście kas. Obecnie są dwie, bo nie ma więcej ludzi do pracy. Kolejki do zapłaty są na półtorej godziny i każdy boi się w nich stać – opisuje Jacek Słowak i podkreśla, że problem musi być duży, ponieważ nawet największe linie lotnicze wstrzymały loty do Chin. - Jest wiele rzeczy, które wyraźnie wskazują, że dane które podawane są przez Światową Organizację Zdrowia jakoby około 18 tysięcy osób było zarażonych, a kilkaset zmarło są mocno zaniżone – zaznacza.

Brakuje podstawowych produktów
Strach to nie jedyny problem. Jednym z głównych jest to, że w Chinach zaczyna brakować podstawowych produktów. - Wszyscy kaszlą i wiemy, że wirus przenosi się drogą kropelkową, a brakuje maseczek. Co więcej, ich cena wzrosła nawet do kilkudziesięciu złotych za sztukę. Gdy gdzieś się pojawiają to można zaobserwować awantury, bójki, prawdziwe dantejskie sceny. To walka o przetrwanie. W sklepach powoli pojawiają się pustki, brakuje wody. To wszystko jeszcze bardziej odbija się na ludziach – informuje podróżnik.

Dodaje, że wirus zaatakował w bardzo złym momencie. - Rozpoczął się chiński nowy rok i mieszkańcy bardzo się przemieszczają, wyjeżdżają do rodzin i bliskich. Tak naprawdę prawdziwą skalę zarażenia wirusem będzie można dostrzec, gdy wszyscy zaczną wracać. Dlatego w niektórych prowincjach Chin przedłużono przerwę świąteczną o kolejny tydzień. To oznacza dodatkowe dni wolne do 9 lutego. W ten sposób władze chcą powstrzymać rozwój epidemii koronawirusa – mówi Jacek Słowak.

"Lada moment dojdzie do paniki"
Jak podaje nasz rozmówca, o ile w większych miastach występuje opieka nad chorymi, tak na wsiach jest zupełnie inaczej. - Tam nikt nie bada tych ludzi. Dochodzi do takich scen, że osoby podejrzewane o zarażenie są zamykane w domach. O tym świat nie mówi. Poza tym jest za mało łóżek dla chorych. Dostałem nawet filmik, w którym kobieta z córką przychodzi do lekarza i pyta czy zostaną przyjęte, bo są zarażone. Lekarz odpowiada, że nie ma miejsc. Kobieta więc pyta, kiedy mają się zgłosić, a lekarz, że jak będą umierać. Lada moment może dojść do paniki, jeśli wirus będzie się tak szybko rozprzestrzeniał – zaznacza Jacek Słowak.

Za główne źródło pojawienia się koronawirusa uznano targ w miejscowości Wuhan w Chinach. - Uważam, że to bardzo prawdopodobne. Byłem na tym targu. Na początku zaznaczę, że w Chinach mieszka bardzo dużo biednych ludzi. Oni jedzą cokolwiek. Dlatego na tym targu obok owoców morza znajdziemy nietoperze, szczury, myszy, psy. Tam nie są stosowane żadne zasady higieny – tłumaczy kielecki podróżnik i podkreśla, że wirus prędzej czy później pojawi się w Polsce. - Posłużę się kilkoma liczbami. W latach 2002-2003 na Sars w Chinach zachorowało 8100 osób, a zmarło 747. W latach 2012-2013 na Mers w Chinach zachorowało 2200 osób, a zmarło 843. Koronawirus w ciągu miesiąca zasiał większe spustoszenie – informuje.

"Nie wstydźcie się maseczek"
Na pytanie, czy jego przyjaciele przebywający w Chinach są przerażeni odpowiada – bardzo. - Pytają mnie co robić. Proszą żeby sprawdzać granice, bo chcą się wydostać. Są uwięzieni w pułapce, ponieważ tamtejsze służby odcinają drogi i bardzo pilnują, aby nikt się nie wydostał. Loty i promy są wstrzymane. Nie wiedzą co robić, taka bezsilność jest najgorsza – mówi Jacek Słowak i dodaje, że ze swojej strony apeluje, aby ludzie z Polski nie wstydzili się nosić maseczek. - W większych skupiskach ludzi to bardzo potrzebne. Warto mieć je w swoich zapasach i po prostu używać - podkreśla.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie