Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszystko o wielkanocnych tradycjach i obrzędach ludowych na Kielecczyźnie [ZDJĘCIA]

Beata Ryń
Rozmowa z dokotr Małgorzatą Imiołek, kierownikiem Działu Edukacji Etnograficznej w Muzeum Wsi Kieleckiej

Jakie zwyczaje ludowe na dawnej wsi były charakterystyczne dla Wielkiego Czwartku?

- Jeden z ciekawszych odnotowano w miejscowości Koszyce na Ponidziu. Tego dnia, po wieczornym nabożeństwie odbywał się tam rodzaj procesji – zgromadzona młodzież, śpiewając pobożne pieśni, trzykrotnie obchodziła rynek. Na czele pochodu szedł krucyfer, wybrany młodzieniec niosący krzyż z figurą ukrzyżowanego Chrystusa. Po zakończeniu procesji, młodzi ludzie wprost z rynku biegli do rzeczki Szreniawy, aby obmyć się w wodzie. Odbywało się to w atmosferze wesołości, śmiechów i żartów. Oficjalnie zwyczaj ten miał być pamiątką przejścia Pana Jezusa przez rzekę Cedron, jednakże powszechnie było wiadome, że wszyscy praktykują go, aby zabezpieczyć się przed „bolakami i jadówkami” (czyli czyrakami i krostami). Kto nie umył się w rzece czy stawie poprzedniego wieczoru, czynił to o świcie w Wielki Piątek – czyniono tak np. w okolicach Siewierza i w powiecie pińczowskim.

Niektóre nasze ludowe tradycje wielkanocne związane były także z ogniem.

- Owszem, w niektórych miejscowościach powiatu pińczowskiego odnotowano zwyczaj palenia wieczorem w Wielki Piątek ogni sobótkowych, które w tradycji ludowej naszego regionu związane są raczej z wigilią św. Jana lub z drugim dniem Zielonych Świątek.
Inny ciekawy zwyczaj związany z Wielkim Piątkiem miał miejsce w okolicach Kielc (gmina Masłów i Niestachów). Gospodarze wychodzili przed świtem na swoje pola obsiane zbożem, by zatknąć w skiby małe drewniane krzyżyki jako ochronę od zarazy. W innych miejscowościach powiatu kieleckiego umieszczało się na polach krzyżyki z gałązek święconej palemki, co z kolei chronić miało zbiory przed deszczem, gradem i burzami.

W Wielki Piątek odbywał się także „pogrzeb żuru” .

Tak, ten obrzęd odbywał się w Wielki Piątek lub w Wielką Sobotę, a symbolizować miał bliski koniec okresu wielkopostnego i wszelkich związanych z nim uciążliwości, między innymi konieczności spożywania owego żuru – symbolu nędznej, postnej strawy. Była to swawolna zabawa, której uczestnikami byli młodzi chłopcy. Wybierali oni spośród siebie jednego i mocowali mu na głowie garnek z żurem i główką śledzia. Następnie przechodzili przez wieś, udając orszak pogrzebowy. Bezpośrednio za chłopakiem z garnkiem żuru, szedł drugi trzymając łopatę, którą znienacka uderzał w garnek, co powodowało ochlapanie żurem niosącego garnek i wywoływało gromki śmiech.
Podobnie charakteru swawolnej zabawy nabrał zwyczaj używania w tym dniu w kościołach drewnianych kołatek zamiast dzwonów, milczących w Wielki Piątek na znak żałoby. Młodzi ludzie, dla których zachowywanie ciszy, powagi i skupienia, nakazywane przez Kościół w okresie Wielkiego Postu, było wyjątkowo trudne, zaczęli zatem używać kołatek nie tylko podczas nabożeństw ale także na ulicach. Stukanie kołatkami, któremu najczęściej towarzyszyło uderzanie kijami w sztachety płotów a także krzyki i hałasy nazywane było przez samych uczestników „wyganianiem postu” .

Wielka Sobota to czas święcenia pokarmów, kiedyś wyglądało to zupełnie inaczej.

Generalnie święciło się całą żywność przeznaczoną na śniadanie wielkanocne. W duże kosze wyłożone białym płótnem wkładano pieczoną i wędzoną wieprzowinę, kiełbasy, masło, chrzan, bochenki chleba, jaja, słodkie kołacze serowe, baby drożdżowe, sól i pieprz. Pokarmy przybierano zieloną borowiną lub barwinkiem, czasami również wczesnowiosennymi kwiatkami, np. fiołkami. Święcenie odbywało się nie tylko przed kościołami, ale też powszechnie przed dworami czy koło kapliczek bądź przydrożnych krzyży, gdzie wykładano wszystko z koszy na ziemię, przybyli klękali a obecny tam ksiądz święcił pokarmy. Po powrocie do domów przekładano święcone na nakryty białym obrusem stół. Do kosza zaś zmiatano śmieci z izby, co miało chronić domostwo przed zalęgnięciem się robactwa. Nagromadzone w koszach przez święta śmieci wyrzucano zaś w miejscach, gdzie miała być zasiana rozsada kapusty, również w celu uchronienia ziarna przed robakami.
Podobne właściwości, chroniące rośliny hodowlane przed robactwem i innymi szkodnikami ( np. żabami) ale też przed burzami i gradobiciem miały resztki ze święconego (skorupy jaj, kości z mięsa), które rozrzucano w ogródkach i na polach.
Obrus (nazywany też prześcieradłem), na którym podczas Wielkanocy leżało święcone, również nabierał w przekonaniu włościan z kieleckiego szczególnych właściwości. Mianowicie podczas burzy wyniesienie przed dom takiego „prześcieradła” miało chronić budynek przed piorunami.
Również ciernie (najczęściej tarnina), święcone w Wielką Sobotę, stosowane były w naszym regionie w agrarnych praktykach magicznych. W tym dniu, w drodze powrotnej z kościoła należało poświęconą tarninę powtykać w polu w skiby, aby chroniły wysiane tam ziarno od zarazy.

Kiedy można było raczyć się poświęconym pokarmem?

- W Wielką Niedzielę. Jednak świętowanie rozpoczynano od porannej mszy rezurekcyjnej. Już w kościele winszowano sobie „wesołego Alleluja”. Podczas mszy strzelano na wiwat z kościelnych moździerzy a wokół kościołów palono ogniska bądź beczki ze smołą. Charakterystycznym elementem tego nabożeństwa i procesji rezurekcyjnej był udział tzw. straży grobowych, tj. mężczyzn przebranych w odzienie przypominające umundurowanie wojskowe, którzy trzymali straż przy grobie Chrystusa w kościele.
Po rezurekcji śpieszono do domu na świąteczne śniadanie zwane „święconym”. Młodzi chłopcy wracali biegiem, bowiem wierzono, że który parobek pierwszy do domu przybędzie, tego gospodarz pierwszy ukończy w tym roku żniwa. Śniadanie poprzedzało dzielenie się święconym jajkiem a często również obowiązkowe zjedzenie laski chrzanu, co miało chronić przez cały rok od bólów zębów, gardła i brzucha.
Niedzielę spędzano w gronie rodzinnym, przy stole. W tym dniu nie wolno było wykonywać jakichkolwiek prac w domu czy obejściu, oprócz oczywiście oporządzenia zwierząt domowych. Biesiadę urozmaicano sobie zabawą malowanymi gotowanymi jajkami, określaną mianem „wybitki”. Polegała ona na stukaniu się jajkami toczonymi po stole lub trzymanymi w rękach. Ten, czyje jajko nie pękło przy stuknięciu wygrywał i zabierał stłuczone jajka przeciwników.

Poniedziałek Wielkanocny był pełen zabaw, psot, zalotów i oblewania się wodą.

- Już w nocy z Niedzieli na Poniedziałek miały miejsce przeróżne wybryki, takie jak np. smarowanie błotem czy smołą okien sąsiadów, wciąganie na kalenice dachów rozłożonych na części wozów, wieszanie na drzewach narzędzi gospodarskich. Poszkodowanym nie wypadało jednak w tym dniu okazywać gniewu nawet za bardzo złośliwe żarty.
Wczesnym rankiem odbywały się także procesyjne obchody pól przez gospodarzy. Obchody te miały chronić zbiory od zarazy. Na czele takich procesji połączonych ze śpiewaniem nabożnych pieśni, postępowało dwóch starszych gospodarzy. Jeden z nich niósł krzyż z figurą Chrystusa ukrzyżowanego, przystrojony kolorowymi wstęgami i sztucznymi kwiatami, drugi zaś kropił pola wodą święconą. Biorący udział w tym obchodzie nazywali się „śmiguściarzami”, ponieważ zaraz po obejściu pól chodzili gromadnie od chałupy do chałupy składając życzenia pomyślności i wesołych świąt, i przyjmując drobny poczęstunek od odwiedzanych sąsiadów. Ten ostatni zwyczaj nazywany był „chodzeniem po śmiguście” i znany był na całej Kielecczyźnie. Na Ponidziu „po śmiguście” chodziły dzieci, zwykle śpiewając nabożne pieśni o zmartwychwstaniu Pańskim i otrzymując poczęstunek bądź drobne datki w odwiedzanych chałupach. Chodzenie „po śmiguście” wiązało się czasami również z oblewaniem wodą. Albowiem wzajemne oblewanie się w tym dniu wodą, czyli mokry śmigus - dyngus, było najpowszechniejszym zwyczajem nie tyko na Kielecczyźnie ale we wszystkich regionach południowej i centralnej Polski. Zwyczaj ten, łączący w sobie elementy zabawy i zalotów, praktykowany był zresztą zarówno na wsi jak i w mieście. Zwłaszcza na wsi wody musiało być dużo – do oblewania używano zatem wiader, konwi i cebrzyków. Były także specjalnie w tym celu wykonane drewniane, a w późniejszych czasach metalowe sikawki w formie wąskich tulei, zakończonych z jednej strony wąskim „dzióbkiem”, z drugiej zaś posiadający ręcznie poruszany tłok.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie