- Mam 73,5 roku i przewróciłam się 18 kwietnia w autobusie linii 54. Miało to miejsce na przystanku „Jana Pawła II-Krakowska”- napisała do nas kobieta. - Kiedy już siadałam na tylnym, bocznym siedzeniu kierowca ostro ruszył włączając się do ruchu. Upadłam z dużym impetem na podłogę. Dzięki temu,że jestem w dobrej kondycji fizycznej i wiem, jak w miarę bezpiecznie zachować się przy ewentualnym upadku wyszłam z tego z niewielkim uszczerbkiem na zdrowiu. Podniosłam się również sama i początkowo nie odczuwałam szczególnego bólu z wyjątkiem głowy, którą uderzyłam się o stopień przy tylnym siedzeniu. Najgorsze były 2, 3 i 4 dzień po wypadku. Bolało mnie całe ciało z wyjątkiem nosa, uszu i paznokci.
Dodaje, że kierowca nie zainteresował się losem pasażerki, tuż po wypadku. - Najdziwniejsze było zachowanie kierowcy, który udawał, że nic się nie stało – informuje. - Przejście do jego kabiny było od podłogi prawie do sufitu zalepione taśmami zabezpieczającymi przed dostępem pasażerów. Kiedy wysiadałam na przystanku „Al.Legionów Kadzielnia” nawet nie był uprzejmy podjechać blisko krawężnika. Po co są więc autobusy niskopodłogowe? Wysiadając na jezdnię pasażer znowu jest narażony na to, że noga utknie mu między autobusem a krawężnikiem. Sprawę zgłosiłam do Zarządu Transportu Miejskiego.
Wpadki w autobusach wyjaśnia zawsze Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji. - Po każdym takim zdarzeniu zabezpieczany jest monitoring, który pozwoli nam wyjaśnić przebieg wydarzeń – informuje Elżbieta Śreniawska, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji w Kielcach. - Kierowcy nigdy nie bagatelizują wypadku. W normalnej sytuacji, przed epidemią wychodzili z kabiny i pytali, czy coś się stało, czy nie trzeba wezwać karetki. Teraz jest to niemożliwe z powodu zagrożenia koronawirusem. W interesie kierowcy jest zainteresować się pasażerem, który ucierpiał. Mimo że jesteśmy ubezpieczeni to kierowca odpowiada z powództwa cywilnego za takie wydarzenia, nawet jeśli doszło do niego nie z jego winy. To, że się zainteresował pasażerem działa na jego korzyść w razie, gdy dojdzie do rozprawy sądowej.
Dodaje, że rocznie w autobusach jest ponad 100 takich wypadków. - Są dni, że mamy ich po 2-3. Teraz jest mniej, ponieważ jest mniejsze natężenie ruchu na ulicach. Do wypadków dochodzi głównie w godzinach szczytu, kiedy nasi kierowcy muszą wykonywać gwałtowne manewry włączając się do ruchu z zatoki, przy zmianie pasa ruchu albo dochodzi do wymuszeń pierwszeństwa na naszych kierowcach. Cierpią na tym pasażerowie - mówi.
Gazeta Lubuska. Miała 2 promile, rozbiła auto i uciekła
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?