Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyrok w procesie dotyczącym dramatycznych wydarzeń w Skarżysku i Radomiu

/minos/
Na 12 lat więzienia Sąd Okręgowy w Kielcach skazał w środę mężczyznę oskarżonego o przyczynienie się do śmierci 31-latka ze Skarżyska i 44-latka z Radomia. Wyroki usłyszały w środę także pozostałe osoby sądzone w procesie o tragedie z lata 2010 roku.

Pod koniec stycznia tego roku przed kieleckim Sądem Okręgowym zaczął się proces dziewięciu osób. Obok 38-latka z Warszawy, którego prokuratura oskarżyła o dwa zabójstwa, na ławie oskarżonych zasiadło jeszcze osiem osób ze Skarżyska, Radomia i Warszawy.

Alkohol, marihuana, śmierć

- Przyznaję się do winy, ale nie było moim zamiarem zabić - mówił w dniu rozpoczęcia procesu główny oskarżony. Pierwsza z tragedii, którymi zajmował się sąd, rozegrała się w 27 czerwca 2010 roku w Skarżysku. Czwórka z oskarżonych przyjechała wtedy do miasta by się bawić. Zaczęli w wynajmowanym mieszkaniu.

- Pili alkohol, palili marihuanę, potem przenieśli się do dyskoteki. Tu pili dalej. Około godziny 4 opuścili lokal i ruszyli do domu - relacjonowała sędzia Renata Broda.

Jedna z uczestniczek imprezy poszła sama i zgubiła się. O pomoc poprosiła napotkanego na ulicy 31-latka. Ten zgodził się ją zaprowadzić. Gdy zagubiona zatelefonował do mieszkania, gdzie trwała impreza, w rozmowę włączył się oskarżony 38-latek.

- Miał pretensje, że poszła z kimś obcym i nakazał, by przyprowadziła go do mieszkania - tłumaczyła w środę sędzia Renata Broda i dodawała, że już w przedpokoju mieszkania 31-latek był bity i kopany. Prócz 38-latka, który według ustaleń sądu zadał najpoważniejsze obrażenia, o udział w ataku oskarżeni zostali 36-latek i 25-latka. Zakrwawiona, nieprzytomna ofiara z urazami głowy została zostawiona w przedpokoju. Rankiem, gdy 31-latka nie udało się ocucić, dwaj mężczyźni, którzy nie uczestniczyli w tym co nocą działo się w mieszkaniu, mieli wynieść konającego, przewieźć windą na ostatnie piętro wieżowca i tam porzucić. Został znaleziony przez mieszkańca bloku, trafił do szpitala a miesiąc późnej zmarł.
Kopniaki w głowę i zmywanie krwi

Trzem osobom, które według jego ustaleń atakowały 31-latka, prokurator zarzucił zabójstwo, sąd nie przychylił się jednak do takiej oceny uznając, że doszło do pobicia, które skutkowało śmiercią mężczyzny. Za tę tragedię wymierzył w środę głównemu oskarżonemu karę 10 lat więzienia, zaś pozostałej dwójce 4,5 oraz 3 lat za kratami.

Mężczyźni, którzy mieli wynieść 31-latka z mieszkania, przyznali się do tego i już w trakcie procesu dobrowolnie poddali karze. Ówczesna dziewczyna a obecna żona głównego z oskarżonych, miała zmywać w mieszkaniu ślady krwi. Usłyszała zarzut utrudniania postępowania a w środę wyrok: rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz cztery tysiące złotych grzywny.

Spotkanie w agencji

Druga tragedia, o której w Radomiu było głośno, rozegrała się 19 sierpnia 2010 roku przy tutejszej ulicy Limanowskiego. Tego dnia główny oskarżony przyjechał do Radomia z dwiema innymi osobami. Według ustaleń sądu, ze znajomymi pili alkohol w agencji towarzyskiej. Wtedy do jednego z uczestników spotkania miał zatelefonować mieszkaniec miasta z informacją na temat swego 44-letniego brata.

- Mówił, że brat wygrał w kasynie 20 tysięcy złotych i pytał, czy nie ma kogoś, kto by "frajera oskubał" - mówiła sędzia Renata Broda, cytując ustalenia śledztwa.

Około godziny 19 przed blok gdzie miał pojawić się 44-latek, podjechali BMW trzej mężczyźni, w tym 38-latek związany z historią ze Skarżyska. To on i jego rówieśnik wysiedli z auta. Główny oskarżony - jak wynika z ustaleń sądu - zabrał ze sobą kuchenny nóż, a gdy 44-latek się pojawił, podszedł do niego od tylu.

- Chwycił ofiarę lewą ręką, a w prawej miał nóż. Doszło do szamotaniny, w trakcie której zadał z przeciętną siłą cios nożem w pierś. Trudno dokładnie określić, w którym momencie się to stało. Cios nie był mierzony, choć oskarżony mógł widzieć, że spowoduje ciężki uszczerbek zdrowia - argumentował sąd uzasadniając w środę, dlaczego i w tym przypadku nie przychylił się do wniosku prokuratora o uznanie ataku za zabójstwo.

Według ustaleń śledczych, gdy ranny leżał, drugi z napastników wyciągnął mu z kieszeni portfel. W środku było nie 20 tysięcy a 30 złotych.

Dwie śmierci - 12 lat

44-latek nie przeżył. Jego brat oskarżony o nakłanianie do ataku, został w środę skazany na cztery lata więzienia. 38-latek, który zdaniem sądu towarzyszył głównemu oskarżonemu pod klatką, dostał w środę 6 lat więzienia, zaś mężczyzna, który został w samochodzie, bo obawiał się, że zostanie rozpoznany przez ofiarę - 5 lat.

Głównego oskarżonego sąd skazał za to na 9 lat, łącząc kary za oba ataki na 12 lat więzienia.
- Nie ulega wątpliwości, że jego działania doprowadziły do śmierci dwóch osób - mówiła o 38-latku sędzia Renata Broda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie