Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Z najwyższego puntu widzenia” Marcin Możdżonek: Złodziej samochodu okradł nas także z marzeń [FELIETON]

Marcin Możdżonek
Wielka nieobecna na mistrzostwach świata w Eugene - murowana kandydatka do złota Anita Włodarczyk
Wielka nieobecna na mistrzostwach świata w Eugene - murowana kandydatka do złota Anita Włodarczyk Adam Jankowski
Wystartowały mistrzostwa świata w lekkiej atletyce, nie bez przyczyny nazywanej królową sportu. W Stanach Zjednoczonych, gdzie ta dyscyplina zawsze cieszyła się dużym zainteresowaniem. A i ja śledzę poczynania polskich lekkoatletów z wielką uwagą, i to nie tylko z tego powodu, że sprawiają nam wiele radości na każdej imprezie. Po prostu to, czego dokonali na ostatnich igrzyskach olimpijskich w Tokio było osiągnięciem tak wielkim, że nie sposób nie okazać szczególnego szacunku. Nawet jeśli nie uda się szybko powtórzyć takiego wyczynu. A może się nie udać, ponieważ w Japonii nasi lekkoatleci łącznie sięgnęli aż po 9 medali, z których aż 4 były złote!

Były to zresztą jedyne polskie medale z najcenniejszego kruszcu podczas IO w Tokio, uprawnione jest więc stwierdzenie, że Polska lekkoatletyką stoi, ale obecne mistrzostwa świata w USA mogą już nie być tak kolorowe. Po roku olimpijskim zawsze dochodzi do pewnych przegrupowań, czasami do zmiany warty. A niektóre zawodniczki i zawodnicy z założenia nie są w takim okresie cyklu przygotowań do kolejnych igrzysk w najwyższej formie. W każdym razie eksperci oceniają, że – tak realnie – możemy sięgnąć tym razem po 3, 4 krążki; a przy dobrych wiatrach maksymalnie po 5. Zatem ci, którzy się znają na królowej sportu nie spodziewają się, że zdominujemy czempionat w Stanach. I to nie tylko z tego powodu, że Amerykanie są bardzo mocno nastawieni, żeby u siebie pobić konkurencję i zdobyć worek medali.

Kilku naszych gwiazd zabranie przecież za Oceanem. Na czele z naszą królową rzutu młotem Anitą Włodarczyk, która nie weźmie udziału przez złodzieja. Złodzieja, który ukradł jej samochód, a ona go goniła i niestety doznała kontuzji mięśnia dwugłowego, który musiał być operowany. I jest przez to wykluczona już do końca sezonu. To jest straszna wiadomość dla sportowca, że w tak prozaicznej sytuacji pozbawia się go szansy walki o najwyższe cele. I cała praca pójdzie na marne…

W Eugene nie będzie też Marcina Lewandowskiego, który skończył karierę przez poważny wypadek swojej córki, podczas zajęć gimnastycznych. O którym wiemy, że gdyby biegał, byłby wymieniany wśród kandydatów do medalu. „Do widzenia!” powiedzieli też Kamila Lićwinko, Joanna Fiodorow, czy Piotr Małachowski. A jednak mocne szanse na miejsca na podium wskazywano przede wszystkim w konkurencjach siłowych. Co prawda kulomioci, Konrad Bukowiecki i Marcin Haratyk zawiedli, a przez eliminacje nie przebrnęła też Malwina Kopron, ale nawet bez Anity polska szkoła młotu została w USA reprezentowana bardziej niż godnie! Paweł Fajdek z Wojtkiem Nowickim zdominowali konkurs rzutu młotem w imponującym stylu. Ten pierwszy zdobył piąty tytuł mistrza świata z rzędu, a drugi srebrny medal! Przed Pawłem do pobicia już tylko rekord Bubki. Ma 33 lata i myślę, że jest w stanie tego dokonać. Mamy również miłą niespodziankę. Swój „american dream” spełnia Katarzyna Zdziebło, która poprawiając rekord kraju w chodzie na 20 km zdobyła srebrny medal, a przed nią jeszcze jeden start na dłuższym dystansie!

Szczerze przyznam, że wydawało mi się, iż po olimpijskim złocie wydawało mi się, że mamy kim biegać w sztafecie 4x400 metrów w mikstach. Ostatecznie okazało się jednak, że syndrom „sezonu poolimpijskiego” dał się we znaki przede wszystkim naszym specjalistom od najdłuższego sprinterskiego dystansu. Choć oczywiście zamieszanie wokół postawy Anny Kiełbasińskiej nie pomogło reszcie zespołu w optymalnym przygotowaniu do rywalizacji na bieżni. I to bez dwóch zdań! Tyle że różnica, jaka dzieliła naszą sztafetę od medalu była zbyt wielka, aby nawet najlepsza atmosfera mogła wpłynąć na zniwelowanie dystansu do „brązowych” Amerykanów. Po prostu olimpijska forma gdzieś uleciała, a z tego co słyszałem w kuluarach – Karol Zalewski w sprawdzianach był lepszy od pozostałych naszych panów o co najmniej półtorej sekundy. A przy takiej dysproporcji po prostu nie sposób było spodziewać się powtórki z Tokio. I to jeszcze przed „aferą Kiełbasińskiej”, z którą ewidentnie nie poradził sobie trener Aleksander Matusiński, ale o tym napiszę innym razem.

I tak – zdroworozsądkowo – musimy podchodzić do naszych medalowych aspiracji w lekkoatletycznych mistrzostwach świata. Nie wszyscy, i to z założenia, priorytetowo traktują ten sezon, a warto przy tym pamiętać, że mistrzostwa świata w Eugene zostały przesunięte z powodów pandemicznych. Dlatego te następne odbędą się już za 3 lata. Szkoda tylko, że zorganizowane zostaną w Tokio, a nie w Chorzowie, gdyż to właśnie Stadion Śląski był jednym z 4 głównych pretendentów do przeprowadzenia tej imprezy. Szczerze żałuję, że Japończycy pobili polską kandydaturę, bo ja z miłą chęcią wybrałbym się do Chorzowa i na żywo oglądał zmagania najlepszych lekkoatletów. Na najwyższym poziomie, są to bowiem zawody niezwykle widowiskowe. Cóż, wszystko jednak wskazuje, że – nawet w sezonie poolimpijskim – jesteśmy mocniejsi na bieżniach i rzutniach niż nasza lekkoatletyczna federacja organizacyjnie, przy zielonym stoliku, przy którym przyznawane są prawa do organizacji kolejnych wielkich imprez w tej dyscyplinie sportu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie