Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z pracy strażaka na pewno nie zrezygnuję

Rozmawiał w Soczi Przemysław Franczak
Rozmowa ze Zbigniewem Bródką, złotym i brązowym medalistą olimpijskim

Wróci Pan do Polski jako podwójny medalista olimpijski. To może być skok w inną przestrzeń.
Naprawdę nie wiem, co mnie czeka. To pewnie będzie wielki szok, jeszcze większe zdziwienie, może chaos. Ale z chłodną głową poradzę sobie z tym. Najważniejsze, że zrealizowałem marzenia.

Jakie to uczucie?
Teraz czuję się naprawdę spełniony. Gdybym wracał z tym jednym złotem za start indywidualny, to pozostałby taki niedosyt. Start w biegu drużynowym był dla mnie bardzo ważny ze względu na chłopaków. W końcu wspólnie trenowaliśmy i pracowaliśmy na ten sukces. Mieliśmy brązowy medal z mistrzostw świata i wierzyliśmy, że stać nas na powtórzenie tego wyniku.

Przed biegiem na 1500 metrów rozmawiał Pan z żoną, udzieliła Panu wtedy paru rad. Też też coś podszepnęła?
Tym razem motywowała mnie, żeby wyszedł mi jeszcze ten jeden bieg. Właśnie dla kolegów. Słuchaj, mówiła, ty już zrobiłeś swoje, ale inni też będą ci wdzięczni, jeśli im pomożesz. Jesteś mocny, postaraj się.

Mądre słowa.
Żona to moja ostoja, rodzina w ogóle. Bez nich nie byłbym tu, gdzie jestem.
Po tych sukcesach nie zastanawia się Pan nad rezygnacją z zawodu strażaka albo choć zawieszeniem obowiązków?
Nie ma takiej opcji. To jest dla mnie odskocznia. Nie mógłbym też tego zrobić kolegom z jednostki. Oni też mi pomogli, bardzo mnie motywowali. Jak się dowiedziałem, że zrobili w trakcie igrzysk strefę kibica... Wspaniała sprawa, choć przed pierwszym startem byłem sparaliżowany świadomością, że wszyscy tak na mnie liczą. Ale potem, jak zdobyłem złoty medal, to w biegu drużynowym było już łatwiej.

A jeżeli pojawią się propozycje z zagranicznych zawodowych grup?
Nie biorę takiej możliwości pod uwagę. Mam rodzinę, nie wyobrażam sobie, żeby gdzieś szukać szczęście w świecie.

A pojawiły się kiedyś takie oferty?
Tak, z Holandii, ale jeszcze zanim zacząłem pracować w straży

W Polsce brakuje czegoś jeszcze po profesjonalnym torem?
Trudne pytanie. W naszych przygotowaniach olimpijskich na pewno nie wszystko było kolorowo, brakowało pewnych rzeczy. Przez ostatnie lata nie byliśmy choćby na zgrupowaniach wysokogórskich, które były za drogie. Cieszę się, że mimo wszystko odnieśliśmy duży sukces. Na pewno jednak jest wiele rzeczy do poprawienia.

Kiedyś będziemy w stanie ugryźć Holandię?
Do tego trzeba wielu zmian, wielu lat treningów. Musimy dysponować dużo silniejszą grupą zawodników. U nich trenuje mnóstwo ludzi, mają dużą selekcję. Są, można powiedzieć, producentem mistrzów. To, co zrobili w Soczi, to coś niesamowitego. Choć podejrzewam, że takie igrzyska będzie im ciężko w przyszłości powtórzyć. Zgarnęli większą część medali, inne potęgi nie istniały.

Właśnie. Niemcy, Amerykanie i Norwegowie zostali bez medali. Szok.
Na pewno przeżyli wielki zawód. Nie wiem, może wyluzowali, że mają wspaniałe bazy, warunki i na torze nie byli tak agresywni?

Agresywni jak Polacy.
My motywowaliśmy się myślę, że musimy zrobić teraz wszystko, żeby coś w tym naszym łyżwiarstwie zmienić. To była taka walka o przyszłość. Bo jeśli ten tor nie powstanie, to za jakiś czas nie będzie w Polsce łyżwiarstwa. Wiem, ile treningów, wyrzeczeń kosztuje dojście do takiego poziomu. Żebyśmy mieli następców, muszą być spełnione podstawowe warunki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie