Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z wizytą u etiopskich plemion

Marzena Kądziela
Dorsi mieszkają w bambusowych domach w kształcie słoniowych głów.
Dorsi mieszkają w bambusowych domach w kształcie słoniowych głów. M. Kądziela
Nie ma szans na zrobienie zdjęć u Mursich czy Hamerów bez zapłaty. O bezinteresownej gościnności też nie ma co marzyć.
Etiopskie plemiona

Etiopskie plemiona

Plemiona Południowej Etiopii, choć nie do końca znają wartość pieniądza, zawzięcie o niego walczą.

Jedziemy do krainy Konso w południowej Etiopii. Od nich zaczynamy wędrówkę po etiopskich plemionach. Asfaltowe drogi skończyły się, tak samo jak mosty. Drogi po deszczu zamieniają się w rude bajora. Zatrzymujemy się na wzgórzu, z którego roztacza się widok na zieloną dolinę. Wśród drzew dostrzegam okrągłe chaty. Za chwilę zetkniemy się z plemieniem Konso, rolnikami uprawiającymi zboże, warzywa, owoce. Na spotkanie wybiega pół wioski. Kobiety ubrane są w pasiaste spódnice. Niektóre mają odsłonięte piersi, inne noszą zachodnie koszulki, zapewne otrzymane od turystów. Na szyjach, szczególnie młodszych kobiet zauważam dziwne wisiorki złożone z guzików, gwoździ, fragmentów bransoletek od zegarków, obcinaczy do paznokci, spinaczy…

Zagroda z czerwonymi figurami

Zaglądamy do jednej z zagród. Gospodarz oprowadza nas pomiędzy okrągłą chatą, spichlerzem, szałasem, który jest schronieniem dla domowych zwierząt, piecem do wypieku placka z tiefu, etiopskiego zboża.

Zza drewnianej ścianki uderzają w oczy jaskrawoczerowne figurki. Są bardzo smukłe i wysokie. Stoją na betonowej płycie. Pod nią spoczywają szczątki zmarłego niedawno gospodarza. Figury przedstawiają zmarłego i jego żony. Za pomocą szczegółów, takich jak miecz, manierka pokazano cechy charakteru pochowanego. Nie zapomniano też o wyrzeźbieniu zegarka na ręce, co oznacza, iż gospodarz był człowiekiem nowoczesnym i majętnym.

Różne pogrzeby

Konso przywiązują wielką wagę do uroczystości pogrzebowych. Inaczej przebiegają, gdy umiera kobieta, dziecko czy bogaty gospodarz. Po zgonie starszej kobiety zbierają się członkowie jej rodziny i sąsiedzi, by za pomocą śpiewu, tańca i klaskania w dłonie robić wiele hałasu. Ma to pomóc duszy zmarłej w spokojnej wędrówce w zaświaty. Kobiety smarują twarz zmarłej masłem, zdejmują wszelkie ozdoby, owijają w płótno i w skórę kozią i zakopują do dołu. Pogrzeb dziecka odbywa się bez śpiewu i tańców. Członkowie plemienia uważają bowiem, że małe dziecko jeszcze nie ma duszy, która pojawia się dopiero u dorosłego człowieka. Po dwóch dniach czuwania nagie ciało dziecka zakopuje się w dole. Najciekawszy jest pochówek plemiennych bogaczy, bohaterów i wodzów Konzo. Po śmierci mężczyzny usuwa się z jego ciała wszelkie wnętrzności, wyłupuje się gałki oczne, w miejsce których wkłada się skorupy jaj.

Ciało balsamuje się i umieszcza na kilka lat w specjalnych skalnych niszach daleko za wioską. Miejsce spoczynku odwiedzane jest często nie tylko przez rodzinę zmarłego, ale i innych członków jego plemienia. Dopiero po latach buduje się rodzinny grobowiec w zagrodzie lub na polu niedaleko domostwa. Tam umieszcza się wyjęte ze skalnych nisz kości gospodarza. Na grobowcu ustawia się totemy - czyli podobizny ludzi wykonane z drewna. Właśnie takie, jakie oglądaliśmy w wiosce.

Z talerzykami w wargach

Mursi to chyba najmniej przyjazne etiopskie plemię. Aby dostać się do którejś z ich wiosek, trzeba wcześniej to ustalić z wodzem i zapłacić za wstęp. Ale, jak mówi przewodnik, nie jest to gwarancją przyjęcia. Może się okazać, że Mursi są pijani, albo wyprowadzeni czymś z równowagi. Wtedy lepiej im się nie pokazywać. Potrafią być agresywni i robić użytek ze swej broni. Broń palna, szczególnie kałasznikowy, to jeden z niewielu przedmiotów "cywilizacyjnych" i choć oficjalnie nie wolno jej posiadać, na południu kraju ma ją większość mężczyzn, którzy otrzymali karabin choćby z okazji wkroczenia w wiek dorosłości.

Kobiety Mursi znane są ze specyficznego sposobu ozdabiania swych twarzy. Jeszcze jako dziewczyny przecinają sobie dolną wargę i wkładają w nią gliniany lub rzadziej drewniany talerzyk. W miarę dorastania w wardze umieszcza się coraz większą ozdobę, która może dochodzić nawet do 35 centymetrów średnicy! Nam wydaje się to odrażające, dla nich jest to piękne i powabne. Podobno przed wiekami kobiety w ten sposób chciały odstraszać handlarzy niewolników.
Mursi, mimo iż żyją w wioskach oddalonych od wszelkiej cywilizacji, nauczyli się zarabiać. Nie ma mowy, by zrobić komuś zdjęcie bez zapłaty w wysokości dwóch birów (ćwierć dolara) i to każdemu, kto jest na fotce. Pilnują tego fotografowani i obserwujący to współplemieńcy.

Hamerki ze zjełczałym "pudrem"

Bardziej przyjaźnie nastawieni do turystów są Hamerowie, choć i u nich trzeba płacić za każde zdjęcie. Stąd na większości zdjęć widzimy piękne Hamerki odziane w kozie skóry, ozdobione setkami koralików, metalowymi bransoletami i obrożami z banknotami w rękach. Najciekawsze jest to, że zarówno Hamerowie, jak i Mursi nie bardzo potrafią robić pożytek z pieniędzy. Najczęściej mężczyźni kupują za nie broń, albo alkohol.

Zarówno mężczyźni jak i kobiety włosy zaplecione mają w drobniutki warkoczyki. Ciemną skórę pokrywa "puder" czyli zjełczałe masło zmieszane z rudą glinką. Ta sama maź o niezbyt przyjemnej dla nas woni pokrywa włosy. Hamerki, by dodać sobie urody i pokazać swą odwagę nacinają ciało nożem lub żyletką, a podczas zabaw są okładane przez mężczyzn cienkimi witkami. Która ma więcej blizn, ta ma większe wzięcie i powodzenie.

Ale nawet największe Hamerskie seksbomby nie są zwalniane ze swych obowiązków. To do nich, podobnie jak do wszystkich kobiet etiopskiego południa, należy zaopatrywanie domostwa w wodę, drewno na opał, zajmowanie się kuchnią, dziećmi, gospodarstwem domowym, a nawet budowaniem chat. Mężczyźni wypasają bydło, walczą i… wylegują się w cieniu drzew.

Skoki przez krowie grzbiety

Hamerowie słyną z uroczystości, szczególnie wprowadzania chłopca w wiek męski. Chłopak najpierw kilka dni samotnie przebywa w buszu zdobywając wodę i pokarm. Gdy wraca do domu, maluje ciało i zostaje poddany najważniejszej próbie. Musi przebiec kilka razy po krowich grzbietach. Nie wolno mu z nich spaść, bo to zwiastuje nieszczęście. Gdy próba się powiedzie, ojciec wskazuje chłopakowi dziewczynę, która będzie jego żoną. Od tej pory może też zapuścić włosy, które będzie można splatać w warkoczyki.

Tkacze ze "słoniowych" domów

Dorsi to plemię, które żyje w górach, w wysokich na kilkanaście metrów chatach przypominających głowę słonia. Starszy mężczyzna tłumaczy nam, że chaty buduje się tak, jak przed setkami lat, by uszanować danych mieszkańców tej krainy, czyli właśnie słonie. Domostwa z bambusa można łatwo rozmontować i przenosić w inne miejsce. W środku nie ma światła, jest za to drażniący nozdrza dym. Ogień na palenisku pali się tu przez cały czas. Wnętrze składa się z kilku pomieszczeń: sypialnej, gościnnej, spiżarni i obórki dla zwierząt. - Noce w górach są naprawdę chłodne, dlatego Dorsi mieszkają razem ze zwierzętami. Razem jest im po prostu cieplej - tłumaczy przewodnik.

Mieszkańcy wioski trudnią się rolnictwem, hodowlą zwierząt, ale nade wszystko tkactwem. W każdym niemal domu znaleźć można krosna, a tajniki rzemiosła przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Tkaniny, jakie tu powstają są niezwykle kolorowe. Oglądamy je na niewielkim targu. Kupujemy szale, obrusy i śmieszne wełniane czapeczki, by już w Polsce przypominały nam wizytę w dalekim afrykańskim kraju.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie