To dlatego, że o wymianę bakterii i wirusów u maluchów nie trudno, tym bardziej, że ciągła zmiana pogody oraz zniesienie kwietniową ustawą wymogu stosowania filtra ochronnego w żłobkach także temu sprzyja. Dyrektorzy placówek opiekuńczych dla najmłodszych podejmują rozmaite starania o zminimalizowanie ryzyka roznoszenia się wirusów w przedszkolu czy żłobku. Począwszy od częstego wietrzenia sal, po zobowiązania umowami rodziców do nieprzyprowadzania chorych dzieci. Niepubliczne placówki ograniczają liczebność grup do maksymalnie 13 -15 dzieci. Tego warunku niestety nie mogą zapewnić publiczne placówki, w których liczebność grup sięga nawet 30 maluchów.
Niania lub babcia chorowania nie wykluczy
Pediatrzy niemal jednogłośnie przyznają, że każde dziecko rozpoczynając uczęszczanie do jakiejkolwiek grupy dzieci jest narażone na kontakt z zarazkami i infekcjami. Zdaniem wielu lekarzy tylko poprzez kontakt z chorobami we wczesnym etapie dzieciństwa, dziecko może wytworzyć własną odporność, a wyniku tego mniej chorować w szkole i dorosłym już życiu. Bywają dzieci mniej i bardziej odporne, które chorują raz albo niemal bez przerwy łapią coraz to nowe infekcje. Rodzice w obawie przed chorowaniem swoich pociech wolą zostawić je w domu, nawet kosztem ich edukacji i integracji z rówieśnikami.
- Wcale nie jest powiedziane, że jeśli dziecko nie pójdzie do żłobka czy przedszkola tylko zostanie w domu z nianią lub babcią to nie będzie chorować. W takiej sytuacji zostanie jedynie ograniczona liczba godzin, w których dziecko ma kontakt z czynnikami sprzyjającymi infekcjom. Narażone na kontakt z zarazkami jest przecież w wielu innych miejscach, jak chociażby podczas zabawy w piaskownicy czy zakupów z opiekunem - mówi pediatra dr Iwona Krupowies, ordynator oddziału neonatologii katowickiego Szpitala Położniczo-Ginekologicznego.
Czy dziecko będzie chorować można sprawdzić jedynie posyłając je na zajęcia z rówieśnikami. To, w której placówce jest tego najmniejsze ryzyko rodzice mogą zweryfikować sami. Metoda, która pozwoliłaby całkowicie wyeliminować choroby jeszcze nie istnieje. Jednak powstają coraz to nowe rozwiązania, które ograniczają rozprzestrzenianie się wirusów.
- Jedną z nich jest instalacja powietrznej pompy ciepła, którą wykorzystuje się do chłodzenia pomieszczeń. Wykorzystanie takiej pompy w pomieszczeniach pobytu dzieci w żłobkach lub przedszkolach zapewnia odpowiednią dla ich zdrowia temperaturę oraz parametry powietrza wentylacyjnego. Pozwala też uniknąć przeciągów, które często wywołują przeziębienia lub inne problemy zdrowotne. Dodatkową zaletą tego rozwiązania jest możliwość izolacji maluchów w trakcie intensywnego pylenia roślin - mówi Tomasz Wojtczak z Opiekaprojekt.pl, programu realizującego budownictwo nowoczesnych żłobków i przedszkoli.
Żłobkowe i przedszkolne chorowanie w Europie
W Hiszpanii choroby dzieci niemal wpisane są w program przedszkolny. Posyłając dziecko do takiej placówki rodzice z góry zakładają wzrost zachorowań ich maluchów. Niemieckie przedszkolanki uczulają rodziców, by zostawiali dzieci z gorączką lub przeziębieniem w domu, bo zarażają inne. Dziecko zakatarzone i kaszlące w przedszkolu za Odrą to nic niezwykłego. Szwedzi natomiast przekonują, że najlepsze dla dziecka jest hartowanie go od najmłodszych lat. W kraju Trzech Koron, obok placówek, gdzie każdego dnia dzieci spędzają kilka godzin na dworze bez względu na pogodę, można znaleźć też takie, gdzie cały dzień pobytu na zewnątrz wpisany jest w harmonogram zajęć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?