Zarabiają niszcząc drzewa. Stroiszowcy to prawdziwa plaga lasów
Przed 1 listopada strażnicy leśni mają pełne ręce roboty. Trwa akcja „Stroisz”. W naszych lasach wprowadzono całodobowe patrole, często we współpracy z policją i innymi służbami. W wybranych miejscach montowane są foto pułapki. Organizowane są kontrole punktów sprzedaży stroiszu. Jak się okazuje, duża część oferowanych na rynku gałązek jodłowych pozyskiwana jest nielegalnie. . Szczególnie teraz, przed dniem Wszystkich Świętych kradzieże stroiszu, czyli drobnych gałązek jodłowych, przybierają na sile. Są one wykorzystywane do robienia stroików i wieńców. Choć w nadleśnictwach, szczególnie na południu Polski można go kupić - gałęzie pochodzą z drzew wycinanych planowo, złodziei nie brakuje. - To problem w niemal całym województwie świętokrzyskim. Gdzie rosną jodły, pojawiają się i stroiszowcy. Na naszym terenie proceder udało się ograniczyć, złodzieje przenieśli się w inne okolice, ci ze świętokrzyskiego są łapani przez strażników nawet w okolicach Radomia czy Kozienic - mówi Piotr Fitas, nadleśniczy Nadleśnictwa Suchedniów.
Stroiszowcy niszczą drzewa
Jak wygląda proceder? Grupy ludzi ogałacają z gałęzi jodły. Najczęściej te młode. Potem wiążą je w pęczki i znoszą w umówione miejsce, gdzie już czeka samochód. Uszkodzone drzewko w najlepszym razie będzie się regenerować przez kilka sezonów, jednak często z braku aparatu asymilacyjnego obumiera. Złodzieje podczas jednej wyprawy potrafią zniszczyć nawet kilkanaście arów gęstego odnowienia jodłowego. A sztandarowe drzewo Puszczy Świętokrzyskiej od pewnego czasu i tak ma się nie najlepiej. - Jodły potrzebują wilgoci, a poziom wód gruntowych się obniżył. Drzewa są osłabione, coraz częściej padają ofiarą szkodników i pasożytów. W dodatku jodła rośnie bardzo wolno. Rozmiary 10 - letniej sosny osiąga dopiero w wieku 40 lat - wyjaśnia Piotr Fitas.
Kary są za niskie, złodzieje nic sobie z nich nie robią
Straż Leśna działa skutecznie, co roku na gorącym uczynku łapani są stroiszowcy. Zwykle ci sami. Leśnicy dobrze ich znają. Ten "biznes" to często rodzinna tradycja, przechodząca z pokolenia na pokolenie. Problemem jest obowiązujące prawo. Kradzież stroiszu, nie ważne na jaką skalę, jest wykroczeniem, a nie przestępstwem. Złodzieja można ukarać mandatem w wysokości do 500 złotych, albo skierować sprawę do sądu. Ten w najlepszym razie nakłada grzywnę, nie przekraczającą 5 tysięcy złotych. - Ukarani stroiszowcy "odrabiają" sobie tę stratę, po raz kolejny jadąc do lasu po gałązki. Póki nie zmieni się kwalifikacja prawna tego procederu, nic więcej nie możemy zrobić - przyznaje nadleśniczy Fitas.
Coraz częściej kradną też mech
Każdego roku na terenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu ujawnianych jest ponad 60 przypadków zorganizowanych kradzieży stroiszu. Coraz częściej łupem speców od łatwego zarobku padają także chronione mchy, z których robione są ozdobne kompozycje na groby, "lasy w butelce". Mech służy też do pokrywania dachów i ścian "zielonych domów".
Kupując wiązankę lub wieniec na grób bliskich czy inne ozdoby na bazie roślin leśnych, warto zapytać o pochodzenie gałązek i innych elementów, z których została zrobiona. Uczciwy nabywca otrzymuje w nadleśnictwie odpowiedni dokument potwierdzający legalność zakupu.
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?