Zbadają, czy nasza ziemia się trzęsie

Rejon Kielc uznawany jest za asejsmolgiczny, czyli taki, na którym nie dochodzi do trzęsień ziemi, ale jak mówi profesor Aleksander Guterch, kierownik pracowni sejsmologicznych badań litosfery PAN, tak naprawdę takich terenów nie ma. - Uważamy, że tu nie ma drgań, bo nikt tego nie bada - wyjaśnia i przywołuje przykłady na przykład Muzeum Narodowego w Warszawie postawionego w sporej odległości od brzegu Wisły, ale na skarpie. Po badaniach okazało się, że mikrodrgania są tak duże, iż nie ma mowy o stałej wystawie ceramiki, można pokazywać ją tylko czasowo.

Obserwacje sejsmologiczne wykorzystywane są głównie na terenach, gdzie prowadzone są prace górnicze, a jak wiadomo, w okolicy Kielc działa sporo zakładów tego typu. Także na terenie miasta były trzy, już nieczynne kopalnie.

- W większości kamieniołomy pracują metodą strzałową i nie znamy ich oddziaływania na środowisko - mówi Robert Urbański, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska UM. - Interesujący jest też wpływ na zbiorniki wód podziemnych, przecież to z nich czerpiemy wodę.

Stacje sejsmograficzne mają zostać ustawione na Karczówce, w Promniku, Dyminach oraz na górze Domaniówka nad Masłowem. - Musimy znaleźć miejsca, gdzie nic nie będzie zakłócało pracy aparatury - mówi Marian Hościłowicz, zastępca dyrektora instytutu geofizyki PAN. - Ustawimy je tuż po zejściu śniegu.

Dyrektor zapewnia, że w razie potrzeby np. planów budowy osiedli lub dużych budynków stacje można przenieść, by poddać badaniom interesujący teren. Już po dwóch tygodniach obserwacji można uzyskać wiele danych. Do współpracy przy ich opracowywaniu zostanie zaproszony Uniwersytet im. Jana Kochanowskiego.

Montaż stacji nie jest kłopotliwy, a dane przekazywane są drogą radiową do centrali w Warszawie. Do tej pory na terenie Polski działa 39 stacji sejsmograficznych.