Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ze śpiworem i... odsysaczem jadu skorpiona - lekarz z Sandomierza o przygodzie na Saharze

Dorota KUŁAGA
Siedem dni Jacek Łabudzki spędził na Saharze. Przebiegł w tym czasie ponad 200 kilometrów.
Siedem dni Jacek Łabudzki spędził na Saharze. Przebiegł w tym czasie ponad 200 kilometrów. archiwum prywatne
Jacek Łabudzki z Sandomierza świetnie spisał się w Maratonie Piasków. Podzielił się z nami wrażeniami z siedmiu dni spędzonych na pustyni w Maroku.

Jacek Łabudzki

Maraton Piasków był dużym wyzwaniem. - Ale wrażenia z tej imprezy są niesamowite – opowiadał lekarz z Sandomierza, który w klasyfikacji open zajął wysokie

Maraton Piasków był dużym wyzwaniem. - Ale wrażenia z tej imprezy są niesamowite – opowiadał lekarz z Sandomierza, który w klasyfikacji open zajął wysokie 67 miejsce. archiwum prywatne

Maraton Piasków był dużym wyzwaniem. - Ale wrażenia z tej imprezy są niesamowite - opowiadał lekarz z Sandomierza, który w klasyfikacji open zajął wysokie 67 miejsce.
(fot. archiwum prywatne)

Jacek Łabudzki

Urodził się 4 stycznia 1960 roku w Krakowie. Od wielu lat mieszka w Sandomierzu. Ma żonę Beatę, synów Piotra - 27 lat, Bartłomieja - 23 lata i Kacpra - 13 lat. Jest lekarzem pediatrą, pracuje w Centrum Medycznym "Rokitek" w Sandomierzu i w jego filii w Koprzywnicy. Jest etatowym medalistą Ogólnopolskich Igrzysk Lekarskich w Zakopanem w lekkiej atletyce, z powodzeniem startuje w maratonach, zaliczył też dwa biegi na 100 kilometrów w Szwajcarii, słynny Spartathlon z Aten do Sparty, którego trasa liczy 246 kilometrów oraz Ultra-Trail du Mont-Blanc. Hobby - bieganie, turystyka górska.

Musiał się zmagać z temperaturą dochodzącą do 46 stopni, przeżył burzę piaskową, w sumie w ciągu tygodnia na pustyni przebiegł ponad 200 kilometrów. Jacek Łabudzki z Sandomierza jako jedyny zawodnik ze świętokrzyskiego ukończył Marathon des Sables, czyli Maraton Piasków, który odbył się na Saharze na południu Maroka.

To była 27. edycja tego biegu, który odbywa się na Saharze. Wystartowało w nim ponad 850 osób z całego świata, a ukończyło go 795 biegaczy. Na wysokim 67 miejscu w klasyfikacji open uplasował się Jacek Łabudzki. Był drugi z sześcioosobowej grupy Polaków, najwyżej - na 48 pozycji - był Zbigniew Malinowski. Dodajmy, że w kategorii 50-latków lekarz z Sandomierza był ósmy w gronie 135 osób. Na mecie wszyscy uczestnicy otrzymali pamiątkowe medale i koszulki, które mają dla nich bezcenną wartość.

BURZA PIASKOWA I... GRADOWA

Pierwszy etap tego ekstremalnego biegu liczył 33 kilometry, najdłuższy 82 kilometry. Ostatniego dnia zawodnicy mieli do pokonania 15,5 kilometra, ale po wydmach wielkości Gór Świętokrzyskich. - Świadomie zacząłem wolno, żeby się nie "zajechać". Później sukcesywnie poprawiałem swoją pozycję - opowiadał Jacek Łabudzki. Cały czas biegli po Saharze. - Podłoże było różne, od piachu, przez kamienie, góry skaliste. Plenery były niesamowite. Burzę piaskową też przeżyliśmy, o dziwo po niej była jeszcze burza gradowa, bo wtedy było gwałtowne załamanie pogody. Było dużo atrakcji. Temperatura przez pierwsze dwa dni była bardzo wysoka, około 46 stopni przy piasku. Ale później był lekki wiaterek i nie było już tak gorąco - dodał Jacek Łabudzki.

Śpiwór i... odsysacz jadu skorpiona

Śpiwór i... odsysacz jadu skorpiona

Każdy z uczestników Maratonu Piasków miał 10-kilogramowy plecak. Oprócz 5 kilogramów jedzenia konieczny był też odpowiedni sprzęt, który wymagali organizatorzy. - Musiały tam być: śpiwór, flara, czyli jakby petarda na wypadek pobłądzenia w nocy, kompas, rzeczy sanitarne, specjalna pompka - odsysacz jadu skorpiona - mówił Jacek Łabudzki.

DWA TYSIĄCE KALORII NA DZIEŃ

Każdy z uczestników Maratonu Piasków posiłki musiał sobie zagwarantować we własnym zakresie - w plecaku mógł mieć 5 kilogramów jedzenia na cały bieg. - Mieliśmy liofilizaty, czyli suchą karmę. Zalewaliśmy je wrzątkiem i mieliśmy dobre potrawy, na przykład kurczaka z kaszą kuskus, pastę carbonara z szyneczką, strogonowa z ryżem. Na trasę braliśmy jeszcze słodkie batony i żele. Odżywianie mieliśmy świetnie dopracowane. Bardzo dobrze się regenerowaliśmy. Ja po żadnym etapie nie miałem dość tego maratonu, a niektórzy zawodnicy z innych państw nie wytrzymali jego trudów - mówił Jacek Łabudzki.

Organizatorzy zapewniali uczestnikom wodę, średnio dziesięć litrów na dzień. - Zwykle siedem-osiem litrów wypijałem, a resztę przeznaczałem na przygotowanie potraw i mycie. Przed startem każdy z zawodników musiał wziąć półtora litra wody. W kolejnych punktach kontrolnych tak samo. Jak ktoś nie wziął wody, to była kara, jak wziął za dużo - też była kara. Wszystko robione było tak, żeby były jak najbardziej wyrównane szanse. Jedzenie było sprawdzane przed pierwszym etapem. Każdy musiał mieć w plecaku minimum 14 tysięcy kalorii, a więc przynajmniej 2 tysiące kalorii na dzień - opowiadał nasz jedynak w tym trudnym biegu w Maroku.

W RYTMIE AUTOSTRADY DO PIEKŁA

Plecak przed startem musiał ważyć 10 kilogramów. Oprócz 5 kilogramów jedzenia konieczny był też odpowiedni sprzęt, który wymagali organizatorzy. - Śpiwór, flara, czyli jakby petarda na wypadek pobłądzenia w nocy, kompas, rzeczy sanitarne, taka specjalna pompka - odsysacz jadu skorpiona. Ja skorpiona nie widziałem, ale wcześniej niektórzy ich podobno doświadczyli i dlatego organizatorzy woleli się przed tym zabezpieczyć - mówił Jacek Łabudzki.

Poza tym organizatorzy dali uczestnikom berberyjskie namioty z dywanikiem. Czasu na odpoczynek było jednak niewiele. O godzinie 5.30 wszyscy musieli być na nogach, a później w rytmie piosenki AC/DC "Autostrada do piekła" wyruszali w trasę. Oczywiście, w trakcie Maratonu Piasków zawodnicy nie mieli dostępu do telefonów komórkowych. Jedyny kontakt ze światem był za pośrednictwem Internetu. Dziennie mogli wysłać jednego meila o wielkości do tysiąca znaków.

10 litrów wody na dzień

10 litrów wody na dzień

Organizatorzy zapewniali uczestnikom wodę, średnio dziesięć litrów na dzień. - Zwykle siedem-osiem litrów wypijałem, a resztę przeznaczałem na przygotowanie potraw i mycie. Przed startem każdy z zawodników musiał wziąć półtora litra wody. W kolejnych punktach kontrolnych tak samo. Jak ktoś nie wziął wody, to była kara, jak wziął za dużo - też była kara - opowiadał nasz jedynak w tym biegu.

JAK NA RAJDZIE PARYŻ-DAKAR

W trakcie siedmiu dni spędzonych na pustyni Jacek Łabudzki schudł trzy kilogramy. - Ale wszystko było pod kontrolą. Nie było takiego dnia, żebym miał dość, żebym był na granicy wyczerpania - podkreślał. Udział w tej imprezie był niesamowitym przeżyciem. - Niepowtarzalne krajobrazy, trudne do przewidzenia sytuacje. Biegliśmy, a tu nagle pojawiały się dzieci berberyjskie, mimo że nie było żadnej wioski. Później przy trasie spacerowało stado wielbłądów. Wrażenia nie do opisania. Zresztą nie spodziewałem się takiej imprezy. Nawet nie ze względu na ekstremum, ale przekaz i organizację. Kilka stacji telewizyjnych - dwie francuskie i chyba trzy arabskie - na bieżąco przekazywały informacje z trasy. Dużo było fotoreporterów i dziennikarzy, jak na Rajdzie Paryż-Dakar. Dla nich to jest topowa impreza - dodał.

TERAZ AFRYKA I KALIFORNIA

Maraton Piasków był ogromnym wyzwaniem, ale na nim Jacek Łabudzki nie zamierza poprzestać. - Trzeba iść za ciosem. 3 czerwca czeka mnie start w Republice Południowej Afryki w najstarszym i największym ultramaratonie na świecie. Jego trasa liczy 90 kilometrów, uczestniczy w nim 18 tysięcy osób. A niespełna dwa tygodnie później w planie mam bieg w górach w Kalifornii na dystansie 100 mil, czyli 161 kilometrów. Tam od 20 lat nie startował żaden Polak. Mam nadzieję, że będę pierwszą osobą z Kielecczyzny, która pokona tę trasę - mówi o swoich niezwykle ambitnych planach Jacek Łabudzki, znany pediatra z Sandomierza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie