Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zginął ratując kolegów po agresji sowieckiej. Niezwykła historia Marka Pietrzyka spod Łagowa

Tomasz Trepka
Realizując tajne porozumienie zawarte między III Rzeszą Niemiecką oraz Związkiem Sowieckim, 17 września 1939 roku Armia Czerwona zaatakowała Polskę. Przypieczętowało to los istniejącego od 1918 roku niepodległego państwa polskiego. 17 września 1939 roku do obrony polskich granic stanęli żołnierze Korpusu Ochrony Pogranicza. W ich szeregach, o zachowanie niepodległości naszego kraju walczył między innymi Marek Pietrzyk, pochodzący z Melonka na terenie gminy Łagów.

Agresję oficjalnie uzasadniono następująco: „Państwo polskie rozpadło się i przestało istnieć […]. Związek Sowiecki poczuwa się do obowiązku, aby wkroczyć w imię ochrony swych ukraińskich i białoruskich braci oraz zapewnić tej nieszczęsnej ludności możliwość spokojnej pracy […]”. W propagandowym komunikacie była również mowa o pomocy ludności polskiej oraz przebudowie warunków jej bytu państwowego. Sowieckie kłamstwo było przez lata powielane w komunistycznej Polsce.

Ocalony od zapomnienia

17 września 1939 roku do obrony polskich granic stanęli żołnierze Korpusu Ochrony Pogranicza. W ich szeregach, o zachowanie niepodległości naszego kraju walczył między innymi pochodzący z Melonka Marek Pietrzyk.

Urodził się 24 marca 1902 roku w Melonku w obecnej gminie Łagów w powiecie kieleckim (wówczas powiecie opatowskim). Służbę zasadniczą rozpoczął w 1924 roku. Od 1926 roku został nadterminowym, potem zawodowym żołnierzem Korpusu Ochrony Pogranicza. Marek Pietrzyk pełnił funkcję dowódcy strażnic ,,Porczewszczyzna,”, ,,Cielesze” i ,,Kopciowo” na granicy polsko – sowieckiej. Za wzorową służbę był wielokrotnie wyróżniany pochwałami przełożonych i nagrodami. 1 stycznia 1935 roku został awansowany na stopień sierżanta, a w 1938 roku odznaczony Brązowym Medalem ,,Za długoletnią służbę” i „Brązowym Krzyżem Zasługi”.

Przez długi okres historii Marka Pietrzyka i jego tragicznej śmierci nie zgłębiano, jednak przetrwała ona kolejne lata. - Ta wiedza była u nas odkąd pamiętam, bo dbała o to nasza babcia od strony ojca – Helena Pietrzyk. Były to jednak tylko szczątki, których nikt z członków nie drążył. Jak już natomiast, choćby w moim przypadku, kiedy temat ten mnie wchłonął było już za późno, bo ojciec i babcia już nie żyli – przyznał Marian Pietrzyk, wnuk Marka Pietrzyka.

O tym, że Marek Pietrzyk był osobą nietuzinkową, świadczy jedna z rodzinnych opowieści. – Pewnej historii dostarczył mi kiedyś młodszy brat ojca Leonard. Otóż opowiadał on o tym, że po sowieckiej stronie granicy stała drewniana wieża skąd obserwowano, to co działo się po stronie polskiej. I tę wieżę obrał sobie za cel mój dziadek. Pod osłoną nocy przedostał się przez granicę i podpiłował jej podstawę, tak że runęła. Tak więc po pierwsze Sowieci mieli powody, by dowódcy strażnicy nienawidzić, a po drugie okazywało się, że niezły był z niego kawalarz – wspominał Marian Pietrzyk.

Znalazły jednak się osoby, które postanowiły zainteresować się tą niezwykłą historią i ją upowszechnić. Olbrzymia w tym zasługa jego rodziny. – Historia Marka Pietrzyka zaczęła się dla mnie w 2018 roku, kiedy to będąc w stronach rodzinnych usłyszałem od sąsiadki krótką opowieść o jej wujku, żołnierzu zawodowym poległym bohatersko w 1939 roku. Ów żołnierz był ciotecznym bratem mojej babci i ogromnie mnie zaskoczył fakt, iż pomimo pokrewieństwa nigdy o nim nie słyszałem. Niezmiernie zainteresowany tą historią dość szybko ustaliłem formację w której służył Marek Pietrzyk, jego stopień i nazwę jednostki w której służył w roku 1939 roku – powiedział Przemysław Serwata.

Poszukiwania bohatera

We wrześniu 1939 roku rozpoczął się najdramatyczniejszy okres życia urodzonego w Melonku żołnierza Korpusu Ochrony Pogranicza. W momencie sowieckiej agresji na Polskę, Marek Pietrzyk był dowódcą strażnicy „Kopciowo”. Została ona zaatakowana przez 2. kompanię pod dowództwem kapitana Zorina w sile 90 żołnierzy (w tym 11 oficerów). Historyk Czesław Grzelak w naukowej publikacji „Kresy w czerwieni 1939. Agresja Związku Sowieckiego na Polskę” opisuje nieprzyjacielski atak i wspomina o uratowaniu życia podkomendnych przez Marka Pietrzyka. „Atakujący pogubili się nieco w terenie i nie dokonali pełnego okrążenia strażnicy, zostawiając otwartą drogę na zachód, z czego skwapliwie skorzystali żołnierze Korpusu Ochrony Pogranicza. Po krótkiej, trwającej 5 minut walce, żołnierze wycofali się ze strażnicy, osłaniani przez kaprala, który ostrzeliwał się do końca, tracąc życie. Sowieci stracili 1 poległego i 2 rannych żołnierzy. Z polskiej załogi strażnicy zginał tylko kapral”.

O Marku Pietrzyku i jego słynnym osłanianiu kolegów pisze również Wiktor Krzysztof Cygan. „Na sąsiednią strażnicę ,,Kopciowo” dokonała napaści improwizowana 2 kompania 22 wietrińskiej pogranicznej komendantury NKWD kpt. Zorina (90 ludzi). Po krótkiej 5 min. walce, Polacy wycofali się. Poległ osłaniający odwrót kapral. Sowieci aresztowali 2 osadników. Napastnicy mieli 1 poległego i 2 rannych […]”.

Inna wersję śmierci urodzonego w Melonku żołnierza Korpusu Ochrony Pogranicza przedstawia Henryk Sobolewski w książce „Z ziemi wileńskiej przez świat gułagu”. ,,Na strażnicy w Kopciowie, w pobliżu Ćwiecina, samotnie bronił powierzonego mu posterunku sierżant Marek Pietrzyk. Gdy strażnicę zaatakowały dziesiątki sowieckich żołnierzy, zabił dwudziestu sześciu bolszewików. Odpierał ich ataki aż skończyła mu się amunicja. Potem z okrzykiem ,,Niech żyje Polska” rzucił się na nieprzyjaciół z podniesioną szablą. Zginął śmiercią bohatera, zakłuty bagnetami”. Jak przyznaje Przemysław Serwata jest to jednak mało prawdopodobna wersja zdarzeń.

Według Henryka Sobolewskiego bolszewicy zakopali ciało Marka Pietrzaka pod strażnicą. Po wkroczeniu Niemców ludzie przenieśli jego prochy na cmentarz w Czarnej Górze. - Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, iż czerwonoarmiści po zajęciu pasa przygranicznego obsadzili niezniszczone strażnice, które niezwykle skrupulatnie i restrykcyjnie kontrolowały ruch ludności z ZSRR na tereny zajęte i w drugą stronę. Sowieci obawiali się bowiem panicznie, że przez byłą granicę ruszy w głąb Związku Sowieckiego armia różnej maści szpiegów, agitatorów, spekulantów i szabrowników. Żona Marka, Helena - osoba głęboko wierząca przez dłuższy czas nachodziła sowieckiego dowódcę strażnicy w Kopciowie, bowiem budynek nie został zniszczony w czasie walk. Próbowała uzyskać pozwolenie na zabranie ciała i urządzenie pogrzebu. Zgody takowej nie otrzymała i zdesperowana, którejś nocy wykradła ciało męża i pochowała je w bliżej nieokreślonym miejscu – mówi Przemysław Serwata.

Jak przyznaje członek rodziny Marka Pietrzyka, w przekazach rodzinnych przewija się wątek wzgórza z drzewem bądź z drzewami jako miejsca potencjalnego grobu. Miejsce to znali synowie Marka - Alfred i Leonard, ale obaj już nie żyją. Żona żołnierza Korpusu Ochrony Pogranicza, wspomniana już wcześniej Helena, wyjechała do Białegostoku. Zmarła w 1988 roku. Została pochowana na miejscowym cmentarzu we wspólnej mogile ze swoją matką. Grób ten jest również symbolicznym miejscem spoczynku Marka Pietrzyka. Widnieje na nim napis „Marek Pietrzyk żył lat 37 zginął 17 IX 1939 r.”.

W czerwcu 2020 roku spróbowano zweryfikować informacje o miejscu pochówku urodzonego nieopodal Łagowa żołnierza Korpusu Ochrony Pogranicza. Działający na Białorusi Związek Piłsudczyków Rzeczypospolitej Polskiej Towarzystwo Pamięci Józefa Piłsudskiego zorganizował poszukiwania. Co udało się ustalić jego członkom? „Czarna Góra to szlachecki folwark dawnej gminy Jazno w pobliżu wsi Suboczewo. Folwark już nie istnieje, ale cmentarz został zachowany […]. Kiedy znaleźliśmy cmentarz [były tam] tylko pagórki wśród prawosławnych grobów mieszkańców Suboczewo pochowanych w latach 60-80. Cmentarz jest mały i uporządkowany […]. Starzy ludzie, którzy mogli potwierdzić pochówek sierżanta Pietrzyka, już nie żyją. W tej sytuacji to badanie jest dla archeologów”.

Członkowie związku pod przewodnictwem jego prezesa Denisa Krawczenki wyruszyli również na poszukiwania strażnicy „Kopciowo”, gdzie poległ Marek Pietrzyk. Jednak po miejscu, gdzie kiedyś się znajdowała pozostało jedynie pole. Rodzina nie traci jednak nadziei, że kiedyś uda się doprowadzić do odnalezienia i godnego pochówku Marka Pietrzyka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie