Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zginął w płomieniach

Marcin Jarosz
Pożar wybuchł w kuchni. Na podłodze leżały zwłoki 45-letniego mężczyzny.
Pożar wybuchł w kuchni. Na podłodze leżały zwłoki 45-letniego mężczyzny. M. Jarosz
W Woli Kiełczyńskiej doszło do tragicznego w skutkach pożaru. Zginął mężczyzna. Mało brakowało, a ofiar byłoby znacznie więcej.

Ogień i ratunek

Wszystko działo się błyskawicznie. Mniej więcej około godziny 2 w piątek w kuchni jednego z domów wybuchł pożar. Tam spała tej feralnej nocy ofiara zdarzenia. W pokoju obok spały jeszcze 71-letnia kobieta i jej 3-letnia wnuczka. Kobieta poczuła dym i zaalarmowała sąsiadów. Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Ogień z kuchni zaczął się rozprzestrzeniać. Temperatura wewnątrz była coraz wyższa. Drewniana konstrukcja paliła się coraz mocniej. Płomienie sięgały więźby dachowej.

Jeden z sąsiadów wbiegł do pokoju po dziewczynkę i po chwili wybiegł z płonącego domu. Uratował ją. - Do kuchni już nie dałem rady wejść. Pełno było dymu i ognia - mówi Witold Kobierski. Patrzy na spalone ściany i kręci głową. Sąsiada nie dał rady ocalić. - Nie wiem nawet czy to była dziewczynka, czy chłopak, dziecko, po prostu dziecko. Szklanki nie mogę utrzymać tak mi się ręce trzęsą - dodaje bohater.

Zwłoki w kuchni

Strażacy po ugaszeniu pożaru znaleźli zwęglone zwłoki 45-letniego mężczyzny na podłodze, metr od drzwi wyjściowych. Wstępne ustalenia wskazują na to, że to on mógł zaprószyć ogień w kuchni. - Najprawdopodobniej to te drzwi uratowały resztę domowników - mówi młodszy brygadier Andrzej Kolasa, zastępca komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Staszowie. Starszą kobietę oraz wnuczkę karetka pogotowia zabrała do staszowskiego szpitala. W domu mieszka jeszcze jeden mężczyzna, jednak tego dnia był w pracy, kiedy wrócił o 6 rano strażacy kończyli dogaszanie.
O krok od wybuchu

Na pomoc przybyły cztery jednostki straży pożarnej, ochotnicy z Bogorii i Jurkowic oraz dwie jednostki ze Staszowa. Szybko jednak okazało się, że ofiar mogłoby być co najmniej kilkanaście. Sąsiad, który wyjął dziewczynkę z płonącego domu powiedział strażakom, że w środku znajduje się karnister z paliwem do piły motorowej i butla z gazem. Plastikowy karnister był już nadpalony, a butla niesamowicie nagrzana. - Przypomniałem sobie, że sąsiad miał piłę motorową. Panie jak by to wybuchło... Szkoda gadać… - ucina mężczyzna. Dom nie nadaje się do ponownego zamieszkania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie