Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złoty medal Ukrainek, co się stało z karabinem Pałki? (WIDEO)

Przemysław Franczak
Mamy nową zagadkę igrzysk. Co podczas sztafety stało się z karabinem Krystyny Pałki? Przemysław Franczak, Soczi

Dla Polek sztafeta 4x6 km skończyła się w gruncie rzeczy zanim na dobre zdążyła się rozpocząć. Pierwsza zmiana, pierwsza wizyta na strzelnicy Krystyny Pałki: jeden celny strzał, siedem pudeł (można dobierać trzy naboje), cztery karne rundy. W sumie dodatkowych sześćset metrów do przebiegnięcia. I koniec marzeń o medalu.

- Jestem w szoku. Nie mam pojęcia, co się stało, to niezrozumiałe - mówiła załamana zawodniczka z Czerwiennego. - Jestem strasznie rozczarowana, dzisiaj spokojnie mogłyśmy wygrać - westchnęła.

- To musiała być awaria karabinu, przyrządów celowniczych. Wszystkie strzały szły pod tarczę. Różnica była taka, jakby ustawienia zmieniły się o 8-10 skoków na tych naszych przyrządach - analizował na gorąco trener kadry Adam Kołodziejczyk. - Takie rzeczy czasem się zdarzają, zresztą Krysia miała już w tym roku podobny przypadek.

Pałka: - Na przestrzeliwaniu wszystko było dobrze, strzały szły w centrum. Poszłam na rozgrzewkę, zostawiłam karabin, był pilnowany, nikt do niego nie miał dostępu. Tak, jakby ktoś go zaczarował.
O dziwo, na drugim strzelaniu trafiała bez pudła. - Ale w pozycji stojącej pole trafienia ma 11 cm, a leżącej tylko 4,5 cm - wyjaśniał Kołodziejczyk.

Fatalny początek sprawił, że jedyne co mogły Polki zrobić, to zająć 10. miejsce. - Robiłyśmy, co w naszej mocy, ale nie jesteśmy robocopami - mówiła Weronika Nowakowska-Ziemniak. - Generalnie przed igrzyskami miałyśmy o wiele większe oczekiwania. Ale życie toczy się dalej.

I pisze fascynujące scenariusze: sztafetę wygrały Ukrainki.

- Rano czytałam e-maile, w których pojawiły się prośby typu: "Dziewczyny, wygrajcie dla nas wygrajcie, dla Ukrainy". Jesteśmy bardzo szczęśliwe, że w tym trudnym okresie coś dobrego przydarzyło się naszemu krajowi - mówiła wzruszona Olena Pidruszna.

Z Ukrainkami pracuje Nadia Biłowa, była trenerka polskich biatlonistek. "Pobieda!" - krzyczeli do nie ludzie, gdy rozmawialiśmy. Zwycięstwo! - Pobieda! - odkrzykiwała szczęśliwa. Ostatnie dni nie były dla reprezentacji Ukrainy łatwe.

- Trudno opisać słowami, co czujemy. Wiadomo, jesteśmy bardzo zmartwieni. Niektórzy całą noc oglądają telewizję, sprawdzają internet. Różne rzeczy tam piszą, jesteśmy trochę zdezorientowani. Nie ma nas na miejscu, trudno nam powiedzieć do końca, kto tam kłamie, a kto mówi prawdę. 24 lutego lecimy do kraju i zobaczymy, co się dzieje. Na razie słyszeliśmy, że zaczęły się rozmowy, że możliwe jest jakieś porozumienie. Oby tak było - mówiła z nadzieją. I dodała z uśmiechem: - Może ten złoty medal troszeczkę uspokoi polityków. Najważniejsi są ludzie, ich spokój. Życie jest piękne, po co to psuć? Wierzymy, że wszystko się jakoś ułoży.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie