Zamulony deptak prowadzący z parku Piszczele, tuż przy wlocie do wąwozu świętojakubskiego.
(fot. Michał Leszczyński)
Dziesiątki milionów na naprawę szkód
Na dniach w Sandomierzu będzie znany finansowy rozmiar strat po ubiegłotygodniowej nawałnicy. Miasto wystąpi o wypłatę odszkodowań.
Po ulewie miasto podsumowuje listę zniszczeń. Wiadomo, że najbardziej ucierpiała Starówka i jej otoczenie, nie mówiąc o stratach mieszkańców i zalanych domach nie tylko w prawobrzeżnej części Sandomierza.
Jerzy Borowski, burmistrz miasta, uspokaja. - Infrastruktura miejska jest ubezpieczona. Wystąpimy o wypłatę odszkodowania - mówi.
Burmistrz we wtorek nie chciał jednoznacznie określić finansowego rozmiaru szkód. Mówił jedynie o kilkudziesięciu milionach złotych. Według burmistrza, to, czego nie uda pokryć się z polisy, miasto weźmie na barki budżetu.
- Jestem spokojny. Podnieśliśmy się po powodzi, damy radę i teraz - zapewnia Jerzy Borowski.
LESS STABILNY
Jerzy Borowski pytany o stan skarp powiedział, że sytuacja jest bardzo dobra. Zdaniem burmistrza, osunęła się tylko wierzchnia pokrywa. Warstwa lessu jest nienaruszona. - Proszę zobaczyć, co spłynęło, same śmieci z wierzchu skarpy - mówi.
Najgorzej ucierpiały, a praktycznie przestały istnieć, tak zwane kozie schodki u podnóża Collegium Gostomianum i Domu Długosza. - Mamy dokumentację. Schodki niezwłocznie odtworzymy - zapewnia burmistrz Borowski.
Zniszczona ścieżka prowadząca z ulicy Tatarskiej do ulicy Podwale.
(fot. Michał Leszczyński)
W miniony weekend, przez sobotę i niedzielę, też padało. Burmistrz twierdzi, iż deszcz dopełnił zniszczeń. Właśnie po nim osunęła się ziemia na ulicy Zamkowej, u stóp zamku. Zniszczenie jest na tyle groźne, że trzeba było zamknąć ulicę, by skarpa nie osunęła się na przebiegającą poniżej "krajówkę", ulicę Krakowską. Zamknięty też jest odcinek ulicy Długosza, wjazd od ulicy Sokolnickiego i ulicy Podole oraz odcinek drogi od ulic Lwowskiej do Portu. W tym tygodniu miasto sporządzi ostateczną wycenę strat. Choć, jak twierdzi Marek Bronkowski, wiceburmistrz Sandomierza, dopiero teraz będą "wychodziły" kolejne zapadliska, a rozmiar strat będzie nadal rósł.
Nie wiadomo też, czy mieszkańcy, których domy zostały podtopione, uzyskają jakąkolwiek pomoc.
- Wiem, że z pomocą może być krucho. Przecież potężne ulewy przeszły nie tylko przez Sandomierz. Słyszałem, że nie będzie żadnych pieniędzy - mówi jeden z mieszkańców.
NA RAZIE OCENIAJĄ STRATY
Agata Wojda, rzecznik prasowy wojewody świętokrzyskiego powiedziała, że jeszcze nie dotarły wytyczne z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.
- Samorządy poprzez Ośrodki Pomocy Społecznej muszą przeprowadzić pełny wywiad środowiskowy. Nie tylko zorientować się w rozmiarze szkód, ale na przykład oszacować kryterium dochodowe poszkodowanego - mówi rzeczniczka. I dodaje: - Teraz jest sytuacja inna przed rokiem. Przed rokiem była szybka pomoc w kwocie do sześciu tysięcy złotych dla osób, które w powodzi, w sekundzie straciły wszystko. Pieniądze miały być pomocą w zakupie ubrania, jedzenia i znalezienia tymczasowego dachu nad głową. Dzisiaj sytuacja jest inna - kontynuuje Wojda - ludziom pozalewało piwnice. Nie stracili dachu nad głową i dobytku.
Halina Komenda, dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Sandomierzu, nie chciała we wtorek rozmawiać o podtopieniach, o pomocy, jaką kierowana przez nią placówka przewidziała, o szczegółach wywiadów środowiskowych i o tym, kto może ubiegać się o pomoc i czy ją w ogóle dostanie. Na rozmowę z nami nie znalazła czasu.
Przechylona barierka na ulicy Tatarskiej. Woda podmyła skarpę.
(fot. Michał Leszczyński)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?