Znów Po-Pisowe wybory. "Dubler" czy "długopis"? Tak trudno wybrać...

W ubiegłą niedzielę Polki i Polacy tłumnie ruszyli do urn. Nie skorzystali z „kopert śmierci”, tylko, jak zwyczaj każe, poszli głosować zaraz po mszy, albo po obiedzie (ci niewierzący). Frekwencja była rekordowa, ale wyniki... Przykro powiedzieć, ale żaden z kandydatów nie był z nich zadowolony.

Andrzej Duda, Obrońca Rodzin, miał przecież wygrać w pierwszej turze. Tyle dał, a tu marne 43,67 procent. Ludzie są jednak niewdzięczni. Rafał Trzaskowski „zrobił” drugi wynik. 30 procent z haczykiem. Japończykowi pewnie zakręciłoby się od tej mocy w głowie, ale w Kraju nad Wisłą taki woltaż zbywa się machnięciem ręki. Miało być trzask - prask, a tu trzeba gonić wynik w dwa tygodnie.

Szansą dla „dublera”, jak mówią o Trzaskowskim zwolennicy PiS, jest smutek wyborców Szymona Hołowni. Pieniądze zbierali, rozwieszali plakaty i guzik z tego. Hołownia mówił co prawda, że to jego „wynik marzeń”, ale tyle lat w telewizji występuje, że kto by uwierzył. Był najciekawszym z rywali. Pierwszym niesystemowym, który był grzeczny i kulturalny, a nie tylko krzyczał, że wszyscy inni to złodzieje. Inni grzeczni i kulturalni na niego zagłosowali i okazało się, że takich ludzi jest w Polsce niecałe 14 procent. Stąd żal, który pewnie przerodzi się w poparcie dla prezydenta Warszawy.

Krzysztof Bosak niby nie ma co narzekać, ale trudno myśleć o budowie Wielkiej Polski Narodowej, jak Narodowych Wielkopolaków brakuje i poparcie ma słabe.
Robert Biedroń dołączył do panteonu przegranych kandydatów Lewicy. Ponoć 5 procent populacji to geje. Nawet oni na niego nie zagłosowali. Przed 1989 rokiem to były wybory. Nie trzeba się było starać, a te 99 procent zawsze się miało. Jednak młoda Lewica skutecznością do pięt starej nie dorasta...
Kosiniak - Kamysz zamknął się w sobie i przeżywa gorycz porażki. Miał być tygrys, wyszedł chomik. Skończyło się, niestety, zgodnie z przewidywaniami. Za tydzień Polacy znów wybiorą mniejsze zło...