Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Związkowcy odpowiadają dyrekcji szpitala w Staszowie

Marcin JAROSZ [email protected]
Po wyjaśnieniach dyrekcji staszowskiego szpitala dotyczących planów obniżki pensji, swoje stanowisko zajęli też związkowcy z najliczniejszej organizacji na terenie szpitala. Zarzucają dyrektorowi wprowadzanie w błąd opinii publicznej.

Co zmieniają nowe warunki płacy?

Co zmieniają nowe warunki płacy?

Wedle propozycji przedstawionych przez dyrektora szpitala powiatowego w Staszowie, obniżka pensji miała wynosić 10 procent dla personelu pomocniczego, 12 procent dla pielęgniarek i położnych oraz 15 procent dla lekarzy o pracowników z wyższym wykształceniem. Nie jest jasna sprawa pielęgniarek i położnych, które do tej pory zdobyły wyższe wykształcenie. Teraz dochody pracowników, którzy przyjmą nowe warunki, mogą być niższe o 30 złotych, ale także o 150 czy nawet 350 złotych miesięcznie. Wszystko zależy od wysokości dodatków dla tych, którzy podwyższali swoje kwalifikacje, bo to na nich szpital chce zaoszczędzić. Redukcja płac obejmie głównie pielęgniarki, położne, ratowników medycznych i rehabilitantów. Na dziś jest to ponad 190 osób. Pracownicy, którzy otrzymali wypowiedzenia warunków płacowych zaczynają składać pozwy sądowe przeciwko pracodawcy.

Dyrekcja staszowskiego szpitala chce z nowym rokiem wprowadzić oszczędności. Nie jest to jednak tylko czysta chęć zaoszczędzenia na wypadek trudności, ale pilna potrzeba.

SZPITAL W KŁOPOTACH. BĘDĄ MNIEJSZE WYPŁATY

Po pieniądze czeka kolejka kontrahentów, a negocjacje przyszłorocznego kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia toczą się w wielkich bólach, nie po raz pierwszy zresztą. Zobowiązania wobec dostawców to według wyliczeń dyrektora placówki blisko 3 miliony złotych.

Kiedy w połowie listopada podjęliśmy temat planowanych zmian, związanych z propozycjami nowych warunków pracy i płacy, na ten temat wypowiedział się Marek Tombarkiewicz, dyrektor Szpitala Powiatowego w Staszowie. - Odpowiadam za zakład i muszę podejmować określone kroki. Ten problem nie trwa od kilku dni, tylko miesięcy. Pół roku temu informowałem wszystkich pracowników o tym, że trzeba będzie znaleźć sposób na zaoszczędzenie pieniędzy, ja przedstawiłem swoje propozycje i czekałem na propozycje wychodzące od pracowników. Nie otrzymałem żadnej - mówił wtedy dyrektor placówki Marek Tombarkiewicz.

DYREKTOR TŁUMACZYŁ, ALE TE ZWIĄZKI…

Dodał, że gdy w szpitalu było lepiej, przyznał pracownikom podwyżkę pensji, jeśli ci zdecydują się doskonalić swoje umiejętności i podnosić kwalifikacje zawodowe. Zaznaczył też, że ta sytuacja może się zmienić, jeśli pogorszy się sytuacja finansowa zakładu.

Nastał trudny czas, dlatego wypowiedziano wcześniejsze warunki. Likwidacja dodatku i obniżenie pensji pozwoliłyby zaoszczędzić rocznie około pół miliona złotych. Wydawać by się mogło, że sprawa jest prosta, ale związkowcy po naszej publikacji wystosowali list do dyrektora placówki, w którym zarzucają mu wprowadzanie opinii publicznej w błąd.

Nadawcą jest Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych, który na terenie szpitala zrzesza najwięcej personelu medycznego. Pismo od związkowców otrzymał nie tylko Marek Tombarkiewicz, ale również starosta staszowski i nasza redakcja.

ZWIĄZKOWCY ODPOWIADAJĄ DYREKTOROWI

Związkowcy przedstawiają między innymi kulisy podwyżki za podnoszenie kwalifikacji. Miała być to swego rodzaju rekompensata za zgodę pielęgniarek i położnych na zmniejszenie odprowadzanej składki do Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych o 40 procent.

- Tego pan dyrektor nie dodał w artykule, że wszystkie szkolenia pielęgniarki i położne finansowały z własnych pieniędzy inwestując nie tylko w siebie, ale i w szpital. Dzięki temu można było starać się o uzyskanie akredytacji i certyfikaty. Lepsze kwalifikacje personelu, to dodatkowe punkty przyznawane w negocjacjach z Narodowym Funduszem Zdrowi, a na niektórych oddziałach wręcz były konieczne do podpisania kontraktu z funduszem - mówi Beata Uba, przewodnicząca Międzyzakładowej Organizacji Związkowej Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w staszowskim szpitalu.

DŁUG DO KOSZA, REZYGNACJA ZE SKŁADKI. PROPOZYCJI NIE BYŁO?

W liście związkowcy zdecydowanie odrzucają zarzut, jakoby nie przedstawiali dyrektorowi propozycji porozumienia. "Wszystkie związki zawodowe działające na terenie naszego szpitala, w tym związek zawodowy lekarzy, nie zgodziły się na takie rozwiązanie (propozycja dyrekcji, dotycząca obniżki pensji - przyp. red.). Nasz związek zawodowy po przeanalizowaniu dokumentów odnośnie zadłużenia szpitala, wystąpił z propozycją ugody pomiędzy pracodawcą a związkami zawodowymi" - czytamy w piśmie.

Ugoda miała polegać na tym, że związki nie będą domagały się egzekwowania długu z tytułu składek na Zakładowy Fundusz Świadczeń Socjalnych, który na połowie lipca wynosił blisko 770 tysięcy złotych. Dodatkowo związkowcy mieli zaproponować, że w 2012 roku zgodzą się na obniżenie odpisu, bądź jego zawieszenie. "Ta propozycja Pana nie satysfakcjonowała, więc zaproponowaliśmy, aby Pan uzyskał zgodę na piśmie od związku zawodowego lekarzy na obniżenie pensji wszystkim pracownikom, w wówczas możemy wrócić do rozmowy" - piszą dalej związkowcy odpowiadając na zarzut bierności.

WYPOWIEDZENIA DLA 190 OSÓB. PERSONEL IDZIE DO SĄDU

- Dyrekcja stawia nas w roli osób, które nie liczą się z dobrem szpitala i dbają tylko o własny interes. Cała sprawa rozpoczęła się w marcu. Wtedy pan dyrektor wysłał pismo informujące o tym, że wypowiada zarządzenie dotyczące podwyżek, dla podnoszących kwalifikacje. W tym samym czasie przyznał też podwyżki dla lekarzy z konsorcjum, bo ci zagrozili zerwaniem kontraktu i odejściem z pracy. O pielęgniarkach nie było ani słowa, a one również wypracowują kontrakt. Pielęgniarkom zlikwidowano dodatek za pracę w trudnych warunkach na bloku operacyjnym i oddziale intensywnej terapii. Chcemy równego traktowania i poważnej rozmowy. Zamiast tego otrzymaliśmy wypowiedzenia warunków pracy. Dlatego swoich praw będziemy się domagać się przed sądem pracy - wyjaśnia Beata Uba.

DYREKTOR SOBIE TEŻ WYPOWIEDZIAŁ?

Od dostarczenia pisma na biurko dyrektora minął ponad tydzień. Chcieliśmy poprosić dyrektora Marka Tombarkiewicza o komentarz do tego pisma, ale mimo wielu prób nie udało nam się z nim skontaktować. Pytany przez nas w połowie listopada o kwestię redukcji płac odpowiedział, że jest gotów sobie pierwszemu obniżyć pensję pod warunkiem, że na taki ruch zgodzą się wszyscy. Czy dziś, gdy już raczej nie ma z kim rozmawiać, deklaracja ta jest nadal aktualna?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie