Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Życie ludzkie jest najcenniejsze

Szymon BASIŃSKI
Jan Mazur - ma 46 lat, pracuje zawodowo jako ratownik na basenie "Delfin" w Połańcu. Jego rodzina to żona Janina, córka Magdalena studiująca bankowość i finanse, 10-letnia Maja oraz 7-letni syn Maciek. Z wykształcenia jest kierowcą-mechanikiem samochodowym. Jego hobby to właśnie samochody i piłka nożna. Ratownikiem jest od 26 lat.
Jan Mazur - ma 46 lat, pracuje zawodowo jako ratownik na basenie "Delfin" w Połańcu. Jego rodzina to żona Janina, córka Magdalena studiująca bankowość i finanse, 10-letnia Maja oraz 7-letni syn Maciek. Z wykształcenia jest kierowcą-mechanikiem samochodowym. Jego hobby to właśnie samochody i piłka nożna. Ratownikiem jest od 26 lat. Sz. Basiński

* 20 czerwca uratował Pan dwóch chłopaków. Czy była pierwsza poważniejsza akcja w tym sezonie?

- Tak. Dotychczas nie było przypadków tonięcia. Tych dwóch chłopców zaczęło się topić z powodu brawury. Chcieli się popisać przed dziewczętami. W pewnym momencie skoczyli i jeden drugiego wciągnął pod wodę. Ich koledzy powiedzieli, że nie wypłynęli. Skoczyłem od razu. Okazało się, że byli na dnie. Wyciągnąłem pierwszego i przekazałem koledze Witoldowi Złotnikowi, który rozpoczął reanimację. Parę wdechów i odzyskał przytomność. W tym czasie skoczyłem do wody, by ratować jego kolegę. Okazało się, że jedne z nich był pod wpływem alkoholu. Zaszkodziła tu brawura i chęć popisania się.

* Ile podobnych przypadków było już w tym sezonie?

- Było to pierwsze zdarzenie. Gdyby nas nie było, na pewno by się obaj utopili. Tego samego dnia tuż przy pomostach topił się kolejny człowiek. Skoczył do wody nie umiejąc pływać, ale jego wyciągnęli koledzy. Był też przypadek chłopca, który skoczył z trampoliny myśląc, że tu jest płytko. Rodzice zaczęli krzyczeć, że nie umie pływać. Uratował go kolega.

* Ilu osobom uratował Pan życie?

- Nie liczyliśmy tego nigdy. Jeśli jest potrzeba zareagowania, to po prostu udziela się pomocy. Przeważnie są to dzieci.

* Skąd wzięło się zamiłowanie do ratownictwa?

- Zawsze lubiłem wodę. Już jako dziecko przychodziłem na Golejów. Uczyli mnie wtedy pływać ratownicy. Ich praca zawsze mnie fascynowała. Zapisaliśmy się grupką kolegów na kurs młodszego ratownika. Było nas 22 w drużynie. Potem zrobiłem ratownika wodnego, sternika motorowodnego młodszego i starszego. Pracując w Połańcu, jeżdżę też często na zawody z dziećmi. Teraz startujemy w Mistrzostwach Polski w pływaniu w Mielcu. Ponadto jestem też sędzią pływackim.

* Czy z roku na rok liczba interwencji ratowników zwiększa się czy zmniejsza?

- Zdecydowanie zmniejsza się. Kiedyś było też wielu ratowników, w zespole około 22 osoby. Teraz jest nas sporo mniej, ale też mniej jest interwencji.

* Czy ogląda Pan "Słoneczny patrol"?

- Oczywiście, że oglądam. Tam gra tylko jeden ratownik reszta to statyści. Przyjechał kiedyś mój kolega ratownik, który pracuje właśnie na plaży, gdzie kręcą ten film. To od niego dowiedziałem się, że grają tam statyści. Okazuje się, że podobnie zdaje się tam na ratownika jak w Polsce, czyli jest pływanie na czas, nurkowanie, holowanie.

* Czy praca ratownika należy do przyjemnych?

- Jest to ogromna odpowiedzialność. Przyjemnie jest tylko siedzenie nad wodą i opalanie się, ale jeśli dochodzi już do akcji, to trzeba włożyć cały swój wysiłek i umiejętności, bo od tego zależy ludzkie życie. Ratować trzeba zawsze, w nocy, w deszcz, czy słońce. Pracujemy około 10 godzin dziennie, czyli w miesiącu jakieś 310 godzin. Niestety do cienia nie da się tu schować, bo trzeba cały czas obserwować wodę, a odbijane od lustra wody promienie słoneczne szkodzą na wzrok.

* Czy pamięta Pan jakąś nietypową sytuację?

- Wspominam jednego chłopaka. Miał wtedy 12 lat, kiedy się topił. Po kilku latach przyszedł z podziękowaniem, bo pamiętał kto mu uratował życie. Został złodziejem, lubi skrobnąć. Do dziś go pamiętam chyba głównie z racji jego fachu.

* Dziękuję za rozmowę.

Ręce pełne roboty na początek sezonu

W tym sezonie, pomimo zaledwie kilku dni ciepła, ratownicy na Golejowie mieli pełne ręce roboty. Pierwszą akcję przeprowadzili 20 czerwca, kiedy Jan Mazur uratował dwóch chłopaków. Już tego samego dnia kolejny ratownik udzielił pomocy nastolatkowi, który skoczył z trampoliny do basenu o głębokości ponad 4 metrów nie potrafiąc pływać. Dwie godziny później topił się mężczyzna, którego wyciągnęli jego koledzy. Mniej szczęścia miał 28-latek z Mielca, który w poniedziałek utonął na zalewie w Chańczy. Miejmy nadzieję, że liczba akcji ratowniczych i utonięć nie wzrośnie już w trakcie tego sezonu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie