Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To dzieje się naprawdę w zakładach pogrzebowych. Różaniec i książeczka gratis dla zmarłego

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Jeśli myślisz, że branża funeralna oferuje w promocji jedynie kwiaty na cmentarz, to się mylisz. Na gratisowe różańce i książeczki dla zmarłego (czasem chińskie) też można liczyć.
Jeśli myślisz, że branża funeralna oferuje w promocji jedynie kwiaty na cmentarz, to się mylisz. Na gratisowe różańce i książeczki dla zmarłego (czasem chińskie) też można liczyć. Piotr Krzyżanowski/zdjęcie ilustracyjne
Różaniec w gratisie dla nieboszczyka i kupon rabatowy dla stałych klientów. I błyskawiczna, bo w ciągu doby, a nie 2 dni, usługa wykopania dołu na trumnę. Branża pogrzebowa promocjami żyje.

Zobacz wideo: Nastolatkowie też będą szczepieni przeciwko COVID-19?

- Działamy, jak każda inna firma. Tyle, że klienci są specyficzni. Nieżywi - mówi pracownik zakładu pogrzebowego z 20-letnim stażem. - Skoro jest firma, to i marketing mieć musi. Miewamy promocje. Przykładowo: trumny tańsze o 150 złotych, a urny o 100.

Kiedyś zamówili firmowe kalendarzyki listkowe, czyli jednokartkowe, kieszonkowe. - Mieliśmy je z drukarni. Z jednej strony było wydrukowanych 12 miesięcy, z drugiej logo naszego zakładu i hasło w stylu: „Zapraszamy do skorzystania z naszych usług”. Mieliśmy plan wręczyć po kalendarzyku każdej rodzinie, która u nas zamówi usługi.

Pomysł umarł śmiercią naturalną.

Pracownik dodaje:- Stwierdziliśmy, że obdarowani się obrażą. Mogliby uznać, że dajemy im kalendarzykowy rok na to, aby ktoś wśród ich bliskich umarł. Kalendarzyki leżą od 4 lat w dole szafy. Przynajmniej nikogo nie uraziły.

Pamiątki pogrzebowe

W branży funeralnej promocji jednak nie brakuje. Jeden z zakładów pogrzebowych na Śląsku przekazuje zmarłemu różaniec i książeczkę. Oba podarunki wkłada mu do trumny. Inna firma, tym razem z Warmińsko-Mazurskiego, zachwala, że nieodpłatnie wypożycza namiot pogrzebowy. To ten, który podczas ceremonii chroni żałobników przed brzydką pogody. I jeszcze krzesła rozkładane, żeby na nich matki z dziećmi i seniorzy sobie usiedli w czasie uroczystości na cmentarzu.

A na ten cmentarz gości zawiezie nie byle jaki wóz. Pewien zakład pogrzebowy reklamuje się, że zapewnia przewóz gości klimatyzowanym busem lub nowoczesnym autokarem na cmentarz. Można też liczyć na klepsydrę, wydrukowaną na błyszczącym papierze. Dla niewtajemniczonych: klepsydra to jakby ogłoszenie, przeważnie w formacie A4. Klepsydra, tak samo, jak nekrolog, zawiera podstawowe informacje dotyczące osoby zmarłej, czyli jej imię i nazwisko, datę śmierci oraz datę i miejsca pogrzebu.

Są i gratisowe pamiątki funeralne - obrazki ze zdjęciem zmarłego, na odwrocie z informacją o nim i modlitwą - wersja zwykła z papieru i bardziej trwała - na drewnie. Rozdawane są uczestnikom ceremonii po jej zakończeniu.

Wiele firm proponuje oprawę muzyczną ostatniego pożegnania. Gwarantują choćby 5-minutowy występ trębacza za darmo.
Dzwonimy do innego muzyka, takiego z ogłoszenia. Sprawdzamy cenę usługi. - Na ślubie czy pogrzebie? - dopytuje. - Repertuar jest inny, cena też. Za pogrzeb liczę sobie 150 złotych. Za ślub 200. W każdym przypadku stawka obejmuje trzy utwory.

- Dlaczego jest różnica w cenie, skoro i tu, i tu, ma pan tyle samo pracy?
- Pogrzeby są organizowane w dni powszednie, wesela w weekendy, a za pracę w dni wolne należy się większa wypłata.
- Konkurencja w branży jest duża - uważa pracownik zakładu pogrzebowego w powiecie wodzisławskim na Śląsku. - U nas w promieniu 5 kilometrów działa gdzieś tak 17 firm pogrzebowych, a w promieniu 50 kilometrów istnieją cztery krematoria.

W Polsce funkcjonuje około 2500 zakładów pogrzebowych, natomiast krematoriów - prawie 70. Te drugie to u nas żadna nowość. Pierwsze krematorium powstało w 1993 roku w Poznaniu.

- Ludzie myślą, że na koronawirusowych śmierciach zbijamy kokosy. Niektórym trochę lepiej idzie niż w poprzednich latach, ale do dobrobytu nam daleko.

Polska Izba Branży Pogrzebowej już w 2020 roku, pierwszym zawirusowanym, przewidywała, że pomimo gwałtownego wzrostu liczby pochówków przychody branży zatrzymają się na poziomie z 2019 roku, natomiast rentowność nawet spadnie.

- To nie absurd - dopowiada nasz rozmówca z Bydgoszczy. - Kryzys gospodarczy spowodował, że rodziny zmarłych, nie tylko tych na COVID-19, wybierają tańsze trumny i skromniejsze wieńce. Na mniejszych i uboższych mniej zarabiamy. Nasi zleceniodawcy rezygnują z usług dodatkowych, np. z występu trębacza, a po ceremonii na cmentarzu w ogóle nie ma organizowanej konsolacji. Stypy, znaczy. Restauracje i kawiarnie są zamknięte, więc nie ma gdzie zaprosić gości. Wszystko przez obostrzenia. Limity nas ograniczają.

Ceny w dół

W pandemii średni koszt pogrzebu spadł z 3900 do 2800 zł, szacują przedstawiciele branżowej izby. Dla porównania: parę lat temu statystyczni państwo Kowalscy za ostatnie pożegnanie krewnego płacili nawet ponad 7000.

Teraz trzeba dodać koszty obowiązkowej dezynfekcji. Ceny rękawiczek czy środków bakteriobójczych wzrosły o 400–500 procent - zaznaczają w zrzeszeniu. Wiadomo, kto pokrywa koszty. Zakład.

Rodziny zmarłych często najpierw same badają teren, czyli sprawdzają oferty poszczególnych zakładów. Klient dzwoni albo fatyguje się na miejsce. Prosi o przygotowanie kosztorysu. Gdy dostanie, idzie do następnego zakładu, też zorientować się w cenach. Potem oddzwania do pierwszego. Przedstawia propozycję: - Jak nam państwo obniżycie cenę, skorzystamy z państwa usług.

Właściciel zakładu myśli sobie: - Albo taniej zorganizuję pogrzeb, albo stracę klienta. Zgoda.

To jeszcze nie koniec. Tenże klient, jak ma czas i ma nowy cennik, odwiedza kolejną firmę pogrzebową. I jest ta sama śpiewka. O tym, że jeśli tutejsi trumniarze zjadą ze stawki, to on będzie zainteresowany. Wędrówka klientowi się opłaca. Efekt osiągnięty: na pochówek wyda przykładowo 500 zł mniej.

Pogrzeb 2021. Trumny i urny wiklinowe

Jeden z najwyższych kosztów dotyczy trumny. Najtańsze są po 600 zł, proste deski świerkowe. Za najdroższe trzeba dać ponad 4000. Te ostatnie są oferowane z wyposażeniem - m.in. atłasową wyściółką (wkładem) i poduszkami z tego samego materiału. Popularne stają się trumny i urny wiklinowe. Są, jak opisuje producent z Wielkopolski, produktem rękodzielniczym.
Trumny i urny z promocji można wziąć. Rodzi się dylemat: czy skoro człowiek jeszcze żyje, to warto już mu kupować trumnę tylko dlatego, że niższa cena obowiązuje tylko do końca miesiąca.

Karty stałego klienta w zakładzie pogrzebowym

Pracownik firmy pogrzebowej, która na rynku pojawiła się dzieści lat temu, mówi, że małe firmy psują biznes dużym. - Te małe, najczęściej nowe, z kilkuletnim stażem, są w stanie obniżyć ceny o kilkaset złotych. Wtedy proponują np. trumny gorszej jakości, prawie gołe, bez wyposażenia w środku. Duże nie zgadzają się na rabaty, ponieważ u nich jakość wciąż jest ważna.

A propos rabatów: wybrane zakłady pogrzebowe mają karty stałego klienta. Tak miały działać wspomniane kalendarzyki, które jednak od paru lat leżą na dnie szafy. Bliscy nieboszczyka, zlecając po raz pierwszy załatwienie formalności, związanych z pochówkiem, zapłacą pełną kwotę. Przeciętnie wynosi 4000 zł. Gdy zdecydują się na ponowną współpracę (czytaj: gdy znów ktoś umrze w rodzinie), otrzymają bonifikatę, np. 400 zł na wykonanie kolejnej usługi.

- Wprowadziliśmy podobne karty - kontynuuje pracownik firmy pogrzebowej ze Śląska. - Mamy też darmowe różańce oraz książeczki do nabożeństwa dla zmarłych. Promocje u nas nie działają.

Dalej: - Jak długo tu pracuję, nie mieliśmy ani jednego klienta, który, wypytując o szczegóły organizacyjne, zapytałby też o gratisowy różaniec i książeczkę.

Miejsce na cmentarzu w mig

Są również w kraju zakłady, dla których liczy się szybkość. Otóż oferują, w ramach standardowego pakietu, błyskawiczne przygotowanie miejsca na pochówek. Chodzi o ekspresowe wykopanie dołu na trumnę. Przykładowo, nie w ciągu dwóch dni, a w jeden.
Jak różaniec w prezencie i ekspresowo wykopany dół na trumnę nie przyniosą skutku, można próbować inaczej. Pracownicy zakładu stoją niekiedy przy szpitalu. Łapią klientów wśród osób wychodzących, wręczając wizytówki.

Wizytówka zakładu pogrzebowego pod szpitalem
- Chwyt poniżej pasa - komentuje bydgoszczanin. - Lekarze próbują ratować życie, a hieny tylko czekają, aż medykom noga się powinie. W powiecie kartuskim (województwo pomorskie) zmarła starsza pani. Gdy córka wychodziła ze szpitala, wręczono jej wizytówkę miejscowego zakładu pogrzebowego. Dyrekcja lecznicy wiedziała, że pracownicy zakładu dystrybuują w ten sposób wizytówki. Szefostwo szpitala tłumaczyło, iż niedawno zmieniła się firma, odbierająca zwłoki i zaistniała konieczność przekazania tej informacji rodzinom zmarłych pacjentów. Dyrekcja zaznaczała, że rodzina nie musi korzystać z oferty firmy, gdyż krewni nadal sama wybierają zakład pogrzebowy.

- Jak nie nazwać niektórych hienami cmentarnymi? Gdyby wolno im było, umieszczałyby swoje banery na szpitalach - oburza się pracownik bydgoskiego zakładu.

Prawo nie pozwala. Zakłady pogrzebowe oraz producenci leków nie mogą reklamować się na terenie szpitali.

Utrzymać pozycję na rynku

Dr Adam Musielewicz, socjolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, nie jest zwolennikiem funeralnych promocji.

- Dla zmarłego nie ma znaczenia, czy dół, w którym spocznie, został przygotowany w dobę bądź dwie – mówi. - Każdy zakład pogrzebowy zamierza utrzymać pozycję na rynku, lecz w przypadku złej reklamy, nie dość, że klientów mu nie przybędzie, to stanie się obiektem nagonki. Jeśli firma chce konkurować, niech konkuruje wysoką jakością.

- Rodzinom zmarłych przyda się terapeuta, nie reklama trumniarzy - podkreślają czasem klienci. Niektóre zakłady pogrzebowe współpracują ze specjalistą. Na portalu jednego zakładu czytamy: „Oferujemy wsparcie psychologa. Potrafi rozmawiać, wysłuchać, okazać współczucie, tak potrzebne w tych chwilach”.

Niby nie trzeba być psychologiem, żeby dogadać się z człowiekiem, pogrążonym w rozpaczy po stracie bliskich. Nie każdy umie się dogadać. Zakład z zakładem - tak samo nie.

Afera wybuchła w Skarżysku-Kamiennej. Rodzina zamówiła przygotowanie pogrzebu w jednej firmie. Podpisano umowę. Załoga firmy sprowadziła zwłoki do swojej chłodni. Wydrukowała nekrologi. Wtedy rodzina zmarłego zrezygnowała z usług tego zakładu. Ciało trzeba było przetransportować do konkurencyjnego. Obsługa zakładu, do którego żałobnicy trafili najpierw, obwiniała proboszcza i zarządcę cmentarza. Ich zdaniem, ksiądz zawarł pakt z jednym przedsiębiorcą pogrzebowym i nie zgadza się na pochówki, organizowane przez inne zakłady. Ksiądz przekonywał, że nie posiada umowy na wyłączność z jakąkolwiek firmą.

Modlitwa po chińsku

Książeczki, wkładane do trumien, stają się powszechną praktyką. Trzeba jednak zwracać uwagę na szczegóły. - Nasz zakład kupuje je na polskim rynku - informuje pracownik z Bydgoszczy. - Wiele konkurencyjnych firm zaopatruje się w nie w Chinach. Jest taniej. Koszt jednostkowy książeczki wynosi wtedy mniej więcej 5 zł. Tyle, że w środku tekst jest po chińsku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: To dzieje się naprawdę w zakładach pogrzebowych. Różaniec i książeczka gratis dla zmarłego - Gazeta Pomorska

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia