Kazimiera i Jan Basisty dom przy ul. Stargardzkiej kupili ponad 20 lat temu. Działkę obok domu dzierżawili od miasta. Uprawiali tam warzywa i owoce. Jednak teren kupił Zdzisław Ptak i otworzył firmowy sklep, a na zapleczu - tuż przy posesji Basistych - zakład do naprawy pił i kosiarek.
Już po ogródku
- Nikt nas nie zapytał, czy chcemy mieć pod nosem tak uciążliwą firmę. Wcześniej mieliśmy tu ogródek. Teraz nie jemy wyhodowanych warzyw, bo przecież codziennie lecą na nie spaliny z kosiarek i pił motorowych - mówi J. Basisty.
Państwo Basisty słali już skargi do sanepidu i powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. Z pism, które dostali od urzędników wynika, że firma ma wszystkie pozwolenia na działalność. Jedynie podczas kontroli nadzoru budowlanego nakazano właścicielowi rozebranie małej szopki postawionej na zapleczu.
Chciał dobrze
- Wiem, że hałas przeszkadzał sąsiadom, więc postanowiłem znaleźć jakieś szybkie, choć tymczasowe rozwiązanie - tłumaczy nam Zdzisław Ptak. Żeby nie szkodzić sąsiadom, postanowił odgrodzić się od nich betonowym murem.
- Teraz nie dość, że głośno i spaliny, to jeszcze żyjemy jak w getcie - narzeka J. Basisty.
Właściciel zakładu obiecuje, że znajdzie inne rozwiązanie niż betonowe ogrodzenie. Zapowiada też, że przeniesie pomieszczenie do naprawy sprzętu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
