Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Waldemar Skowron: Kocham Mesko i wyzwania

Marzena Smoręda
Waldemar Skowron kocha góry. W 2016 roku zdobył jeden z polskich dwutysięczników - Świnicę 2301 metrów w Tatrach Wysokich
Waldemar Skowron kocha góry. W 2016 roku zdobył jeden z polskich dwutysięczników - Świnicę 2301 metrów w Tatrach Wysokich archiwum
Waldemar Skowron od 33 lat związany jest ze skarżyskim Mesko, które pod jego wodzą kwitnie. Za talent w zarządzaniu został trzecim Menadżerem Roku 2016 w regionie.

Odważny, kreatywny, ciekawy świata i ludzi - taki jest trzeci Menadżer 2016 w województwie świętokrzyskim i pierwszy w powiecie skarżyskim wybrany głosami czytelników Echa Dnia i kapituły w pierwszej edycji konkursu Menadżer Roku 2016.

Panie Prezesie, skąd wziął się Pan w Mesko? To taki fascynujący zakład, czy może po prostu od dziecka lubi Pan broń?

Dla mnie powód był oczywisty - pochodzę ze Skarżyska, studiowałem na Politechnice Świętokrzyskiej w Kielcach, a Mesko było i jest głównym pracodawcą w Skarżysku. Poza tym zawsze dawało możliwości rozwoju i awansu młodym inżynierom, więc to dość naturalna kolej rzeczy. Rozpocząłem tu pracę w 1983 roku i mając niespełna 40 lat, zostałem prezesem zarządu. Wówczas to było ewenementem. A co do zainteresowania bronią, to apogeum fascynacji jako użytkownik mam już chyba za sobą. Dlaczego? Zaczynałem przy pracach związanych z produkcją amunicji i byłem uczestnikiem bardzo wielu testów, dlatego już mnie to tak nie kręci. Patrzę na broń i amunicję analizując rozwiązania konstrukcyjne. Poza tym swoje zainteresowania musiałem rozszerzyć o bardzo intrygujący obszar technik rakietowych. Organizuję jednak turnieje strzeleckie o puchar prezesa i najlepszym strzelcom wręczam nagrody. To mi wystarcza.

Pewnie dużo Pan pracuje. Wystarcza jeszcze czasu na pozazawodowe pasje?

Chyba jeszcze nigdy nie skończyłem pracy po ośmiu godzinach, ale jako menadżer mam czas nielimitowany. Rodzina to rozumie. O rezerwy czasowe rzeczywiście jest trudno, ale mam pasje, na które czas znaleźć się musi. Jedną z nich jest fascynacja górami. Niedługo będę miał 60 lat i do tego czasu chcę zdobyć wszystkie dwutysięczniki w Polsce - w sumie 27 szczytów. Taki mam plan i wyzwanie do sześćdziesiątki. Zdobyłem te góry w czasach studenckich, ale chcę powtórzyć ten wyczyn. Apetyt na góry u mnie stale rośnie - na pięćdziesiątkę odwiedziłem Rysy! Pasję do gór mam od zawsze. Ale ogromne wrażenie wywarły na mnie bohaterskie wyczyny polskich himalaistów, którzy jako pierwsi zdobywali K2. Zobaczyłem wówczas, że w górach uwidaczniają się cechy, których na co dzień nie widzimy. Obaj walczyli o życie i prze-trwali. Ich wyczyny śledziłem, podobnie jak inni, z zapartym tchem. Ale żeby mierzyć się ze swoim wyzwaniem, poprawić muszę systematyczność, wytrwałość i kondycję fizyczną. Z ćwiczeniem na co dzień jest trochę trudno, ale żeby iść w góry, nie można tak po prostu wstać od biurka i iść na szczyt. Jestem w trakcie realizacji tego planu. W 2016 roku byłem na wyprawach między innymi na Świnicę i Zawrat oraz w Tatrach Słowackich, kolejne zaplanowałem na czerwiec, wrzesień i październik 2017. Aby było to możliwe, będę po prostu co dzień więcej chodził. Na rozgrzewkę najlepiej nadają się Góry Świętokrzyskie. Zawsze przemierzam je wiosną, by w lecie iść w Tatry.

Z kolegami ze studiów robimy co roku cztery wyprawy, po jednej na każdą porę roku. Plan na zdobywanie dwutysięczników jest jednak trochę inny. Na każdą z tych wypraw chcę zapraszać innego z przyjaciół i z nim rozmawiać o życiu. Góry uczą bowiem nie tylko pokory, wymagają sprawności, koncentracji, ale z góry po prostu widać lepiej, także życie. Tak jak dotychczas, będę dokumentował wyprawę na zdjęciach. Może na sześćdziesiątkę wydam książkę? Na razie nie bardzo wiem, jak w niej te moje pasje, czyli przemysł zbrojeniowy i góry, połączyć. Myślę, jednak, że to dobry pomysł na podsumowanie tego etapu życia.

Fascynują mnie też książki związane z górami, wyprawami na szczyty. W domowej bibliotece mam sporo takich pozycji. Podobnie, jak i biografii ciekawych ludzi. Ich ogromna wartość polega na tym, że pokazują, co tak naprawdę kształtuje człowieka, jakie zdarzenia, przeżycia wpływają na jego zachowania.

Ciekawią Pana świat i ludzie. Pewnie ma Pan też sporo podróży na koncie?

Rzeczywiście, zjeździłem już ciekawsze zakątki. Ale podróżuję głównie po bardziej cywilizowanych rejonach. Najlepsze spaghetti jadłem przy Panteonie w Rzymie, a najpiękniejszy rynek widziałem w Sienie, która prawie tysiąc lat temu była Paryżem Europy. Co roku staram się wyjeżdżać na wakacje. Przekonałem się, że na to warto poświęcić czas i pieniądze. I trochę z humorem muszę przyznać, że wszystkie moje pasje procentują. Na przykład, w młodości wychowywałem się na horrorach i filmach katastroficznych i te filmowe doświadczenia, jak się później okazało, bardzo mi się w życiu przydały. Można powiedzieć, że w Mesko doświadczyłem jeszcze raz, tym razem na własnej skórze, wielu momentów z tych filmów. Sceny z „Płonącego wieżowca”, „Trzęsienia ziemi” czy „Szczęk” były, oczywiście w przenośni, i moim udziałem w firmie. Trudno więc nie kochać Mesko i ludzi, z którymi dzielę zawodowe doświadczenia. Jestem bardzo mocno związany z tą firmą. Tę wizję, którą sobie kiedyś nakreśliłem, udało mi się w jakimś stopniu zrealizować.

Firma jest już dzisiaj w doskonałym miejscu.

To nie spadło nam z nieba. Trzeba było ciężko na to zapracować. Osiemnaście lat temu Mesko musiało się zmierzyć z dużymi wyzwaniami i wziąć się za bary z trudną rzeczywistością po transformacji ustrojowej. Było firmą mocno przewymiarowaną w stosunku do potrzeb, niedoinwestowaną i musiało odnaleźć się w nowym aspekcie politycznym. Kilka kluczowych firm z tej branży wtedy nie wytrzymało i ogłosiło upadłość. W nowym systemie, w NATO zmieniła się doktryna wojenna, obronna, zapotrzebowanie na środki bojowe i uzbrojenie w polskiej armii. Nam te wszystkie przemiany nie zaszkodziły, ale okupione były bardzo dużym wysiłkiem. Nie zapominaliśmy jednak przez cały czas o inwestowaniu. Zawsze przyświecała nam bowiem myśl, co będziemy robić jutro. W efekcie restrukturyzacji mamy dzisiaj firmę zorganizowaną prawie optymalnie. Do posiadanych kompetencji dołożyliśmy nowe. Posiadamy taki park, że przed firmami z całego świata, gigantami świata zbrojeniowego, nie mamy się czegoś wstydzić. Mamy dobre wieloletnie kontrakty, co daje stabilność i czas na nowe produkty.

Mesko dzisiaj to nie tylko Skarżysko, to grupa kapitałowa, która ma w swoim portfelu pięć spółek prawa handlowego, cztery miejsca produkcyjne poza Skarżyskiem. Restrukturyzacja Mesko wzbudziła uznanie u władz firmy, czyli wówczas Bumaru i to było początkiem sukcesu firmy. Nie byłoby to jednak możliwe bez bardzo szerokiej współpracy z uczelniami. Filozofia Mesko polega bowiem na współpracy naszej pracowni konstrukcyjnej, nowego centrum innowacji i wdrożeń z Politechniką Świętokrzyską, Akademią Górniczo-Hutniczą, Wojskową Akademią Techniczną, Politechniką Warszawską i Radą Ekspertów, złożoną z rektorów sześciu uczelni, a pracami badawczo-rozwojowymi dowodzi przemysł - i to jest clou sukcesu.

Mesko może się wkrótce stać flagową firmą Polskiej Grupy Zbrojeniowej i lokomotywą świętokrzyskiej gospodarki zapowiedział Arkadiusz Siwko, prezes grupy. Jaki jest scenariusz dla firmy na najbliższy czas i czy jest Pan na to przygotowany?

Ta informacja opiera się na realiach i perspektywach Mesko. Większość planu modernizacji naszego wojska oparta jest bowiem na rakietach, a my je produkujemy i chcemy rozwijać tę produkcję. W ciągu kilku lat z tej fabryki wyjeżdżać będą nowe rakiety. Warto zainwestować w tę technikę, bo pieniądze przeznaczone na produkcję rakiet w dużej części wrócą do budżetu państwa. Poza tym, niosą zatrudnienie i rozwój myśli technicznej. Trudno opierać się takiemu wyzwaniu.

Jakieś plany na przyszły rok? Może atak na pierwsze miejsce w Złotej Setce świętokrzyskich firm?

Pierwsze miejsce nie jest dla nas celem samym w sobie. Jeśli tak wyjdzie, to będzie świetnie, ale ja przewiduję, że takim wyjątkowym rokiem może być rok 2018 lub 2019. To wynika z naszych planów i ambicji.

Jakim jest Pan prezesem, bo czołowe miejsce wśród świętokrzyskich menadżerów w konkursie Echa Dnia wskazuje, że bardzo cenionym?

Moje rządy w firmie są wymagające, ale dające szansę. Stawiam na pomysły, inspirację. Nie do końca jestem przewidywalny. Zdolnym podnoszę poprzeczkę, innych motywuję i zachęcam. Cenię osoby, które są kreatywne, mają pomysły, nieszablonowe podejście do zarządzania. Staram się mocno promować ludzi młodych. Ostatnio przyjęliśmy do Mesko prawie 200 osób, z czego znakomita większość to ludzie między 25. a 30. rokiem życia. Chcemy w perspektywie kilku lat, by średnia płaca w Mesko wynosiła 150 procent średniej krajowej i w tym kierunku idziemy. Pracowników wyganiam na studia, inżynierów na studia podyplo-mowe, za wszystkich płaci firma. Zależy mi na dobrze wykształconych kadrach, bo świat nie stoi w miejscu. Efekt będzie niewspółmiernie większy niż pieniądze za naukę. Tytuł Menadżera Roku 2016, w moim odczuciu, potwierdza moje organizacyjne talenty i umiejętność przewidywania oraz odwagę w podejmowaniu decyzji. Bardzo cieszy mnie, że te cechy zostały docenione.

Czy nie korci Pana skok na karierę poza Skarżyskiem?

Ten epizod mam już za sobą. Pracowałem w Warszawie, w Bumarze, jako wiceprezes tej firmy. To bardzo cenne doświadczenie, które m.in. zaprocentowało zbudowaniem przeze mnie Grupy Amunicyjno--Rakietowej Mesko. Owszem, lubię Warszawę, nawet co jakiś czas organizuję weekendowe wyjazdy, między innymi do stołecznych teatrów, na spektakle z najlepszą obsadą, ale moje miejsce jest tutaj, w Skarżysku i firmie, z której Świętokrzyskie może być dumne. Wydaje mi się, że tu razem z załogą najlepiej mogę się zawodowo realizować.

Dziękuję za rozmowę .

Waldemar Skowron

Ma 58 lat. Od 2009 roku jest prezesem zarządu i dyrektorem naczelnym Mesko w Skarżysku-Kamiennej. Absolwent Politechniki Świętokrzyskiej i podyplomowych studiów menadżerskich na Uniwersytecie Warszawskim. Związany z Mesko od 1983 roku. W latach 1999 - 2002 był prezesem ZM Mesko. Pracował też w Bumarze. Ma żonę Mirosławę, syna Marka i córkę Annę.

Roku 2016 w województwie świętokrzyskim - TOP 10

1. Ryszard Grzyb - właściciel firmy dewe-loperskiej z Kielc;

2. Kamil Suchański - właściciel firmy Ekobox z Kielc;

3. Waldemar Skowron - prezes spółki Mesko w Skarżysku;

4. Stanisław Rup-niewski - prezes firmy Supon z Kielc;

5. Marek Scelina - dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Kielcach;

6. Henryk Ciosmak - prezes Świętokrzyskich Kopalni Surowców Mineralnych;

7. Dariusz Saletra - prezes Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej Artimed w Kielcach;

8. Aneta Klimkiewicz - prezes fundacji Chcę Żyć;

9. Karolina Wodzisławska - prowadzi klinikę Centrum Medycyny i Estetyki;

10. Paweł Podsiadło - dyrektor kopalni Jaźwica w Chęcinach

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Waldemar Skowron: Kocham Mesko i wyzwania - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia