W bogatych krajach Europy Zachodniej stało się już normą, że przy każdym spowolnieniu gospodarczym rośnie liczba klientów sex - shopów, nocnych klubów, kin i wszelkich innych obiektów rozrywkowych, bo ludzie chcą zapomnieć o smutnej rzeczywistości. Ale my chyba nie jesteśmy tak zasobnym społeczeństwem, bo kiedy tylko zaczęło się spowolnienie gospodarcze w Polsce, sex – shopy odczuły wyraźnie mniejsze zaintere-sowanie swoich klientów urozmaicaniem życia erotycznego.
- Od około dwóch miesięcy widzimy wyraźnie mniejsze obroty. Klienci kupują mniej wszystkiegoŁ lalek, erotycznych gadżetów, filmów, wibratorów a nawet prezerwatyw – mówi właściciel kieleckiego sex - shopu przy ulicy Paderewskiego, Marcin Opuchlik.
W porównaniu z Warszawą czy Krakowem świętokrzyscy klienci tego typu sklepów i tak nie są specjalnie gotowi do płacenia za erotyczną galanterię, choć ostatnimi czasy coś się jakby „ruszyło”.
- Jeszcze parę lat temu erotyczna lalka za 200 złotych była luksusem, na który prawie nikt się nie decydował. Teraz ludzie są skłonni płacić nawet 500 złotych i nie narzekają.
Wciąż najchętniej kupowanym przez świętokrzyskich klientów produktem są wibratory, z których najdroższe modele kosztują nawet do 300 złotych. Niestety również i tego typu gadżetów nabywamy mniej niż w analogicznych miesiącach roku ubiegłego. Kielce, to generalnie trudny rynek dla branży erotycznej, ostatnie miesiące są raczej złe, ale jestem dobrej myśli. Liczę, że wkrótce sprzedaż wzrośnie, bo kryzys nastąpił głównie w głowach ludzi. Jak im się przestanie go wmawiać, to sytuacja powróci do normy – uważa Marcin Opuchlik, który w branży erotycznej działa już jedenaście lat.
Prof. Górski o wywiadzie posłanki Urszuli Zielińskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?