Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wystarczyło pożyczyć kasę, żeby stać się bogatym. Historia Witolda Zaraski. Dziś część VIII

Jarosław PANEK, [email protected]
Witold Zaraska z małżonką podczas gali Targów Kielce.
Witold Zaraska z małżonką podczas gali Targów Kielce.
Był przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Witold Zaraska realizował swoje dwa największa marzenia. Zostawał współwłaścicielem firmy, którą stworzył oraz wprowadzał się do szklanego wieżowca, widomego symbolu jego potęgi i władzy. Przeżył też typową chorobę menadżerów w tym wieku, czyli zawał serca, ale rozpoczynał swój złoty okres sukcesów, sławy, pieniędzy i kariery.

Nawet zawał serca w roku 1990, jaki prezes Exbudu cudem przeżył, nie był w stanie powstrzymać go od dalszego parcia naprzód. Podczas, gdy inni po takiej chorobie wycofaliby się z pracy zawodowej, Witold Zaraska dopiero się rozkręcał. Nadchodził jego czas. Exbud i jego prezes brylowali, a obroty i zyski rosły jak na drożdżach.

 

Tak rodziły się fortuny

 

Popyt na pierwszą emisję akcji Exbudu, która ruszyła 29 listopada 1990 wielokrotnie przewyższał podaż, a rok obrachunkowy 1991, który z powodu zmian własnościowych firmy, trwał wyjątkowo długo, bo 15 miesięcy zakończył się rekordowym w historii obrotem wynoszącym niemal dwa miliardy starych złotych oraz zyskiem, którzy doszedł prawie do 160 milionów starych złotych. Witold Zaraska zarządzał firmą, która jak na warunki europejskich gigantów budowlanych była jeszcze bardza mało, ale jak na warunki wchodzącej w wolny rynek Europy Środkowo - Wschodniej, wyrastała na lokalnego giganta.

Ten zysk pozwolił na wypłatę akcjonariuszom pierwszej, rekordowo wielkie dywidendy. Była ona potem powodem wielu kontrowersyjnych i nie zawsze przychylnych ocen. Niektórzy twierdzili wręcz, że ta ogromna wypłata zysku zachwiała równowagę finansową holdingu, a jednocześnie sfinansowała… jego prywatyzację. Ci, którzy kupili bowiem pierwszą emisję akcji, płacąc za każdą z nich 112 tysięcy starych złotych, czyli 11,2 nowych złotych, dostawali rok później aż 10 złotych dywidendy za każdą akcję.

 

Majstersztyk prywatyzacji

Tak więc wystarczyło poczekać ledwie rok, aby zakup tych akcji praktycznie się… zwrócił, podczas gdy na normalnych rynkach taki pełny zwrot z inwestycji zdarza się najwcześniej po kilkunastu latach. Pierwsi akcjonariusze Exbudu, a wśród nich sam prezes Zaraska, cała kadra zarządzająca oraz pozostali akcjonariusze, w tym Jan Wejchert i Mariusz Walter ze spółki ITI odetchnęli z ulgą. Kredyty brane w milionach dolarów na prywatyzację Exbudu, można było w dziewięciu dziesiątych zwrócić już po rok i jeszcze być posiadaczem akcji takiej mocnej firmy. Zdaniem oponentów prezesa Zaraski, to właśnie dzięki tej wypłacie dywidendy doszło do prywatyzacji Exbudu za… jego własne pieniądze.

 

- Nie zgadza się z tym zarzutem. Gdyby Exbud nie miał tak dużego zysku, to choćbym bardzo chciał, nie mógłbym zaproponować tak wysokiej dywidendy. Ale wtedy przychody naszej firmy wzrosły rok do roku o 2,5 razy, zyski wrosły wielokrotnie, więc mogliśmy się z nimi podzielić akcjonariuszami. Dywidendę dostał każdy posiadacz akcji Exbudu. Nie było więc żadnego faworyzowania. Po prostu ten, kto zaryzykował i kupił pierwsze w Polsce po II wojnie światowej akcje prywatnej firmy, po prostu wygrał - przekonywał nas podczas zbierania tego materiału sam były prezes Exbudu, Witold Zaraska.

 

Wygrali akcjonariusze, wśród sam prezes, bo nie dość, że wszyscy zarobili krocie na dywidendzie, to jeszcze kurs kieleckiej spółki zaczął rosnąć na warszawskiej giełdzie jak na drożdżach. W rok po debiucie, cena akcji wzrosła ze 112 tysięcy starych złotych (11,2 nowych złotych) w ofercie publicznej do 479 tysięcy, czyli 47,9 nowych złotych. Zmarły kilka dni temu Jan Wejchert oraz Mariusz Walter – założyciele telewizji TVN, zarobili krocie. Podobnie jak sam Witold Zaraska. Pakiet akcji prezesa Exbudu, wart w dniu zakupów ponad jedenaście miliardów 200 milionów starych milionów złotych rok później wart już był prawie 4 miliony 790 tysięcy nowych złotych.

 

„Piękne oczy” Witolda Zaraski

Exbud jest na ustach wszystkich. Piszą o nim gazety, a inwestorzy ustawiają się po kolejne emisje akcji. Ale prezes Zaraska, który tak naprawdę kontroluje zarządzanie całą firmą, zdaje sobie sprawę, że nowi inwestorzy, mogą odebrać mu w holdingu władzę. Wpada więc na pomysł, aby kolejne emisje akcji kierować przede wszystkim do funduszy inwestycyjnych, czyli tak zwanych inwestorów finansowych.

 

Tylko oni mogą się zgodzić na to, aby on mógł rządzić bez przeszkód i nakazów z góry, bo tak naprawdę interesuje ich jedynie zysk na koniec roku i wzrost kursu akcji Exbudu na giełdzie. Setki miliardów starych złotych, a potem dziesiątki milionów nowych złotych z kolejnych emisji akcji zasilają kapitał kieleckiego holdingu i finansują zarówno nowe przedsięwzięcia jak zakup kolejnych firm. Prezes Exbudu wietrzy bowiem złoty interes w autostradach, jakich w Polsce bardzo brakuje, a jakie obiecuje każdy kolejny rząd. Witold Zaraska zaczyna więc powoli skupować z polskiego rynku przedsiębiorstwa z branży drogowej i mostowej.

 

Może wszystko, bo inwestorzy, głównie zagraniczni kupują wszystkie nowe akcje emitowane przez Exbud. Kupują „na piękne niebieskie oczy Zaraski” – brzmi słynne powiedzenia szefa Exbudu. Oczy widać są bardzo piękne albo bardzo niebieskie, bo strumień gotówki płynie szeroką rzeką.

 

Jutro o tym, jak powstało legendarne patio Exbudu oraz o niewiarygodnej pompie, z jaką świętowano co roku imieniny prezesa

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia