Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Największy elf świata

Janusz Świąder
Anna urodziła się w Uzbekistanie, dokąd jej rodziców zesłały stalinowskie władze. Kiedy przyjechała do Polski, rozpoczęła studia geologiczne. Na szczęście szybko zaczęła śpiewać.
Anna urodziła się w Uzbekistanie, dokąd jej rodziców zesłały stalinowskie władze. Kiedy przyjechała do Polski, rozpoczęła studia geologiczne. Na szczęście szybko zaczęła śpiewać.
Pod koniec ubiegłego roku w Rosji przeprowadzono sondaż. Pytanie było tylko jedno: "Z czym kojarzy ci się Polska?" Odpowiedzi były zaskakujące. 98 procent Rosjan odpowiedziało, że z ... Anną German. O Lechu Wałęsie, dla porównania, wspomniało niecałe 8 procent pytanych.

Anna German była gwiazdą już w Związku Radzieckim, a swoją popularnością dorównywała największym sławom tamtejszej sceny. Ale i dziś w Rosji, kiedy mało kto pamięta kim była Ałła Pugaczowa, wydawane są płyty Anny German. Jej głos wciąż rozbrzmiewa w wielu rozgłośniach radiowych. Ba, urządzane są nawet koncerty poświęcone jej pamięci.
Trzy lata temu odsłonięto w Moskwie tablicę na Placu Gwiazd z nazwiskiem Anny German. To pierwszy przypadek, by w ten sposób uhonorowano jakiegokolwiek zagranicznego artystę.
- To było wzruszające, niezapomniane przeżycie - wspomina Zbigniew Tucholski, małżonek Anny German. - Przemawiał nasz ambasador w Moskwie Stefan Meller (obecnie jest ministrem spraw zagranicznych). Na uroczystej gali wystąpiło około 40 wykonawców.
Geologia
Rodzice piosenkarki jeszcze przed wojną trafili do dalekiego Urgencza w Uzbekistanie. "Bilet" zapewnił im Stalin, bo to na jego rozkaz zostali tam deportowani w czasie wielkich czystek. Dziesięć lat zsyłki przyniosło łzy, cierpienia i udrękę, ale też i córkę, która przyszła na świat 14 lutego; niemal dokładnie 70 lat temu.
Rodzina wróciła do kraju już bez ojca, którego dosięgło "zbrojne ramię partii". Po krótkiej tułaczce trafili wreszcie do Wrocławia, gdzie po maturze Anna rozpoczęła studia na wydziale... geologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Na szczęście szybko zaczęła śpiewać.
Koledzy nakłonili ją do występów w studenckim teatrzyku "Kalambur". A kiedy Janeczka Wilk, koleżanka Anny, znalazła w prasie anons o przesłuchaniach młodych piosenkarzy, natychmiast zabrała się do pracy. Po namowach, rozmowach i perswazjach Anna German wreszcie się zgodziła.
Wynik? Studentka geologii wygrała i wkrótce ruszyła, razem z ekipą estradową, do świetlic, sal szkolnych, domów kultury, a czasem nawet do remiz strażackich.
Wielka kariera
Niebawem Estrada Wrocławska wystąpiła do Ministerstwa Kultury i Sztuki o przyznanie Annie German uprawnień zawodowego artysty, poprzedzonych egzaminem przed komisją. W tejże komisji byli Aleksander Bardini, Hanka Bielicka, Ludwik Sempoliński, Kazimierz Rudzki, Krzysztof "Komeda" Trzciński. Po egzaminie przemówił przewodniczący komisji: "Proszę nam darować, że zmusiliśmy panią do zaśpiewania wszystkich zgłoszonych piosenek, ale korzystaliśmy z okazji. W ten sposób udało nam się być na wspaniałym koncercie. I to bezpłatnie".
Kariera German nabrała rozpędu. Zdobywa druga nagrodę w Sopocie. W Olsztynie, podczas Ogólnopolskiego Festiwalu Zespołów Estradowych jest już pierwsza. A na Krajowym Festiwalu Piosenki w Opolu śpiewała "Tańczące Eurydyki". To jest jej pierwszy przebój.
Mało tego, bo Polka występuje też w 1967 r. na festiwalu w San Remo, który miał zapoczątkować serię koncertów we Włoszech.
Wypadek
Niestety, w sierpniu tego roku piosenkarka omal nie ginie w wypadku na włoskiej szosie. Wypadek na ponad dwa lata wyłącza ją z życia estradowego. Ale German nie rezygnuje: z piosenek skomponowanych w czasie rekonwalescencji powstaje potem album pt. "Człowieczy los".
Jesienią 1980 roku Anna German odbyła długie tourne po Australii. Był to, niestety, jej ostatni publiczny występ. Po powrocie do Polski dała znać o sobie choroba, która okazała się nieuleczalna.
- Byłem jedną z tych osób, która spędziła z Anną German cały dzień na dwa dni przed jej śmiercią - wspomina Marek Smalec, członek stołecznego zboru Kościoła Adwentystów. - To było moje pierwsze i jedyne spotkanie z Anną. Wcześniej znałem ją tylko z plakatów, płyt i telewizji, a spotkałem człowieka cierpiącego, bardzo chorego, ale pełnego pogody i nadziei.
Wtedy też Anna German nagrywała swoje ostatnie kompozycje: Psalmy. Bez partytury, bez muzyków. Tylko na taśmę magnetofonową w domowym zaciszu.
- Byłem niezwykle wzruszony, kiedy słuchałem Psalmu 19 w jej wykonaniu - wspomina Smalec. - Śpiewała "Panie uzdrów mnie..." a potem, w kolejnych słowach... "ale niech się dzieje Twoja wola..."
Anna German zmarła 26 sierpnia 1982 roku.
Nie piła i nie paliła
- To był największy elf świata - wspomina ją Jerzy Ficowski, tekściarz. - Nie znała chyba zawiści, nie próbowała nikogo zdominować. Nawet swój wzrost, a miała 181 cm, traktowała wstydliwie; jako rodzaj nietaktu. Wszyscy kochaliśmy się w niej platonicznie.
O German często mówiono jak o dziwaczce, na co wpływ mogło mieć jej protestanckie wychowanie: nie paliła papierosów, nie piła, a w czasie bankietów spełniała toasty, ale kieliszek odstawiała nietknięty.
- Obie miałyśmy ten sam kompleks: wzrostu - śmieje się Sława Przybylska, piosenkarka - ja małego, Ania wielkiego.
Ale najwięcej wspomnień zachował mąż, Zbigniew Tucholski. - Poznałem ją jako młody asystent na delegacji służbowej we Wrocławiu. Korzystając z wolnej chwili poszedłem na pływalnię. Zastanawiałem się, komu powierzyć moja starą delbanę (zegarek męski) i ciuchy pod opiekę. Wtedy spostrzegłem młodziutką studentkę w czerwonej spódniczce, z książką w ręku. Na obrzeżach basenu rozłożyła koc, usiadła na nim i zaczęła czytać. Uznałem ją za godną powierzenia moich rzeczy.
Ta wizyta na basenie skończyła się małżeństwem, które miało dwa najważniejsze wydarzenia: powrót Anny na estradę po wypadku i narodziny syna Zbyszka. - Ma metr dziewięćdziesiąt sześć wzrostu - opowiada Tucholski. - Studiuje na uniwersytecie na wydziale historii. Powinien skończyć studia w przyszłym roku. A ja skończyłem właśnie pisanie wspomnień o Annie.
Wspomnienia
Książka jest już gotowa. Czeka na wydawcę, ale ukaże się jeszcze w tym roku. A tymczasem... - Skontaktowała się z nami Telewizja Rosyjska, która zapowiedziała swój przyjazd do Polski, aby zrealizować film dokumentalny o żonie.
Rosjanie chcą go pokazać na początku lutego, w 70. rocznicę urodzin Anny German.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza