Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

3.500 świń spłonęło żywcem

Krzysztof Koziołek
- Szkoda sąsiada. Taki pech go prześladuje. Niedawno po awarii prądu nie pracowała wentylacja i część świń się podusiła - mówi Jacek Złotnicki, mieszkaniec pobliskiego bloku.
- Szkoda sąsiada. Taki pech go prześladuje. Niedawno po awarii prądu nie pracowała wentylacja i część świń się podusiła - mówi Jacek Złotnicki, mieszkaniec pobliskiego bloku. fot. Krzysztof Koziołek
Dziś nad ranem wybuchł pożar w chlewni w Borowcu. Spaliło się lub zaczadziło 3,4 tys. prosiąt i 136 macior.

Na szczęście, strażacy nie pozwolili, by ogień rozprzestrzenił się na pozostałe budynki.

Była 6.07, gdy Ewę Szymańską z pobliskiego bloku obudziła syrena. - Wyjrzałam przez okno, jaka tam łuna biła... Potem tylko patrzyłam, jak jadą kolejne wozy strażaków - opowiada. A tych było 11, tylu ogniowców to w Borowcu chyba w życiu nie wiedzieli. A i pożaru takiego też nie było.

- Choć w zeszłym roku to po wsi podpalacz grasował, ale on to stodoły podpalał. Chyba ze trzy poszły z dymem - przypomina Jacek Złotnicki z tego samego bloku, co Szymańska. Sam też rano z sąsiadami pobiegł pod fermę patrzeć, co się dzieje. - Wielki ogień i mnóstwo dymu. Ale w tym przypadku to podpalenie w grę nie wchodzi. Teren jest ogrodzony, monitorowany, w nocy wilczury tam biegają - podkreśla. - To nie to, co było za PGR-u, kiedy wchodził kto chciał.

Ogień mógł się przenieść

- Zaczadziło się i spaliło 1.900 prosiąt o wadze 10-20 kg i 136 macior, a wraz z nimi 1.500 mniejszych prosiąt. Właściciel obiektu oszacował straty na około 300 tys. złotych. Trwają oględziny miejsca pogorzeliska, ustalana jest przyczyna pożaru - informuje rzeczniczka nowosolskiej policji Teresa Janusz.

- Z dziesięć lat takiego pożaru nie mieliśmy w powiecie. Ściągaliśmy jednostki OSP z Bytomia Odrz., Nowego Miasteczka, Siedliska, Otynia, Przyborowa i nawet z Kolska - wymienia zastępca komendanta powiatowego PSP Tadeusz Ostrowski.

W akcji brało udział 11 zastępów. Aż tyle, bo istniało poważne zagrożenie, że ogień mógł się przenieść na sąsiednie chlewnie (są rozmieszczone równolegle, w kilkunastometrowej odległości). - Ale istotne było nie tylko to, by ogień nie przedostał się na sąsiednie budynki. Także dym, bo zwierzęta mogłyby się zaczadzić - podkreśla Ostrowski. Jak podają strażacy, w innych chlewniach było ok. 10 tys. zwierząt.

Ten Holender ma pecha

Fermę trzody chlewnej Grolder w Borowcu oraz 450-hektarowe gospodarstwo od kilku lat prowadzi pewien Holender. - Ma pecha. Niedawno po burzy była awaria prądu, to mu się świniaki podusiły. A teraz znowu to. Mam nadzieję, że to wszystko było ubezpieczone - dodaje Złotnicki.

- Wszystkie budynki i inwentarz są ubezpieczone - potwierdza Błażej Kucz z firmy Grolder. - Tyle co się podnieśliśmy po tamtej awarii, przymierzaliśmy się właśnie do kolejnej inwestycji, a tu znowu takie zdarzenie. Nie wiemy jeszcze, jak do tego doszło.

Na fermie pracuje kilkanaście osób z Siedliska, Bielaw i Borowca. - Ludzie mówią, że są tam dobre warunki. Pracownicy nawet świnie na święta dostają, zamiast karpiowego... - dodaje Złotnicki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska