"Kosmiczna suita" brzmi znajomo… Czy to aby nie jakaś powtórka? - Rzeczywiście, parę lat temu graliśmy taki spektakl, gdzie najpierw były utwory industrialno - kosmiczne, a w drugiej części - muzyka ziemi, ale wspólna jest tylko nazwa - zaznacza Mariusz Kowalski.
Z ORKIESTRĄ SYMFONICZNĄ
Najnowsza płyta także jest dwuczęściowa, a można na niej usłyszeć Łódzką Orkiestrę Symfoniczną i Marlenę Beresińską, która już śpiewała z Mariuszem. "Kosmiczna suita"…
- Kosmos, pierwsza część, jest uniwersalny, tajemniczy. Można domniemać, co jest w kosmosie, bo przecież niewielu tam było. Tajemniczość podkreślają łacińskie teksty z ewangelii świętego Mateusza - opowiada muzyk. - Druga część to Gaja, czyli ziemia. Tu jest piosenka "Ma Africa", do której powstał teledysk, a w nim jest wszystko to, o czym świat wie, ale nie chce na to patrzeć. Zdjęcia z misji mówią same za siebie…
NAUCZYŁ SIĘ PO ZŁOŚCI
Na płycie śpiewa Marlena, gra orkiestra i Mariusz - na 15 instrumentach.
- Pierwsza była gitara klasyczna, potem w Thornie elektryczna, ale jak przyszło do komponowania, to gitara nie pozwoliła mi zagrać całego spektrum melodii. Zacząłem grać na fortepianie - mówi Mariusz.
Potem pojawił się duduk, o dźwięku znanym z "Pasji" i "Gladiatora", na którym nauczył się grać od Armeńczyka, didgeridoo - instrument "zazdrosny", przy którym trzeba być w pełni sił, ze względu na niezbędną cyrkulację powietrza, flet perski - do którego niektórzy muszą spiłować sobie dwójkę, by go utrzymać, fletnia Pana, cała gama bębnów…
- To nie przychodzi samo, teraz uczę grać na dudku innych, ale zanim sam się nauczyłem, musiałem ciężko trenować - opowiada Mariusz i przypomina sobie: - Chyba to zaczęło się tak, że ktoś miał przyjść z jakimś instrumentem, ale mnie olał, więc nauczyłem się grać.
Kiedy znajomi dowiedzieli się o jego pasji, zaczęli zwozić mu różne instrumenty. Teraz ma ich całą kolekcję, a można je usłyszeć na kolejnych płytach.
DLA SIEBIE
Chociaż zna nuty, nie korzysta z nich na scenie.
- Nuty są potrzebne, ale raz grałem z dziewczyną, która zgubiła nuty, i nie mogła zagrać. Zbuntowałem się przeciw nim już w ognisku muzycznym, kiedy pochwaliłem się panu własną kompozycją, a on mnie zrugał. Potem było tak samo. Wolę stawiać na kompozycję, niż przyjmować muzykę odtwórczo - dodaje. - Kiedy gram, używam wyobraźni.
Słuchacze jego muzyki także podczas koncertów zamykają oczy i marzą. Gdzie są? - Moich płyt słuchają ludzie ukształtowani. Czasem mówią mi, z czym im się ona kojarzy, a ja nie rozwiewam ich marzeń - opowiada. - Ja też przeżywam muzykę na scenie, zdarza mi się płakać, ale przeżywam ją dla siebie. Jeśli komuś się nie podoba, trudno. Takie jest to granie - albo się je czuje, albo nie. Nie ma muzyki dla każdego.
Premiera "Kosmicznej suity"
Premiera "Kosmicznej suity"
Premiera płyty "Cosmic Suite" oraz jubileusz XX-lecia pracy artystycznej Mariusza Kowalskiego to okazja do spotkania w piątek, 4 marca w klubie Łaźnia przy ulicy Żeromskiego 56 w Radomiu. Początek imprezy godzinie 19.
W programie: pokaz filmu "Muzyka moim życiem" autorstwa Mariusza Kowalskiego, rozmowa z kompozytorem oraz podpisywanie płyt. Na spotkaniu będzie można także kupić inne płyty artysty. Wstęp wolny.
O LUDZIACH
Jednak w piątek nie zobaczymy "Kosmicznej suity" na scenie. - Chciałbym kiedyś zagrać tą płytę na koncercie, ale to wielkie przedsięwzięcie logistyczne. W orkiestrze symfonicznej trzeba perfekcyjnie nagłośnić każdy instrument, do tego potrzebna jest scenografia, konsoleta, dźwiękowiec… - mówi Mariusz. - Ten koncert ma odpowiednio zabrzmieć, wywrzeć wrażenie na słuchaczach. Nie można tego zrobić za pomocą półśrodków.
Obejrzymy za to film, zmontowany zza kulis 20 lat grania Kowalskiego. - To film o ludziach, o mnie, o moich przyjaciołach. Trochę o Thornie, o Piotrku Dąbrówce, o wszystkich, którzy tworzą ze mną muzykę. To ujęcia zza kulis, bardzo osobiste momenty. To dzięki tym ludziom, dzięki osobistym relacjom z - mówi Mariusz, i zapowiada, że na koncerty jeszcze przyjdzie czas.
Przyjdzie czas także na kolejne części "Kosmicznej suity", bo w założeniu jest to tryptyk, a kontrakt na następne płyty już został podpisany.
- To, co robię mnie nie nudzi. Thorn, poezja śpiewana, której jestem producentem i muzyka industrialna wspaniale się równoważą - dodaje Kowalski. - Chcę komponować, produkować, jestem w tym dobry. Następne utwory już mam w głowie - uśmiecha się.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?