Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie mogli już patrzeć

ARTUR MATYSZCZYK
Inspektorzy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami od czterech lat bezskutecznie nakłaniają urzędników do interwencji u mieszkańca Zawady, który na posesji trzyma zwierzęta w tragicznych warunkach.

Zimą na podwórku Zygmunta J. zamarzło pięć szczeniaków. Koń, którego mieszkaniec Zawady trzyma na posesji, chwieje się na nogach. Ma przerośnięte kopyta. Potwornie cierpi, ale wciąż wykorzystywany jest do ciągnięcia wozu. Kiedyś przewrócił się na ulicy. Psy mieszkają w małych i pospiesznie postawionych budach, są przywiązane sznurami bezpośrednio do szyi. Duszą się.

Nie mogli już patrzeć

O tragicznej sytuacji zwierząt na jednym z podwórek w Zawadzie inspektorzy TOZ dowiedzieli się od mieszkańców. Ludzie nie mogli już patrzeć na cierpienia zwierząt. Inspektorzy byli zaszokowani już po pierwszej wizycie. - Koń okazał się cieniem zwierzęcia. Stajnia i budy przepełnione były nie sprzątanym od lat obornikiem. Zwierzęta cierpiały i cierpią katusze. Mimo naszych interwencji od czterech lat nic się nie zmienia - oburza się Joanna Liddane.
Pracownicy towarzystwa największy żal mają do urzędników. Po pierwszej wizycie zaproponowali odebranie mieszkańcowi Zawady cierpiących zwierząt. Jednak nie dostali na to zgody. Ostatecznie skierowali sprawę do sądu za znęcanie się nad zwierzętami.
- Sprawa odbyła się dopiero po ośmiu miesiącach. Może się ciągnąć w nieskończoność. A do tego czasu zwierzęta zdechną w bólu. Trzeba działać szybko i zabrać stamtąd koniecznie te biedne stworzenia - twierdzi Joanna Schauer.

Wójt opłaci weterynarza

Sam gospodarz jest zdziwiony krytyką. Denerwuje się, kiedy pytamy go o stan zwierząt. - Sprzątam. Na tyle, na ile mogę. Odczepcie się wreszcie ode mnie. Zwierzęta dawniej żyły w jeszcze gorszych warunkach. I nikomu to nie przeszkadzało - mówi.
Wójt nie zgodził się na odebranie zwierząt z posesji. Obiecał natomiast pomoc. Będzie opłacał weterynarza. - W tej sprawie jest wiele wątpliwości. Próbuję na nią patrzeć obiektywnie. Ten pan prowadzi gospodarstwo z dziada pradziada. Jest przywiązany do zwierząt. Nie można mu ich, ot tak, zabrać - uważa Mariusz Zalewski.
Co dalej stanie się ze zwierzętami? Pracownicy towarzystwa boją się, że działania urzędników nie przyniosą efektu. - Dlaczego czekano z tym aż cztery lata? Mam wątpliwości, czy fundowanie pomocy weterynaryjnej i kowala zmieni sytuację na trwałe. Trzeba by zmienić mentalność człowieka - podsumowuje J. Liddane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska