Spaliło się lub udusiło dymem 14 tysięcy małych kurcząt. Strażakom udało się uratować drugą część kurnika, gdzie było około 20 tysięcy kurcząt. Akcja ratownicza rozpoczęła się około godziny 2.23. Jako prawdopodobną przyczynę powstania pożaru strażacy uznali zwarcie instalacji elektrycznej.
Pożar gasiło przez 5 godzin 7 jednostek ochotniczych straży pożarnych oraz jedna jednostka zawodowa. Palił się dach, drewniane belki oraz ściółka. Przed południem strażacy musieli wrócić do pożaru, bo ogień znów zaczął się tlić. Podczas akcji gaśniczej zużyto 90 metrów sześciennych wody.
- Obecnie w nocy temperatura jest na tyle niska, że kurczęta trzeba porządnie dogrzewać. Być może właśnie pęknięta żarówka, albo jakieś zwarcie mogło być przyczyną pożaru - mówi Aleksander Socha, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Radomiu.
W czwartek przed południem na miejscu byli inspektorzy z inspekcji weterynaryjnej oraz z Państwowej Inspekcji Ochrony Środowiska. Nieobecny był właściciel kurnika.
- Przepisy bardzo precyzyjnie określają kto i w jakich warunkach może prowadzić taką hodowlę. Trzeba spełnić szereg wymagań weterynaryjnych, kurnik musi mieć odpowiednie poidła, sprzęt do karmienia, a inspektorzy weterynaryjni raz na pół roku mają kontrolować taką fermę. Tymczasem ta hodowla w ogóle nie była do nas zgłoszona - mówi Katarzyna Nowakowska z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Radomiu.
Straty wynikłe z pożaru oszacowano na 200 tysięcy złotych, w tym 150 tysięcy złotych to wartość zniszczeń samego budynku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?