- Mamy związane ręce: od miesięcy prosimy o pomoc władze kuratorium, sąd, policję, poradnie psychologiczne. Trzeba ratować to dziecko i innych uczniów – mówi kierownictwo podstawówki i nauczyciele szkoły.
Od początku roku szkolnego do jednej z klas piątych w Publicznej Szkole Podstawowej numer 2 na Borkach, dołączył 12-letni uczeń. Chłopiec ma swoje problemy i powtarza rok. Już kilka miesięcy temu dał się poznać w szkole z jak najgorszej strony.
- Proszę nie potępiać tego dziecka, nie chcemy go karać, stygmatyzować, ale mu pomóc. Cały czas zabiegamy o to, by ten chłopiec mógł się uczyć razem z rówieśnikami. Jednak wyczerpaliśmy swoje możliwości – zaznacza Marek Sternalski, dyrektor Publicznej Szkoły Podstawowej imienia Hansa Christiana Andersena na radomskich Borkach.
Agresja każdego dnia
Mówi jedna z pracownic szkoły: - Chłopiec dopiero od ferii zimowych przestał do mnie mówić: Ty k...o. Tak wulgarnie odzywał się tak do mnie niemal codziennie, przy innych dzieciach. Z całych sił mu tłumaczyłam, bardzo spokojnie, by nie mówił tak do mnie. Trochę pomogło – opowiada.
12-latek potrafił wyzywać kolegów, choćby rzucić na ziemię 7-letnie dziecko z pierwszej kasy, skopać je, okładać pięściami.
– Bywa agresywny i wulgarny. Nie chcę o tym mówić, bo naszym zadaniem jest pomóc wszystkim: uczniom, także temu chłopcu, jak też nauczycielom – mówi dyrektor placówki.
Chłopiec trafił do Publicznej Szkoły Podstawowej numer 2 dwa lata tamu. I już wtedy zaczęły się z nim problemy wychowawcze. Dlatego rodzice, bojąc się o bezpieczeństwo, nie posyłają swoich dzieci na lekcje.
- Chłopiec jest objęty nadzorem kuratora. Wykazuje on przeogromny poziom agresji. Do sądu rodzinnego i nieletnich skierowaliśmy kilkanaście pism, bardzo często do szkoły byli wzywani rodzice chłopca, policja. Cała praca terapeutyczna w naszej szkole nie przyniosła efektu, jest nieskuteczna – mówi Zofia Nowak, pedagog w radomskiej "dwójce".
Jak zaznaczają nauczyciele, terapia powinna nastąpić w wyspecjalizowanym ośrodku, bo szkoła zwyczajnie nie radzi z takimi problemami, jakie wnosi do klasy uczeń. Jednak na terapię nie zgadza się sama rodzina ucznia. Nie ma też możliwości skierowania z urzędu ucznia na leczenie.
- Już w czwartek 19 września mamy kolejne zebranie z rodzicami i nauczycielami w naszej szkole. Kolejnego dnia, w piątek, jedziemy do kuratorium oświaty. Robimy wszystko, by rozwiązać ten problem – dodaje dyrektor Marek Sternalski.
Napięta sytuacja
Wciąż do piątej klasy chodzi na lekcje tylko jeden uczeń, choć w klasie powinno ich być 21. W ostatnich dniach do chłopca dołączył jego rówieśnik. I to na razie wszyscy piątoklasiści. Reszty klasy nie ma. Lekcje odbywają się tylko dla tej dwójki uczniów. Na razie nie było agresywnych zachowań.
- Trzeba będzie nadrabiać zaległości programowe, bo uczniowie kolejny tydzień nie pojawiają się w szkole – mówi dyrektor Marek Sternalski. Jednym z proponowanych rozwiązań jest indywidualna nauka w uczniem w domu. Jak się dowiedzieliśmy – nie ma na to zgody rodziców chłopca. - Boimy się, że kiedyś może dojść do samosądu. Ta sytuacja wymyka się spod kontroli dorosłych – mówi jeden z rodziców.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?