Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Autogangsterzy w perukach

Piotr KUTKOWSKI
Takie "niespodzianki" znaleźli policjanci w bagażniku hondy.
Takie "niespodzianki" znaleźli policjanci w bagażniku hondy. archiwum policji
Kamienie w samochodzie? - Tak, te podobno służyły do rabowania samochodów metodą na "huk".
Kamienie w samochodzie? - Tak, te podobno służyły do rabowania samochodów metodą na "huk". archiwum policji

Kamienie w samochodzie? - Tak, te podobno służyły do rabowania samochodów metodą na "huk".
(fot. archiwum policji)

Interesowały ich luksusowe pojazdy, kradli je na "stłuczkę" i na "huk". Dysponowali urządzeniami służącymi do podsłuchiwania policyjnych rozmów i do zakłócania przekaźników satelitarnych. Wozili z sobą nie tylko zwykłe, złodziejskie akcesoria, ale także samochodowe komputery. Twarze skrywali pod maskami, kominiarkami, czasami nakładali na głowy peruki i przyklejali sobie sztuczny zarost.

- To była zawodowa, doskonale przygotowana do przestępstw grupa. Profesjonalna w stopniu, z jakim się jeszcze nie spotkaliśmy - przyznają radomscy policjanci, którzy rozbili gang.

31 stycznia 2005 roku na zamknięty teren wypożyczalni przyczep i lawet w podwarszawskim Raszynie przyjechała honda accord. W środku siedziało kilku mężczyzn. Gdy zaczęli rozmawiać z innymi obecnymi tam osobami, niespodziewanie do akcji wkroczyła policja. Funkcjonariusze z Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji z siedzibą w Radomiu oraz antyterroryści w pełni zaskoczyli przestępców. Próbowali oni, co prawda, uciekać, byli jednak bez szans.

Jeden z nich od razu przyznał się, że jest tą osobą, której policja poszukuje od siedmiu lat za udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym. Drugi z zatrzymanych też był ścigany listem gończym.

- Emocje były tak silne, że jeden z podejrzanych, będąc już w naszych rękach najzwyczajniej narobił w portki - opowiada jeden z uczestniczących w akcji policjantów. - Po prostu puściły mu nerwy...

Areszty

W ręce policjantów wpadło w sumie pięć osób. Trzech - spośród nich - określono mianem "trzon grupy".

- Wybór miejsca akcji nie był przypadkowy - mówi Tadeusz Kaczmarek, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji z siedzibą w Radomiu. - Zdecydowaliśmy się na nią dopiero wtedy, gdy przestępcy pojawili się w zamkniętym obiekcie. Z wcześniejszego rozpoznania wiedzieliśmy, że są to osoby zdeterminowane, które zrobią wszystko, by uciec. Nie bez powodu nie mieszkały pod swoimi adresami, tylko w wynajętych lokalach, posługiwały się lewymi dokumentami. O tym, jak byli zdesperowani świadczyła historia, kiedy to patrol "drogówki" próbował zatrzymać tę hondę. Przestępcy uciekali w nocy z ogromną prędkością po terenie zabudowanym, mając wyłączone światła. Nie zwracali uwagi na pieszych, na czerwone światła. "Drogówka" widząc, jakie stwarzają zagrożenie wybrała mniejsze zło i odstąpiła od pościgu.

Komputery

Honda, którą przestępcy przyjechali do Raszyna była kradziona. Znaleziono w niej kamienie służące do zatrzymywania innych pojazdów, kominiarki, maski na twarz, peruki, wiele komputerów samochodowych, narzędzia, łamaki, kradzione tablice rejestracyjne, różne dokumenty, w tym dowody rejestracyjne. Także profesjonalny sprzęt służący do nasłuchu policyjnych radiostacji i zakłócania systemów nawigacji satelitarnej. Dzięki niemu sygnalizacja nadawana z kradzionych pojazdów nie docierała do adresatów.

Policjant: - Złodzieje byli przygotowani na każdą ewentualność. Wozili z sobą nawet samochodowe komputery. Mogły one zastępować oryginalne urządzenia w przypadkach, gdyby wyłączyły zasilanie ukradzionego auta. Znalezione przedmioty w pełni potwierdzały wcześniejsze ustalenia, że mamy do czynienia z zawodowcami i fachowcami. Ludźmi, którzy być może zaczynali od zwykłych kradzieży aut, ale potem wyspecjalizowali się w kradzieżach samochodów z najwyższej półki. Takich, które są najdroższe, ale i najlepiej zabezpieczane przed złodziejami. Zamiast tradycyjnie kraść przestępcy musieli więc używać innych sposobów.

Stłuczki

Zdaniem policjantów grupa działała kilka lat, operując głównie wzdłuż tras wiodących z Warszawy do Poznania, Katowic i Krakowa. Najpierw złodzieje stosowali metodę sprawdzoną wcześniej w Warszawie - na stłuczkę. W taki sposób ukradziono między innymi auto jednemu z członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i znanemu prezenterowi telewizyjnych Wiadomości Kamilowi Durczokowi.

- Regułą było działanie w nocy - zdradza szczegóły policjant. - Za "namierzonym" wcześniej i wytypowanym samochodem jechało auto przestępców, z niego przekazywane były drogą radiową wskazówki dla "pieszego". W dokładnie określonym momencie wchodził on niespodziewanie dla kierowcy na przejście i zmuszał go do gwałtownego hamownia. Wtedy na upatrzony pojazd wjeżdżał samochód przestępców, doprowadzając do niewielkiej stłuczki. Zaczynał się spektakl. Aktorami byli złodzieje, którzy podnosili alarm, narzekali na wysokie koszty naprawy, pokazywali uszkodzenia. Wszystko działo się oczywiście w atmosferze nerwów i emocji, a kończyło tym, że jeden z przestępców wskakiwał do wytypowanego samochodu i korzystając z tego, że w stacyjce znajdowały się kluczyki, odjeżdżał nim bez większych problemów. Zaraz potem odjeżdżał pojazd, którym poruszali się złodzieje. Właściciel pozostawał na drodze "goły i wesoły". Nie tylko bez auta, ale też zwykle bez telefonu, dokumentów, pieniędzy i kart bankomatowych. Osobie takiej trudniej było natychmiast zawiadomić policję, a najtrudniej przychodziło to obcokrajowcom. Złodzieje doskonale zdawali sobie z tego sprawę, dlatego też wśród ich ofiar byli Niemcy, Czesi, obywatele krajów rosyjskojęzycznych.

"Hummer" na "huk"

Policjanci z Wydziału Kryminalnego mazowieckiej komendy dostawali coraz więcej zgłoszeń o kradzieżach, angażowali też coraz większe siły w rozpracowanie grupy. Złodzieje byli tego świadomi, dlatego też modyfikowali metody. Twarze ukrywali już pod maskami czy kominiarkami, niekiedy zakładali peruki czy nalepiali wąsy i brody. Oprócz tradycyjnej już stłuczki opracowali sposób na "huk".

- Polegało to na podrzucaniu pod jadące samochody kamienia, który waląc w podwozie sprawiał wrażenie poważnej awarii - mówi radomski policjant. - Jeśli kierowca nie zatrzymywał się od razu, wówczas z jadącego za nim auta przestępcy dawali światłami czy klaksonem sygnały, że coś jest nie w porządku. Potem, gdy samochód już stał, wmawiali kierowcy, że część, która się urwała, uszkodziła ich pojazd. Był to pretekst, by wyciągnąć daną osobę zza kierownicy. Dalej wszystko przebiegało już zgodnie z poprzednim scenariuszem. Wyjątkiem były sytuacje, gdy kierowca zabierał z sobą kluczyki. Wówczas odbierano mu je siłą.

O skuteczności działania polskich złodziei przekonał się w listopadzie 2005 roku Litwin, który przejeżdżał terenowym samochodem marki Hummer przez podgrójecki Słomczyn. Przestępcy zastosowali metodę na "huk" i pobili kierowcę. Poszkodowany informował później policję, że pojazd o wartości 350 tysięcy złotych, którym jechał przez Polskę, był nagrodą ufundowaną przez Arnolda Schwarzeneggera podczas zawodów w USA noszących nazwę "Arnold Strong". Miał ją otrzymać Zydrunas Savickas, zwycięzca turnieju. Informacja o tym trafiła do polskich gazet, zdementował ją jednak litewski dziennikarz Verslo Zinios. Według niego poszkodowany mężczyzna mówiąc o hummerze Schwarzeneggera chciał jedynie zdopingować polską policję do szybszego działania. Ta jednak - jak pokazał czas - nie wymagała dodatkowego dopingu.

Dwa miesiące później "trzon" grupy miał już orzeczone trzymiesięczne areszty. Policjanci odzyskali też kilka z zaginionych samochodów.

Wśród pojazdów znajdowało się porsche o wartości 330 tysięcy złotych, BMW X-5 za 160 tysięcy złotych czy też honda accord. Znaleziono też wiele części luksusowych pojazdów.

- Z naszego rozpoznania wynika, że grupa dokonała kilkudziesięciu kradzieży i rozbojów, a wartość zaginionych aut może wynieść kilkanaście milionów złotych - ocenia Andrzej Palczewski, zastępca komendanta wojewódzkiego policji z siedzibą w Radomiu. Jego zdaniem złodzieje kradli samochody na zamówienie, część pojazdów była cięta, a uzyskane w ten sposób części - sprzedawane. Komendant pytany, czy przewidywane są dalsze zatrzymania odpowiada: - Nie potwierdzam, ani nie wykluczam. Na pewno sprawa rokuje dalszy rozwój.

To samo powtarza policjant biorący bezpośredni udział w rozpracowaniu gangu.

- Myślę, że będziemy mieli jeszcze do przekazania sporo interesujących informacji, ale trzeba będzie na to trochę poczekać. Na pewno udało nam się rozbić grupę z pierwszej ligi przestępczego świata - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie