Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Błędy w śledztwie w sprawie tragedii

Piotr Kutkowski
- Zrobimy wszystko, by poznać prawdę - zapowiadają Marlena i Adam Gutkowscy.
- Zrobimy wszystko, by poznać prawdę - zapowiadają Marlena i Adam Gutkowscy. P. Kutkowski
Rodzice 10-letniej Ani, która zginęła w wypadku drogowym w Radomiu, wciąż szukają winnego tragedii.

Ania zginęła pod kołami samochodu w maju 2007 roku. Miała wówczas dziesięć lat. Do dziś nie zostało ustalone, kto ponosi odpowiedzialność za jej śmierć. Prokuratura umorzyła prowadzone w tej sprawie postępowanie, ale sąd nakazał je wznowić, dopatrując się wielu błędów w śledztwie.

Ania była uczennicą szkoły podstawowej. Mieszkała wraz z rodzicami i dwójką rodzeństwa w Radomiu, w pobliżu ulicy Wolanowskiej. 24 maja po lekcjach przebywała w domu.

- Około godziny 13 podeszła do mnie, mówiąc, że chce kupić w sklepie przy ulicy Wolanowskiej gazetę z dodatkiem i kefir - wspominała matka dziewczynki, Marlena Gutkowska. - Pytała, czy może wziąć rower. To było drugi raz, jak jej na to zezwoliłam. Wiedziałam, że rowerem dojedzie tylko do ulicy Wolanowskiej i dalej będzie poruszała się chodnikiem. Była bardzo ostrożna, nawet jak szła z nami po mieście, zawsze trzymała się nas kurczowo za rękę. A zanim weszła na pasy na przejściu, oglądała się kilkakrotnie. Tak była nauczona, a ja sama czasami dyskretnie sprawdzałam, czy stosuje się do naszych zaleceń. Wtedy odchodząc powiedziała jeszcze do mnie słowa, które będą odzywać się we mnie do końca życia: "Kocham cię mamo!".

Kontakt

Kontakt

Rodzice Ani wciąż szukają świadków i proszą o przekazywanie informacji pod numer telefonu 512-757-561.

Kilka minut później przybiegł do domu znajomy. Pytał, w co dziewczynka była ubrana. Gdy usłyszał, powiedział o wypadku.

- Anię zabrało pogotowie - opowiadała Marlena Gutkowska. - Była w stanie agonalnym. Samochód, który w nią uderzył, stał daleko za przejściem. Córka po uderzeniu przeleciała jeszcze kilkanaście metrów. Nie widziałam śladów hamowania.
Niestety, dziewczynka zmarła w szpitalu.

Fordem galaxy, który w nią uderzył, kierował 19-letni chłopak. Na przesłuchanie przyszedł z adwokatem. Twierdził, że jechał wolno i już z daleka widział rowerzystkę. Gdy zaczął ją wyprzedzać, wykonała nagły skręt w lewo. Był tym tak zaskoczony, że nie podjął żadnych manewrów, jak omijanie czy hamowanie. Potrącił rower i jadącą na nim dziewczynkę. On sam zatrzymał się dopiero kilkanaście metrów dalej.

SZUKANIE ŚWIADKÓW

Rodzina Ani nie wierzyła w tę wersję. Choć prokuratura prowadziła postępowanie, rodzice sami zaczęli szukać świadków i podawać ich nazwiska. A potem czekali na decyzje. W październiku, prawie dokładnie pół roku po śmierci Ani dowiedzieli się, że śledztwo zostało umorzone. Prokurator w uzasadnieniu stwierdził, że działanie kierowcy nie nosiło znamion czynu zabronionego.

Rodzie byli oburzeni tą decyzją, złożyli na nią zażalenie.
- Naszym zdaniem prokuratura popełniła szereg błędów, a zebrany materiał dowody traktowała wybiórczo - podkreśla Marlena Gutkowska. - Zwróciliśmy na przykład uwagę na obuwie naszego dziecka. Na podeszwie były ślady ziemi, co świadczyło o tym, że bezpośrednio przed tragedią nie jechała rowerem. Próbowaliśmy zwrócić na to uwagę, ale buty nie zostały w ogóle zabezpieczone jako dowód i nikt się nimi nie chciał zainteresować.

DRUZGOCĄCE UZASADNIENIE

W lutym 2008 roku Sąd Rejonowy w Radomiu rozpatrzył zażalenie rodziców i nakazał prokuraturze wszcząć umorzone postępowanie. Opinia o przeprowadzonym śledztwie była druzgocąca.
"Prokurator przeprowadzając w miarę obszerne postępowanie dowodowe ustalił bardzo lakoniczny stan faktyczny, a przede wszystkim został on oparty na wybiórczym materiale dowodowym, uwzględniając jedynie wersję zdarzenia podaną przez kierującego fordem galaxy, pomimo istnienia w tej sprawie kilku innych wersji, podanych przez pozostałych świadków" - stwierdzał sąd.

Odmiennie od kierowcy zeznał między innymi mężczyzna, który jako pierwszy przybiegł na miejsce wypadku. Pytał 19-latka, jak doszło do potrącenia rowerzystki i wtedy miał usłyszeć, że dziecko wyjechało z chodnika. Podobnie zeznał mężczyzna, który szedł z kolegą chodnikiem w kierunku ulicy Kieleckiej. Mówił on, że z przeciwka jechała tym chodnikiem dziewczynka, w kierunku przejścia dla pieszych. Gdy zbliżyła się do nich, zahamowała i zaczęła zsiadać z roweru. Mężczyzna nie widział, czy przeprowadzała rower przez przejście dla pieszych, ale przypuszczał, że tak właśnie zrobiła.

Drugiego z pieszych prokuratura nie przesłuchała, gdyż policjanci stwierdzili, że był on nieobecny w miejscu zamieszkania. Według sądu - przesłuchać powinna.
Przesłuchano natomiast kobietę, która zeznała prokuratorowi, że widziała, jak dziecko prowadząc rower i przechodząc przez przejście dla pieszych zostało potrącone przez szybko jadący samochód.

KRYTYKA OPINII BIEGŁYCH

Sąd zwrócił też uwagę, że prokurator podejmując decyzję o umorzeniu bezkrytycznie potraktował opinie dwóch biegłych - z zakresu ruchu drogowego i lekarza patomorfologa.

"Opinia tego zespołu biegłych nie jest wiarygodnym źródłem dowodowym, gdyż nie jest jasna, pełna, zawiera rażące wewnętrzne sprzeczności, a przede wszystkim - co należy podkreślić - nie mająca umocowania w ustaleniach faktycznych" - uzasadniał sąd.

Biegli podali trzy wersje wypadku drogowego i stwierdzili, że zagrożenie w każdej z nich spowodowała rowerzystka, a kierowca nie miał możliwości uniknięcia jej potrącenia, nawet gdyby poruszał się z dozwoloną prędkością 50 kilometrów na godzinę.

Pierwszą wersję biegli oparli na zeznaniach kierowcy. Druga zakładała, że do potrącenia doszło 4 metry za przejściem, a trzecia, że dziewczynka została potrącona w momencie, gdy przejeżdżała rowerem przez przejście.
Sąd nazwał tę trzecią wersję "kuriozalną", gdyż żadna z przesłuchiwanych osób nie podała takiego przebiegu wypadku.

Rodzice za kuriozalną uznają też wersję drugą.
- Skoro do potrącenia miało dojść 4 metry za przejściem, to dlaczego siodełko roweru znaleziono 85 centymetrów za przejściem. Czyżby cofnęło się siłą impetu? - zastanawia się Marlena Gutkowska.

PROKURATOR TEN SAM

Postanowienie sądu nakazujące prokuraturze wszcząć śledztwo zawiera też wskazówki, jak powinno być ono prowadzone i jakie elementy uwzględniać.
Rodzie Ani cieszyli się z decyzji sądu, ale jednocześnie byli też przykro zaskoczeni, gdy dowiedzieli się, że śledztwo będzie dalej prowadził ten sam prokurator. Nie ukrywają, że zamierzają wystąpić z wnioskiem o wyznaczenie innej osoby. Zwrócą się też do stowarzyszenia, które zajmuje się pomocą rodzinom ofiar wypadków.

- Przeżyliśmy ogromną tragedię i wciąż ją przeżywamy. Zostaliśmy też na forach internetowych wyzwani od hien, od nieodpowiedzialnych rodziców. To nas jednak nie powstrzymuje i zrobimy wszystko, by poznać prawdę - zapowiada Marlena Gutkowska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie