Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bóg nam pomaga! - twierdzą radomianie. Nie wszyscy... (zdjęcia)

Roman FURCIŃSKI [email protected]
Zdjęcia Szymon Wykrota
Beata Domaszewicz i Adam Kołtun mówią o swoim powrocie do Kościoła. Maksym Kondej o całkowitym wyrzeczeniu się wiary. Kto ma lepiej?

Biskup radomski Henryk Tomasik:

- W naszej diecezji są parafie, w których dużo wiernych uczestniczy w niedzielnych mszach, ale są i takie, gdzie wiernych przychodzi mniej, niż by się chciało. Oficjalnych odejść z Kościoła jest mało: trzy, może cztery w roku. Do Kościoła wracają za to osoby, które stały z boku. Ich przykłady przyświecają jego działaniu.

Pan Bóg nikogo nie przekreśla

- Przed swoimi 40 urodzinami postanowiłam, że pójdę do spowiedzi i zmienię swoje życie – wyznaje Beata Domaszewicz.
- Przed swoimi 40 urodzinami postanowiłam, że pójdę do spowiedzi i zmienię swoje życie – wyznaje Beata Domaszewicz.

- Przed swoimi 40 urodzinami postanowiłam, że pójdę do spowiedzi i zmienię swoje życie - wyznaje Beata Domaszewicz.

Pan Bóg nikogo nie przekreśla

Ksiądz Sławomir Fundowicz, kanclerz Kurii Diecezji Radomskiej: - Nie jest żadnym problemem, żeby pokazywać coś złego. To zawsze można zrobić i łatwo przychodzi. Ale jeszcze wcale nie jest tak źle z uczestnictwem ludzi i zaangażowaniem się ich w sprawy Kościoła. Wystarczy zobaczyć, że w naszym seminarium nie ma spadku powołań, a w parafiach naszej diecezji jest ciągły rozkwit ruchu religijnego i pogłębia się życie religijne, poprzez działające stowarzyszenia i ruchy. Kościół stawia wymagania, a część ludzi ucieka od wysiłku i nie chce się dostosować do postawionych zasad. Nie można jednak nikogo definitywnie źle oceniać, nawet tych, którzy odeszli od Kościoła. Może się przecież bowiem zdarzyć, że kiedyś jeszcze wrócą do społeczności religijnej.

Beata Domaszewicz od dzieciństwa chodziła do kościoła. - Byłam bardzo zaangażowana. Działałam między innymi w oazie. Nawet przez pewien czas zastanawiałam, czy nie zostać zakonnicą - opowiada.

Na drodze do zakonu stanęła …miłość do mężczyzny. Zakochała się tak bardzo, że zostali ze sobą. Mieli dzieci. Pojawił się problem: Paweł miał wcześniej ślub kościelny. Jednak nie rozwiązał od strony prawnej swojej sytuacji, czyli nie uzyskał od władz kościelnych unieważnienia małżeństwa. Według prawa kanonicznego, Beata i Paweł byli więc w związku, którego Kościół zabrania.

- Ja byłam wierząca, mój partner również. Ale dla Kościoła żyliśmy w grzechu. Związek z moim partnerem spowodował, że rozluźniły się moje relacje z Bogiem. Zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Było nam, mnie z tym ciężko. Mieszkaliśmy w małej miejscowości. Któregoś razu chciałam iść do spowiedzi, ale tamten ksiądz, gdy tylko dowiedział się o naszym życiu bez sakramentu małżeńskiego, nie zdobył się na rozmowę. Przez tego księdza nie byłam osobą praktykującą, ale chodziłam do kościoła w największe święta - mówiła. - Gdy przeniosłam się do Radomia poznałam ludzi, którzy mówili mi o Jezusie. Spotkałam również księdza, z którym mogłam porozmawiać o swojej sytuacji, życiu i o tym co robić.

Po kilku latach pani Beata zdecydowała, że tak dalej być nie może, że pojedna się z Bogiem.

- Przed swoimi 40 urodzinach postanowiłam, że na tę rocznicę pójdę do spowiedzi i zmienię swoje życie - wspomniała. - Nie było to łatwe. Powiedziałam o tym mojemu partnerowi. Nie pochwalił mojej decyzji. Doszło do rozstania mojego z Pawłem, a dzieci z ojcem. Z perspektywy czasu widzę, że był to bardzo trudny okres w moim życiu.

Beata Domaszewicz zaczęła bardziej angażować się w życiu Kościoła. Zaczęła się bardziej modlić i była bliżej Boga.

- Jakiś czas temu przeczuwałam, że coś bardzo ważnego wydarzy się w moim i naszych dzieci życiu. Powiedziałam o tym synowi. Niedługo potem Paweł poinformował mnie, że jest bardzo poważnie chory. Przyjęliśmy go do domu, byliśmy przy jego śmierci. Dwa miesiące później dowiedziałam się, że ja jestem bardzo poważnie chora. Wówczas ja i syn skojarzyliśmy, że chodziło o te zdarzenia - wspomina pani Beata, która mimo choroby jest bardzo spokojna, wyluzowana. Uważa, że to dzięki powrotowi do Boga i jej modlitwom.

- Wierzę w owoce modlitwy. Wierzę, że Bóg kieruje naszym życiem. Przede wszystkim przekonałam się, że to On powinien być na pierwszym miejscu w życiu, a dopiero potem reszta - mówi.

WYSTĄPIŁ Z KOŚCIOŁA, MA... WŁASNĄ RELIGIĘ

- Niechęć do Kościoła wzięła się z zachowań niektórych księży. Dlatego między innymi zostałem apostatą – mówi Maksym Kondej, który obecnie studiuje w
- Niechęć do Kościoła wzięła się z zachowań niektórych księży. Dlatego między innymi zostałem apostatą – mówi Maksym Kondej, który obecnie studiuje w Wielkiej Brytanii.

- Niechęć do Kościoła wzięła się z zachowań niektórych księży. Dlatego między innymi zostałem apostatą - mówi Maksym Kondej, który obecnie studiuje w Wielkiej Brytanii.

Maksym Kondej, młody radomianin, obecnie studiuje w Wielkiej Brytanii. Jest deistą i apostatą, czyli osobą, która oficjalnie wystąpiła z Kościoła.

- Pochodzę z rodziny katolickiej. Chodziłem do kościoła, ale potem rozpocząłem pogłębianie wiedzy na tematy innych religii, innych światopoglądów, całkowicie odbiegających od ogólnie przyjętego punktu widzenia w Polsce. Sprawiło to, iż zacząłem wątpić w światopogląd katolicki - mówi.

Jak dodaje Maksym, niechęć do samego Kościoła wzięła się w dużej mierze z zachowań księży.

- Ślubują ubóstwo, a jak żyją? Mieszkają w dobrych warunkach, mają dobre, niekiedy bardzo dobre samochody. Po co im mercedesy, audi, czy maybachy do posługi kapłańskiej? Pouczają wiernych, a sami jak się zachowują? Co rusz słyszy się o skandalach seksualnych z udziałem księży, czy to homoseksualnych, czy jeszcze gorzej pedofilskich. Dlaczego Kościół tego nie rozstrzygnie, nie wykluczy ich ze swojego grona, żeby się oczyścić? Nie mówię, że wszyscy tak się zachowują, ale część z nich, którzy tak postępują pracują na wizerunek wszystkich swoich współbraci - tłumaczy.

Nasz rozmówca uważa, że człowiek sam powinien wybierać jaką religię chce wyznawać.

- W katolicyzmie zostaje nam to narzucone. Przecież to rodzice zanoszą nas do kościoła, by nas ochrzcić. To zdecydowanie za wcześnie. Nasza świadomość światopoglądowa przychodzi dopiero po iluś latach - uważa. - Przez lata szukamy własnej filozofii życia. Mnie zajęło około dziesięć lat zanim zdecydowałem się na akt apostazji, czyli wystąpienie z Kościoła Katolickiego. Nie było łatwo uzyskać taki dokument. Ksiądz wicekanclerz Kurii Diecezji Radomskiej najpierw mnie zwodził, mówił o trudnościach, wysyłał po jakieś dodatkowe pisma do innej diecezji. Sądził, że się zniechęcę. Na początku znosiłem to cierpliwie, ale w pewnym momencie postawiłem sprawę twardo. Dopiero wtedy cała procedura ruszyła.

Dlaczego zdecydował się na taki krok? Powodów jest kilka. Zdaniem Maksyma, Kościół jest tylko organizacją, której zasady przez lata ustalali i ustalają ludzie. Przez lata ludzie spisywali święte księgi, coś do nich dodawali i kto wie ile z tego pozostało zachowane w oryginalnej postaci.

- Wszystkie religie są dobre, również i katolicka. Uczy przecież dobroci, miłości do ludzi, przestrzega, że nie należy czynić zła, krzywdzić. Powinniśmy natomiast pomagać i wspierać chorych, ubogich, potrzebujących. Ludzie potrzebują także poczucia przynależności do jakiejś większej społeczności, a Kościół im to właśnie daje. Natomiast negatywnie odbieram ingerencje Kościoła Katolickiego w niektóre aspekty życia człowieka, na przykład w sprawy sfery seksualnej. Zostaje ludziom narzucone, co jest dobre, co jest zakazane. Dlaczego Kościół zabrania stosowania metody in vitro? Przecież dużo rodzin przez lata oczekuje na dziecko, przez lata małżonkowie się leczą, by móc cieszyć się potomstwem, a okazuje się, że nie mogą zostać naturalnie rodzicami. Z tym się nie mogę zgodzić - dodaje.

Nie ukrywa, że wierzy w, jak to określił, jakąś siłę stwórczą, ale taką, która nie ingeruje w dzieje wszechświata, więc także w życie człowieka i jego przyszłość. Wszystkie wydarzenia w tej wielkiej grze, są jedynie wynikiem działań istot w nią grających.

- Zapoznałem się z kilkoma religiami, różnymi filozofiami i wybrałem dla siebie, wydaje mi się, najlepsze ich założenia. Właśnie nimi staram kierować się w życiu - twierdzi Maksym Kondej.

ZŁY ZE MNĄ WYGRAŁ, ALE POTEM PRZEGRAŁ

- Był czas, że byłem wielkim przeciwnikiem Kościoła i na wiele lat dałem się odciągnąć od Boga. Od kilku miesięcy działam aktywnie w stowarzyszeniu katolickim
- Był czas, że byłem wielkim przeciwnikiem Kościoła i na wiele lat dałem się odciągnąć od Boga. Od kilku miesięcy działam aktywnie w stowarzyszeniu katolickim – mówi Adam Kołtun.

- Był czas, że byłem wielkim przeciwnikiem Kościoła i na wiele lat dałem się odciągnąć od Boga. Od kilku miesięcy działam aktywnie w stowarzyszeniu katolickim - mówi Adam Kołtun.

Adam Kołtun też urodził się w rodzinie katolickiej. Od dziecka był wychowywany w wierze chrześcijańskiej, działał w oazie przy jednej z radomskich parafii. - Byłem mocno zaangażowany. Był czas, kiedy nawet zastanawiałem się, czy nie zostać księdzem - mówi.

Nie zrealizował tej myśli. Potem przyszło coś nieoczekiwanego.

- Czytałem różne książki, zacząłem się interesować rzeczami, które negowały Jezusa. To wyrządziło dużo szkody w mojej świadomości. Coraz bardziej się w tym utwierdzałem i coraz bardziej odchodziłem od Kościoła. I mogę powiedzieć, że od niego odszedłem. Zły ze mną wygrał. Był czas, że byłem wielkim przeciwnikiem Kościoła. Na wiele lat dałem się odciągnąć od Boga - dodaje cicho.

Adam, jak to określił, wszedł do obozu przeciwnika i przestał wierzyć w Boga. Wśród jego licznych znajomych byli jednak chrześcijanie. Nie próbowali na siłę nawracać go na katolicyzm. Co najwyżej, kończyło się na spokojnej wymianie argumentów i temat się zamykał.

Kilka miesięcy temu Adam powrócił jednak do Boga. Nie było to spowodowane jakimś szczególnym wydarzeniem losowym. Pomógł... Duch Święty.

- Moi znajomi często jeżdżą do Częstochowy na spotkania swojej wspólnoty chrześcijańskiej. Kilka razy namawiali mnie, żeby pojechał z nimi, ale odmawiałem. Na początku tego roku dałem się namówić, bardziej tak dla świętego spokoju - opowiada. - Byłem w kościele pod wezwaniem świętego Józefa, w którym odbywają się spotkania. I nagle, jakbym dostał potężny cios w głowę. Wszystko się odwróciło. To był znak od Ducha Świętego. Wróciłem do Radomia jako zupełnie inny człowiek, jakbym się obudził z jakiegoś głębokiego snu.

Teraz Adam Kołtun rośnie w wierze, działa we wspólnocie chrześcijańskiej.

- Na pierwszym miejscu jest u mnie Bóg, jest ponad wszystko. Twardo stąpam po ziemni, uważam się za człowieka bardzo logicznie myślącego i chociaż nadal pamiętam wszystko, co przeczytałem, to jednak nie jest to wstanie zniszczyć mojej wiary w Boga - zapewnia. - Zrozumiałem, że to moje wcześniejsze życie nie poszło na marne, że taki był plan Boga jeśli chodzi o moją osobę. Teraz wiem, że dzięki temu mogę działać w tych środowiskach na Bożą chwałę .

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie