Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy ktoś tu mówi po polsku?

Janusz PETZ
Vincent poznał już ciekawsze miejsca w Radomiu, ale na co dzień porusza się tylko w trójkącie - praca, dom, kawiarnie, w których spotykają się angielskojęzyczni lektorzy języka angielskiego.
Vincent poznał już ciekawsze miejsca w Radomiu, ale na co dzień porusza się tylko w trójkącie - praca, dom, kawiarnie, w których spotykają się angielskojęzyczni lektorzy języka angielskiego. Piotr Mazur

Vincent Barwinski przyjechał do Radomia aż z Brisbane w Australii, by uczyć w dwóch radomskich szkołach językowych. Zauroczył go fantastyczny smak polskiego jedzenia, a zwłaszcza bigosu i pierogów, ale też uroda Polek. Przeraża go biurokracja i straszliwie trudny do nauczenia język polski. Powoli przyzwyczajamy się, że cudzoziemcy przyjeżdżają do Polski z odległych zakątków ziemi nie tylko w celach turystycznych, ale zwyczajnie do pracy.

Polsko brzmiące nazwisko Vincenta Barwinskiego może mylić. Trudno uznać go za Polonusa. Jego ojciec wraz z rodziną opuścił Polskę w 1924 roku, był wtedy 8-miesięcznym niemowlęciem. Rodzina Barwinskich osiadła w Niemczech skąd po 26 latach wyemigrowała do Australii. Ojciec Vincenta - Stanley Barwinski był właścicielem wielkiej farmy zajmującej się hodowlą bydła w miejscowości Eungai Creek. Było to gdzieś pośrodku drogi między Sydnay a Brisbane. Ojciec Vincenta jako niemowlak wyjechał z Polski i nigdy już tu nie wrócił. Vincent nie ma w "starym kraju" żadnej rodziny. Mówi trochę po polsku, trochę czyta, ale nie potrafi pisać. Bardzo dobrze posługuje się językiem niemieckim. Odwiedzał Europę, ale jego wizyty kończyły się w Niemczech, gdzie ma przyjaciół. Nieżyjąca już matka Vincenta, to urodzona w Australii Irlandka. Vincent Barwinski z wykształcenia jest inżynierem elektronikiem. Trochę pracował w Australii, przez pewien czas był nauczycielem języka angielskiego na Tajwanie. Tam poznał swoją obecną narzeczoną. Sonia mieszka trochę w Brisbane, trochę na Tajwanie. Dzięki poczcie elektronicznej codziennie mają kontakt z sobą.

Męka chrząszcza w Szczebrzeszynie

Skąd pomysł 42-letniego mężczyzny, by wyjechać do dalekiej Polski i zatrudnić się w roli nauczyciela języka angielskiego w radomskiej szkole językowej? Zanim Vincent znalazł w Internecie ofertę pracy w Polsce, nigdy nie słyszał o Radomiu.

- Ojciec bardzo zapalił się do pomysłu, by zrobić ze mnie Polaka - śmieje się Vincent.

Problem w tym, że nauka języka polskiego idzie mu bardzo opornie. Wszyscy dookoła mówią po angielsku. Nie musi wysilać się, by składać trudne polskie wyrazy, bo dużo czasu spędza w angielskiej szkole językowej, spotyka się z angielskojęzycznymi lektorami z różnych radomskich szkół, po angielsku można złożyć zamówienie w restauracji. Pewne nadzieje wiązał z Markiem - informatykiem z jednej z radomskich firm. Razem wynajęli mieszkanie. Okazało się jednak, że Marek też świetnie mówi po angielsku.

- Jeśli łatwo można dogadać się po angielsku, to trudno jest mi zabrać się za naukę polskiego - mówi Vincent.

Ma jednak pewne sukcesy. Przez kilka dni nie robił nic innego tylko ćwiczył dwa zdania: "W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie" oraz "Stół z powyłamywanymi nogami". Prawie udaje mu się powiedzieć oba zdania bezbłędnie.

- Język polski to dramat. Jak się nauczyć wymowy, gramatyki? - mówi Vincent, łamiąc język podczas wymowy podstawowych słów.

Australijczyk w Radiu "Radom"

Początki pracy Vincenta w Polsce były bardzo trudne. Gdy we wrześniu dotarł do Radomia okazało się, że warunki pracy proponowane w internetowej ofercie radomskiej szkoły językowej znacznie różniły się od tego, co zaproponowano mu w rzeczywistości. Zupełnie nie mógł przyzwyczaić się do biurokracji szkolnej.

- Żądano ode mnie przygotowywania szczegółowych planów wszystkich lekcji, bo był to rzekomo wymóg ministra edukacji. 130 godzin lekcji, 130 szczegółowych planów. Jakieś szaleństwo. Przecież szkoda na to czasu - opowiada Vincent.

Rozstał się z pierwszą swoją polską pracą, ale znalazł zatrudnienie w dwóch innych szkołach językowych. Dorabia ucząc dodatkowo na prywatnych lekcjach jednego z radomskich biznesmenów, jego syna oraz 14-letnią dziewczynę. Dochód miesięczny nie może porazić - około 2 tysięcy złotych. Wystarczy na opłacenie mieszkania i nieliczne wycieczki po Polsce. Przyjacielskie kontakty utrzymuje w zasadzie jedynie ze środowiskiem nauczycieli angielskiego, którzy na okrągło przesiadują w kilku ulubionych knajpkach i restauracjach oraz ze swoimi aktualnymi bądź byłymi uczniami. W Radomiu pracują Anglicy, Walijczycy, Kanadyjczycy, przybysze ze Szkocji i Stanów Zjednoczonych. Vincent zaliczył debiut radiowy. W Radiu "Radom" prowadził przedmaturalny kurs języka angielskiego. Wszyscy uznali, że ma rewelacyjny głos radiowy. Może jeszcze tam popracuje.

- Żadna szkoła językowa nie może sobie obecnie pozwolić na to, by nie zatrudniać obcokrajowców. Takie są wymogi rynku. Ludzie chcą posyłać swoje dzieci do szkoły, gdzie przynajmniej niektóre lekcje prowadzi ktoś z angielskojęzycznego kraju - mówi Maciej Wojciechowski, dyrektor Oxbridge Language Centre, pracodawca Vincenta.

Flaki, barszcz, ruskie pierogi

Vincent Barwinski cierpliwie studiuje historię Polski i jego wiedza w tej dziedzinie jest już na poziomie przekraczającym przeciętną wiedzę Polaka. Jest niezawodnym uczestnikiem imprez kultywujących stare tradycje, na przykład w Muzeum Wsi Radomskiej. Chętnie zagląda do muzeów, galerii. Z zapałem fotografuje i filmuje obrazki z Polski, które umieszcza na swojej australijskiej stronie internetowej. Sporo wie na tematy polityczne, choć czasami trafiają do niego dość opaczne wiadomości na temat otaczającej rzeczywistości. Czasami winna temu jest słaba znajomość angielskiego jego informatorów - głównie uczniów. Zdarzają się zabawne historie. Jeden z uczniów wyjaśnił swojemu nauczycielowi, że w Wielki Piątek i Wielką Sobotę wszystkie markety w Polsce są zamknięte - Vincent zrezygnował więc z zakupów w czasie, gdy wszyscy szturmowali sklepy.

Ma problemy z rozpoznaniem logiki kursowania autobusów miejskich - stąd po mieście przemieszcza się głównie na piechotę. Jest jedna dziedzina w Polsce, którą jest zauroczony. To tradycyjna polska kuchnia. Pierwszy raz w życiu skosztował w Polsce bigosu, białego barszczu, wędlin, flaków, ruskich pierogów i jest obecnie przekonany, że nigdzie nie ma tak smacznych potraw jak w "starym kraju". Nie do przebicia są polskie piwa i desery. Tego najbardziej będzie mu brakowało, gdy wróci na Antypody.

Cudzoziemscy pracownicy

Wojewódzki Urząd Pracy w Warszawie nie posiada statystyk zatrudniania cudzoziemców w poszczególnych regionach Mazowsza - podawane są łączne dane dla całego województwa, a wiadomo, że zdecydowana większość przybyszów z zagranicy znajduje pracę w Warszawie. W całym województwie przyjęto w ubiegłym roku 11.400 wniosków o wydanie zezwoleń i przyrzeczeń na wykonywanie pracy przez obcokrajowców. Najwięcej cudzoziemców ubiegających się o pracę na Mazowszu legitymuje się paszportami krajów europejskich - Ukrainy - 857 osób, Francji - 427 osób, Wielkiej Brytanii - 188 osób, Niemiec - 277 osób. Wśród krajów azjatyckich najczęściej o pracę na Mazowszu ubiegają się obywatele Wietnamu - 722 osób i Indii - 338 osób. W województwie zatrudnia się obcokrajowców głównie jako kadrę kierowniczą (doradcy i eksperci - 4461 osób), znaczną grupę stanowią cudzoziemcy podejmujący pracę w zawodach nauczycielskich, ale także coraz częściej zatrudniani są jako fachowcy z dziedziny informatyki. Jest też szara strefa. Wydział Kontroli Legalności Zatrudnienia Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Warszawie ujawnił w ubiegłym roku 248 przypadków zatrudniania cudzoziemców bez pozwolenia na pracę. W ciągu dwóch miesięcy tego roku zatrzymano 32 obcokrajowców pracujących w Polsce nielegalnie. Byli to obywatele Białorusi - 12 osób, Ukrainy - 11 osób, Rosji - 3 osoby, Wietnamu - 2 osoby, Indii - 1 osoba i Armenii - 1 osoba. Dwie osoby wśród nielegalnie pracujących to obywatele Holandii i Stanów Zjednoczonych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie