Opuszczone żaluzje, a na nich graffiti… Tak wyglądają nieczynne kioski stojące przy ulicach Chrobrego nieopodal samu Tęcza i 25 Czerwca, przy Samochodówce w Radomiu. Pierwszy stoi zamknięty już rok. Drugi - kilka miesięcy.
- To przecież ruchliwy punkt! - denerwuje się pani Krystyna, która idąc do pracy zaopatrywała się w prasę i bilety przy Chrobrego. Teraz by zrobić zakupy w kiosku musi nadrobić drogi.
Drugi zamknięty kiosk irytuje z kolei pana Zygmunta - miał "po drodze" i uczniów Samochodówki, bo ci biegnąc na lekcje kupowali tu papier podaniowy lub gumę do żucia…
Jakby poszukać, w mieście znalazło by się jeszcze kilka innych zamkniętych na głucho kiosków. - Ale w Radomiu nie jest źle - przekonują nas w Świętokrzyskim Regionie Sprzedaży" Ruch" S.A w Kielcach, dokąd po reorganizacji trafił radomski "Ruch". - Te dwa nieczynne kioski to indywidualne przypadki. Nie mieliśmy i nie mamy sygnałów o rezygnacji w Radomiu innych kioskarzy - uspokajają nas w Kielcach.
To brzmi optymistycznie bo "Ruch" nadal jest "kioskowym" liderem. W Radomiu ma 350 punktów sprzedaży - w tym 40 typowych kiosków, do których ludzie są najbardziej przyzwyczajeni. Większość bo aż 310 to placówki prywatne. Inne są wynajmowane od właścicieli lub dzierżawione.
Inne kioski też jeszcze są
- Nie zamknęliśmy ostatnio żadnego kiosku - słyszymy w radomskim oddziale "Kolportera", który ma w Radomiu 54 punktów.
"Garmond Press" - jeden z największych dystrybutorów prasy w Polsce, w Radomiu ma tylko dziesięć kiosków. I tu nie planowane są żadne "ubytki".
Ale kioski padają. W Warszawie, Wrocławiu, Zamościu , Słupsku. W ciągu ostatnich dwóch lat zamknięto ich w Polsce ponad cztery tysiące.
Nie opłaca się?
Właściciele kiosków (chcą pozostać anonimowi) nie kryją, że prowadzenie ich staje się coraz mniej opłacalne.
- Ludzie nie mają pieniędzy - mówi kioskarka z centrum Radomia. - Widzę przecież, jak zastanawiają się nad kupnem jakiegoś drobiazgu czy gazety. Kupują ją raz w tygodniu, z programem telewizyjnym, najtańszą. Albo przestają przychodzić w ogóle.
Tych coraz mniej licznych klientów zabierają jeszcze punkty sprzedaży prasy, a także sklepy, w których można nabyć większość artykułów.
Choć oferta kiosków jest bardzo poszerzona nie znaczy, że owo "Mydło i powiodło" sprzyja kioskom. Bo żyją one praktycznie ze sprzedaży prasy, dającej więcej niż połowę wpływów.
Teraz wpływy z prasy dają miesięcznie czasami zaledwie tysiąc złotych netto. Przestaje to być opłacalne. - Poza prasą sprzedaje się mało i w rozliczeniu miesięcznym ledwo wychodzę na swoje zarabiając około 1,3 tysiąca złotych na rękę - sumuje pan Jan z centrum.
Ile to kosztuje?
- Zamierzam prowadzić kiosk - pytają internauci. - Powiedzcie czy się opłaca?
- Miesięczne koszty stałe wynoszą około tysiąca złotych pod warunkiem, że samemu będzie się pracować po te 14 godzin - odpowiada "doświadczony kioskarz". - ZUS, podatki i koszty najmu pożerają naprawdę niemałe pieniądze. Czyli aby pokryć koszty trzeba mieć około siedem tysięcy złotych obrotu. Przy obrotach na poziomie tysiąca złotych dziennie - co daje kioskarzowi 30-32 tysiąca złotych miesięcznie - można już godziwie żyć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?