Do noclegowni tylko z dowodem? Straż Miejska nie pomoże bezdomnym, bo... oni tego nie chcą

- W ubiegłym tygodniu znów przyszła fala mrozów. Kilku mężczyzn schowało się przed zimnem w naszej klatce. Nie są to jednak humanitarne warunki, w których można spędzić noc, dlatego zadzwoniłem po strażników, żeby pomogli im się dostać do noclegowni - twierdzi nasz czytelnik, mieszkaniec ulicy Komandosów w Radomiu. - Mężczyźni byli trzeźwi, niestety nie zostali zabrani, bo jak się potem okazało nie mieli przy sobie dowodów. Najlepiej by było, żeby mieli jeszcze adres zameldowania i wrócili do domów i po kłopocie.

Ryszard Soczówka, kierownik II Referatu Straży Miejskiej w Radomiu poinformował nas, że taka sytuacja nie miała miejsca.

- Tu chodzi o życie i zdrowie ludzkie, więc nie można bagatelizować takich sytuacji. Niestety często się zdarza, że bezdomni odmawiają pomocy i wtedy nie możemy zrobić nic wbrew ich woli. Z drugiej jednak strony strażnicy ukończyli kurs udzielania pierwszej pomocy, są w stanie ocenić ogólny stan zdrowia takiej osoby i ewentualnie wezwać karetkę - poinformował kierownik Soczówka. - Niestety często jest tak, że bezdomni odmawiają udzielenia im pomocy, bo priorytetem dla nich jest alkohol, a pod jego wpływem nie są wpuszczani do noclegowni.

Wersję kierownika potwierdziła nam również Urszula Zarzycka, pracownik socjalny z domu dla bezdomnych mężczyzn. - Nikomu nie odmawiamy. Wymóg jest jeden, trzeba być trzeźwym. Jeśli ktoś nie ma przy sobie dokumentu, to może interwencyjnie spędzić noc na świetlicy. Następnego dnia jest informowany, żeby zdobyć dowód lub chociaż zaświadczenie o tożsamości - poinformowała nas pani Urszula.

W okresie zimy noclegownie oferują osobom bezdomnym nie tylko dach nad głową, ale także możliwość skorzystania z toalety czy wyprania ubrań. Bezdomny może też liczyć na karnet uprawniający do posiłków w stołówce "Caritasu".