Tajemniczy drapieżnik zaatakował wczoraj po południu, ale nad ranem wrócił. Zjadł niemal w całości jedną kozę i przegryzł na pół głowy dwóch innych zwierząt.
Zagryzione zwierzęta znalazł wczoraj po południu właściciel "stadka" Stefan Bąk. Cztery uwiązane zwierzęta leżały obok siebie, mała koza, której nie przywiązano zniknęła.
Mężczyzna wezwał powiatowego lekarza weterynarii i postanowił dyżurować w koparce w niewielkiej odległości od martwych kóz, licząc na to, że drapieżnik wróci.
O czwartej rano Stefan Bąk poszedł do domu. Wrócił po dwóch godzinach. Martwe kozy były odciągnięte na pewną odległość. Dwie z nich miały odryzione znaczne części łbów, a jedna koza była niemal doszczętnie zjedzona.
Przed południem pobliski teren przeszukiwali policjanci oraz członkowie czterech jednostek ochotniczej straży pożarnej - w sumie ponad 30 osób. Nie znaleziono jednak wyraźnych śladów - zatarł je padający rano deszcz.
Mężczyzna, właściciel kóz kilka dni wcześniej widział z daleka skradające się zwierzę w kolorze burym, które nie przypominało żadnego ze znanych mu zwierząt leśnych, ani domowych.
Okoliczny teren ma być nadal patrolowany przez policjantów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?