Oboje cieszą się z dobrze urządzonej, przytulnej, zadrzewionej i utrzymanej działki. Na ten stan ciężko pracowali przez wiele lat. W konkursie „Echa Dnia” na najpiękniejszy ogródek działkowy w regionie głosowali nie tylko ich znajomi z całej Polski, ale również wielu mieszkańców powiatu zwoleńskiego. - Wszystko zasadziliśmy, utrzymaliśmy i wykonaliśmy własnymi rękami - mówią państwo Musielewiczowie. Nie zawsze tak było...
Początki, jak to bywa w wielu dziedzinach, były trudne. Najpierw działka państwa Musielewiczów ze Zwolenia była ogródkiem warzywnym. - To było takie mydło i powidło - śmieje się pani Irena. - Trochę kwiatów, trochę krzewów i grządki z warzywami. Co się gdzieś posadziło, tam to rosło. Dopiero potem zaczęliśmy to powoli zmieniać...
- Wszystko zaczęło się, gdy przed 1989 roku odwiedziłem syna w Anglii - wtrąca pan Stanisław. - Tam zobaczyłem jak powinny wyglądać ogrody i postanowiłem zastosować to w praktyce na naszej działce. W Polsce nie było jeszcze rynku ogrodniczego jak teraz, były trudności z kupnem krzewów czy drzewek ozdobnych. Niektóre sadzonki ściągaliśmy więc z Anglii.
Na wejście dwie altany
Dziś działka małżeństwa jest uroczym i przytulnym miejscem do rekreacji i wypoczynku. W oczy rzucają się dwie altany: jedna w stylu orientalnym z ławeczkami i stolikiem, opleciona bluszczem, a druga całkowicie zadaszona z ławami i stołem. Wszędzie wypielęgnowana, przystrzyżona trawa, a wśród odpowiednio przyciętych krzewów i innej dobrze utrzymanej zieleni są wytyczone ścieżki, prowadzące do różnych części działki.
- Przez całe lata sami podpatrywaliśmy jak urządzone są działki czy ogrody u znajomych w całej Polsce, ale również za granicą. Wszystko, co podpatrzyliśmy, z czasem stosowaliśmy u siebie, aż efekt był dla nas zadowalający. Swego czasu był to pierwszy tak urządzony ogród w Zwoleniu - opowiadają zwycięzcy konkursu.
Wspólna pasja do ogrodu
Oboje nie mieli nic wspólnego z ogrodnictwem. Wszystko, co teraz można podziwiać na ich działce jest efektem lat ciężkiej pracy, to ich własna inwencja.
- Prawie 48 lat przepracowałem w jednej firmie, a teraz, na emeryturze, mam więcej czasu i mogę zająć się ogrodem - tłumaczy pan Stanisław.
Na działce królują rozmaite rododendrony, które kwitną od maja do lipca, są też przepiękne iglaki, niektóre z nich są unikatowe, bo ściągane przed laty z zagranicy.
- Wiosną w trawie rozsadzam krokusy, przez co potem jest przepiękny widok. Raz nawet wycieczka szkolna przystanęła, aby podziwiać nasz dywan z kwiatów - dodaje pani Irena.
Jak przyznaje gospodyni, nie są to szczególnie wymagające i trudne w hodowli kwiaty, które zakwitną praktycznie w każdym miejscu. Trzeba tylko o nie dbać.
- Działka jest naszym drugim domem, oczywiście stale upiększanym, chociaż trzeba przyznać, że sił na to mamy coraz mniej - mówią państwo Musielewiczowie.
Miejsce rekreacji i... wędzenia
W dalszej części ogrodu jest strefa grillowania. Jest miejsce na palenisko i klasyczne ognisko, duży grill z możliwością wędzenia oraz specjalnie zbudowana ceglana wędzarnia.
Przy wędzarni jest pomysłowe urządzenie do mycia rąk, które pan domu podpatrzył na Bałkanach. To metalowy cylinder z wystającym od dołu prętem.
- Jeśli naciśniemy na niego od dołu dłonią, leci woda - pokazuje pomysłowe rozwiązanie pan Stanisław.
Warto pokazać swój ogród
Małżonkowie zauważają, że w naszym regionie ludzie nie lubią się chwalić swoimi ogrodami czy działkami, a wiele z nich to prawdziwe ogrodnicze dzieła sztuki.
- To trochę szkoda, bo to zawsze daje jednym impuls do zmiany lub jest inspiracją dla innych działkowców - zauważają. - Aby doprowadzić ogród do takiego stanu, trzeba włożyć całe lata pracy, ale też serca. Uważamy jednak, że warto, bo staje się on ulubionym miejscem na całe lata - dodają.
Większość prac w ogrodzie wykonują sami. Do kwiatów, iglaków, czy innych roślin i krzewów stosują naturalne lub odpowiednie nawozy.
- Posiadanie działki uczy systematyczności i odpowiedzialności. Nie można zaniedbać ogrodu, bo wtedy szybko zaczyna on tracić swój urok. My już od dłuższego czasu walczymy z żółknięciem niektórych roślin oraz innymi skutkami suszy - przyznaje gospodyni.
Każde miejsce ogrodu jest przyozdobione: a to kamiennym grzybkiem, a to posągiem, a to oczkiem wodnym z rybkami i roślinnością wodną. Są też budki lęgowe dla szpaków, które gospodarz nieco przewrotnie umieścił na drzewach czereśni, które są akurat przysmakiem tego gatunku ptaków. - Myśli pan, że byli chętni na czereśnie? Nikt ich nie chciał jeść, więc zjadły szpaki - śmieje się pan Stanisław.
Rododendrony i kot
Małżonkowie przyznają, że z roku na rok coraz ciężej im dbać o ogród. Twierdzą, że bardzo trudno jest znaleźć kogokolwiek, aby pomógł w pracach na działce.
- Najbardziej pomaga nam... kotka, która zadomowiła się na działce od lat i jest traktowana jak członek rodziny - śmieją się państwo Irena i Stanisław Musielewicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?