- Kinga przybiegała do nas, bawiła się. Żonę nazywała ciocią -mówi Edward Soból. Obok jego żona Jadwiga.
Kaszewska Wola w gminie Przytyk. Mała wieś na trasie do Starej Błotnicy. Zabudowania, gdzie w niedzielę rozegrała się tragedia, znajdują się na skraju miejscowości.
Na jednej z nich stoi mały drewniany domek. Siedmioletnia Julka przyjechała tu z Radomia wraz ze swoją mamą na weekend. Obok, w większym domu mieszkała na stałe jej 4-letnia cioteczna siostra Kinga, z mamą i dziadkami.
Jadwiga i Edward Sobólowie, którzy mieszkają tuż obok mają jak najlepsze zdanie o sąsiadach.
- Bardzo porządni ludzie, głowę dałabym sobie za nich uciąć - mówi Jadwiga Soból. - Kingę oczywiście doskonale znaliśmy. Przybiegała do nas, bawiła się. Mąż nawet dawał jej skonstruowane kiedyś przez siebie zabawki.
FATALNY STRZAŁ
W niedzielę obie dziewczynki bawiły się na podwórku. Około godziny 14 znalazły się za stodołą. Stoją tam różne maszyny rolnicze, również przyczepa od ciągnika.
- W czasie zabawy dziewczynki znalazły broń palną, karabinek sportowy KBKS - relacjonuje Magdalena Siczek - Zalewska z zespołu prasowego mazowieckiej policji - Bawiąc się nią siedmiolatka postrzeliła młodszą siostrę trafiając ją w czoło. Wezwano Pogotowie Ratunkowe i podjęto próby reanimacji, następnie dziecko przewieziono do szpitala w Radomiu. Niestety, pomimo podejmowanych przez lekarzy wysiłków - dziewczynka zmarła.
Według mieszkańców wsi lekarze zabrali też do szpitala babcię dziewczynek, która zasłabła. Matka Kingi dostała duże dawki leków uspokajających. 54-letniego dziadka zatrzymała policja.
- Z naszych ustaleń wynika, że to on był właścicielem karabinka. Sprawdzane jest, czy miał na tę broń pozwolenie - dodaje Magdalena Siczek- Zalewska.
Pragnąca zachować anonimowość mieszkanka wsi twierdzi, że dziadek trzymał karabinek nielegalnie, a używał go między innymi do strzelania do ptaków skubiących ziarno na polu. Tak miało też być feralnej niedzieli. Tyle, że tym razem ponoć nie ukrył broni, a pozostawił ją na przyczepie. Wtedy została znaleziona przez dziewczynki.
TRAUMA POZOSTANIE
Mieszkańcy wsi są wstrząśnięci tym, co się stało.
- To ogromna tragedia dla wszystkich członków rodziny zmarłej dziewczynki - mówią - Nawet trudno jest sobie wyobrazić, co ci ludzie teraz przeżywają. Kinga była jedynaczką, wychowywała się bez ojca, dlatego dziadek starał się go jej zastępować. Dla niego był ona oczkiem w głowie.
W poniedziałek w zabudowaniach nikogo nie ma. Część osób załatwia formalności, część jest przesłuchiwana. 54-letniemu mężczyźnie nie stawiano do tej pory zarzutów.
Śladem po tragedii są już tylko krwawe plamy na przyczepie i obok niej. Plamy znikną, trauma pozostanie na zawsze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?