Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Edmund Klich w Radomiu: seria błędów doprowadziła do katastrofy w Smoleńsku (zdjęcia)

Antoni SOKOŁOWSKI
- Naruszenie wielu procedur doprowadziło do katastrowy w Smoleńsku - mówił w Radomiu pułkownik Edmind Klich.
- Naruszenie wielu procedur doprowadziło do katastrowy w Smoleńsku - mówił w Radomiu pułkownik Edmind Klich.
Nie jeden, ale cała seria tragicznych błędów, pomyłek, zaniechań doprowadziła do katastrofy smoleńskiej - taki wniosek można było wyciągnąć po wykładzie pułkownika Edmunda Klich, byłego przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

[galeria_glowna]
Pułkownik był gościem w sobotę w Wyższej Szkole Handlowej w Radomiu. Jego prelekcja opierała się głównie o dokumenty i nawet te suche fakty wywoływały wiele emocji wśród publiczności przysłuchującej się wykładowi.

Pułkownik prezentował dane. Start prezydenckiego samolotu Tu - 154 z Warszawy nastąpił 10 kwietnia 2010 roku o godzinie 7.26, czyli 13 minut po tym, jak w Smoleńsku wylądował już inny polski samolot - Jak 40.

- Do startu tupolewa z Warszawy w ogóle nie powinno dojść, bo już wówczas załoga wiedziała, jak złe warunki są w Smoleńsku - powiedział Edmund Klich.

WIELOKROTNIE ŁAMANE PROCEDURY

Poszczególne zapisy rozmów i godziny dają wyobrażenie, że piloci mieli świadomość, jak trudnym zadaniem był lot do Smoleńska. Pułkownik przypomniał te zapisy. Godzina 8.11, drugi pilot: "Nie, no ziemię widać...coś tam widać...Może nie będzie tragedii. Godzina 8.25 dowódca: "spróbujemy podejść, a jak nie, to odejdziemy. 8.26 ...nie damy rady usiąść...

Pułkownik wskazał na wykresach, że załoga nie miała prawa korzystać ze wskazań radiowysokościomerza, który nie uwzględniał wielu innych parametrów, w tym wysokość wąwozu przed lotniskiem w Smoleńsku. Nie był za to uwzględniany wysokościomierz baryczny.

Gdy jednak piloci zdecydowali się na drugie podejście, tupolew nie zareagował na automatyczne odejście i dopiero ręczne sterowanie poderwało maszynę. Było już jednak za późno, samolot się rozbił.
Pułkownik Klich stanowczo opowiedział się, że nie należy winić polskich pilotów za wszystkie skutki tego tragicznego dnia.

- Wydaje mi się, że tendencją śledztwa było obciążenie winą pilotów, a tak przecież nie jest - dodał pułkownik wskazując na cały splot łamania procedur.

Edmund Klich wskazał, że choć piloci nie powinni decydować się w tak fatalnych warunkach na próbne podejście, to także wieża kontrolna nie powinna wyrażać zgody na lądowanie.

- Dlaczego mimo to wieża wyraziła zgodę? Bo były naciski z Moskwy - dodał pułkownik.

ZDJĘCIA ZE SMOLEŃSKA

Całą ostatnią fazę lotu polskiego samolotu Edmund Klich zaprezentował używając oryginalnych zdjęć z miejsca tragedii. Samolot najpierw skosił pierwszą, niewielką brzozę, potem ścinał kolejne wierzchołki, by wreszcie uderzyć skrzydłem w ostatnią brzozę, łamiąc ją i łamiąc jednocześnie skrzydło.

- Na drzewach, podobnie jak i na tej brzozie znalazły elementy samolotu: metalowe części, farba. Z kolei na złamanym skrzydle są drzazgi z drzewa - dodał Klich prezentując fotografie.

Pułkownik zaprezentował inne, podobne katastrofy, które badał, gdzie znacznie mniejsze przeszkody powodowały olbrzymie zniszczenia skrzydeł samolotów.

Zebrani na wykładzie w auli mogli też zobaczyć na fotografii satelitarnej, jak wielka mgła rozpościerała się nad tą częścią Rosji, gdzie leży Smoleńsk.

- Teren objęty mgłą obejmuje terytorium mniej więcej połowy Polski. Sztucznego zadymienia nie da się użyć na tak olbrzymim obszarze - dodał pułkownik.

SKĄPE BRAWA

Nie wszystkim zebranym podobała się prelekcja pułkownika. Sala ożywiła się dopiero podczas zadawania pytań, a i te w większości dotyczyły technicznych zagadnień katastrofy.

- Dlaczego w sprawie Smoleńska padło tyle kłamstw - zapytał jeden z zebranych i jednocześnie tym pytaniem ożywił salę.

Pułkownik Klich odpowiedział, że rzeczywiście nie było spójnej polityki informacyjnej. Ani komisja Millera, ani rząd nie informował o postępach wyjaśnienia. Do tego doszła polityka i Rosjan i różnych grup politycznych w Polsce. Zamiast więc merytorycznej dyskusji pojawiły się spekulacje o katastrofie i są one dziś powszechne.

Im bliżej było końca spotkania, tym więcej przybyłych na wykład opuszczało salę. Na koniec spotkania rozległy się brawa, ale nie wszyscy bili brawo pułkownikowi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie