Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewa Kopacz o szpitalach w naszym regionie i polskiej służbie zdrowia

Janusz PETZ [email protected]
- W większości szpitali, gdzie są kłopoty finansowe 85 procent pieniędzy idzie na wynagrodzenia – mówi Ewa Kopacz.
- W większości szpitali, gdzie są kłopoty finansowe 85 procent pieniędzy idzie na wynagrodzenia – mówi Ewa Kopacz. Łukasz Wójcik
Przeczytaj wywiad z minister zdrowia.

Ewa Kopacz

Ewa Kopacz

Prezentacja
+fot. Rkopacz1
Ma 53 lata. Pochodzi z Radomia. Lekarz, poseł na Sejm IV, V i VI kadencji, od 16 listopada 2007 roku minister zdrowia w rządzie Donalda Tuska.
W 1981 roku ukończyła studia na Wydziale Lekarskim Akademii Medycznej w Lublinie. Posiada specjalizację drugiego stopnia w zakresie medycyny rodzinnej i pierwszego stopnia w zakresie pediatrii. Do 2002 roku kierowała Zakładem Opieki Zdrowotnej w Szydłowcu. Ma 26 - letnią córkę Katarzynę, która niedawno skończyła studia na gdańskiej Akademii Medycznej i obecnie pracuje w gdańskim szpitalu.

Z minister rządu Donalda Tuska rozmawiamy o przekształceniach szpitali w spółki i innych bolączkach służby zdrowia z Polsce i naszym regionie.

Janusz Petz: * Media na Pomorzu spekulują, że będzie pani "jedynką" na liście Platformy Obywatelskiej w Gdyni. Czy planuje pani wyprowadzkę z Radomia?

Ewa Kopacz, minister zdrowia: - Nie. Jestem stała w uczuciach. Mam swój region wyborczy i nie zamierzam go zmieniać. Jestem przywiązana do Radomia i Ziemi Radomskiej. Tu mieszkam, tu mam swoich najbliższych, przyjaciół.

* Ale pani związki z Radomiem są już chyba coraz słabsze?

- Do piekła pójdzie ten, kto tak twierdzi. Znacznie częściej jestem w Radomiu niż w Gdańsku. Mimo, że tam mam swoją córkę, ale za to tutaj mam mamę, brata. Mój tata jest pochowany na radomskim cmentarzu. W Radomiu mieści się moje biuro poselskie.

* A jaka jest pani wiedza na temat sytuacji placówek medycznych w regionie radomskim?

- Dyrektorzy tych placówek są ze mną w stałym kontakcie. Do tego nie jest potrzebna obecność fizyczna. Są przecież telefony. Jeszcze nigdy nie odwróciłam się plecami w sytuacji, gdy potrzebna była pomoc w jakiejś sprawie. Jeśli jest to możliwe to po prostu pomagam.

* "Nie będzie prostego oddłużania szpitali" - to pani słowa. Chyba wszystkie placówki w regionie radomskim są "pod kreską". Trzeba będzie niektóre z nich zamknąć?

- Na pewno nie. Ale zmusimy je do tego, aby zaczęły dokładnie liczyć koszty. Te, które będą chciały skorzystać z pomocy państwa będą musiały zrobić restrukturyzację. Jeśli zechcą się przekształcić będą mogły skorzystać z pieniędzy państwowych i dobrodziejstwa ustawy.

* Myśli pani, że wszystkie nasze szpitale przejdą tą próbę i żaden z nich zwyczajnie nie zbankrutuje?

- Proszę pamiętać, że każda z tych placówek ma właściciela - samorząd. I to samorząd ma zabezpieczyć potrzeby związane z ochroną zdrowia na danym terenie. Daliśmy taką furtkę w ustawie - jeśli nie chcesz likwidować placówki, ale też nie do końca pilnujesz, żeby się nie zadłużała - a wszyscy wiemy, że zadłużona placówka nie jest dobra dla pacjenta - to będziesz musiał wspierać tą placówkę, czyli wyrównywać ten ujemny wynik finansowy.

* Czy to nie jest tak, że starosta stojący pod presją wyborów i wyborców "dorzuci" do szpitala, zabierając pieniądze z innych ważnych celów, a efektu w postaci lepszej opieki nad pacjentami zupełnie nie będzie?

- Oglądam szpitale - od powiatowych do klinicznych, nad którymi mam nadzór i powiem, że mamy bardzo różne placówki medyczne. Mamy szpitale kliniczne ze świetnym sprzętem, z salami jednoosobowymi, ale są też szpitale kliniczne z salami 10 - osobowymi. Mamy też bardzo dobre, albo słabe szpitale powiatowe. W Polsce na 760 szpitali, 30 procent jest zadłużona, reszta daje sobie radę. Mamy zdecydowanie lepszą sytuację niż trzy lata temu. W Narodowym Funduszu Ochrony Zdrowia jest 58 miliardów złotych. Trzy lata temu było to 40 miliardów. Czyli do podziału jest blisko 20 miliardów więcej.

* Pacjenci chyba nie zauważyli tego strumienia większych pieniędzy. Mało tego. Szpitale przecież dalej zadłużają się, kolejki do specjalisty jak były tak są. Wygląda na to, że to worek bez dna.

- Dlatego nie należy stawiać takiej diagnozy: są zadłużone to trzeba je oddłużyć, bo to zachęca do niegospodarności. Przekonuję wszystkich, że pracodawcą personelu medycznego jest pacjent. Jak nie będzie pacjenta, to nie będzie pensji. Jest nowy projekt ustawy, który mam nadzieję przed końcem tej kadencji będzie procedowany. Mówi on o tym, że tylko dobre szpitale będą dostawać większe pieniądze. Jeśli pacjent będzie chciał się tam leczyć, to za nim pójdą pieniądze. Nie tak jak dotychczas - wszystkim po 51 złotych za punkt tylko dlatego, że są. Chcę płacić tylko dobrym szpitalom, w którym robi się "dobrą robotę" na rzecz pacjentów.

* Pacjenci mają oceniać i opiniować pracę lekarzy?

- Zdecydowanie tak. Jest 10 kryteriów rankingowych, według których placówka będzie oceniana i na tej podstawie ma być określana wartość punktu. Może wreszcie zmienimy mentalność. Pacjent ma otrzymać obsługę najwyższej jakości.

* A co ma zrobić dyrektor szpitala, który chce kierować się rachunkiem ekonomicznym, nie ulega presji lekarzy, jeśli ci mówią: "no to cześć", idziemy do innego szpitala, gdzie zapłacą więcej. W szpitalu w Pionkach 4 na 5 lekarzy z oddziału wewnętrznego złożyło wypowiedzenia, bo nie spodobały im się decyzje dyrektora.

- No tak, ale szpital w Pionkach nie został pozbawiony oddziału wewnętrznego. Chciałam zrobić jedną rzecz i mam nadzieję, że doprowadzę ją do końca. Liczę na to, że pan prezydent niedługo podpisze ustawę o kształceniu lekarzy, która spowoduje, że rynek pracy zasili duża liczba młodych specjalistów. Dotychczas niektóre specjalizacje były niedostępne dla absolwentów uczelni medycznych.

* Będzie więc więcej lekarzy niż miejsc pracy?

- Będzie, ale na to trzeba czasu. W ramach rezydentur, czyli specjalizacji, za które płaci budżet państwa pokazujemy miejsce gdzie absolwent uczelni medycznej ma się specjalizować. Dajemy akredytację takiemu szpitalowi. Udostępniliśmy nowe miejsca akredytacyjne. Mało tego. Będziemy otwierać miejsca do specjalizacji w szpitalach wojewódzkich, po to, aby młodzi ludzie mieli w czym wybierać. Skracamy czas nauki podczas specjalizacji. Dzięki temu, że lekarze w Polsce zarabiają już dobrze, wracają ci, którzy kiedyś wyjechali do Anglii, Niemiec.

* Jednak na razie zdecydowanie większe wpływy pieniędzy do placówek medycznych poszły - zamiast na leczenie - na podwyżki niemałych przecież do tej pory płac.

- To prawda. Wprowadzamy obowiązek liczenia kosztów. Żadne przedsiębiorstwo, na przykład pańska gazeta, nie wytrzymałaby finansowo, gdyby 98 procent wpływów poszło na płace. Zabrakłoby na papier i druk gazety. W większości szpitali, gdzie są kłopoty finansowe 85 procent pieniędzy idzie na wynagrodzenia. A to są pieniądze "znaczone" - na leczenie, na świadczenia medyczne. Jeśli 90 procent przychodów idzie na pensje to przestaje to być miejsce leczenia pacjentów, a staje się miejscem zatrudniania ludzi.

To prawda, że większe pieniądze na ochronę zdrowia poszły na podwyżki, ale też robimy o wiele więcej procedur. Jeszcze trzy lata temu wykonywaliśmy 90 tysięcy operacji zaćmy, a w kolejce na zabieg trzeba było czekać 1,5 roku. W roku 2010 wykonaliśmy 200 tysięcy takich operacji. To są pieniądze, które trafiły przecież do szpitali - na leczenie pacjentów.

* Nie obawia się pani protestów, strajków w stacjach pogotowia ratunkowego w związku z nowym systemem ratownictwa medycznego? Nie wszystkie stacje wygrają przecież przetargi na obsługę konkretnych rejonów.

- Rejony nie różnią się znacznie od tych, które były w poprzednich latach. Wszystko zależy od wojewody. Obecnie procedowane są ustawy, które dopuszczają podwykonawstwo w obsłudze rejonów. Jeśli więc na przykład radomskie pogotowie wygra przetarg na obsługę powiatu szydłowieckiego to będzie mogło zlecić pogotowiu z Szydłowca obsługę pacjentów z tego terenu. Zrobi tak, bo zwyczajnie Radom nie ma nawet odpowiedniej ilości samochodów, ani pracowników, aby wykonać to zadanie.

* A jeśli Radom powie: poradzimy sobie bez podwykonawców? Co wtedy stanie się z kierowcami, ratownikami, lekarzami - w Szydłowcu, Pionkach?

- Przecież radomskie pogotowie "nie namnoży" ratowników. Będzie musiało zabezpieczyć teren korzystając z ludzi już pracujących w Szydłowcu, albo Pionkach. Ludzie pozostaną, tylko zwyczajnie zmienią miejsce pracy. Uważam, i taka była deklaracja dyrektorów dużych placówek pogotowia ratunkowego, że nie chodzi o pozbawianie kogokolwiek pracy i mieszkańców dostępu do pomocy pogotowia. Wszystko powinno być przemyślane i nie powinniśmy mieć niespodzianek. Decyzja w ostateczności należy do ministra i z tego prawa skorzystam.

Akurat ratownictwo przedszpitalne to dziedzina, która szczególnie leży mi na sercu. Ludzie zatrudnieni w pogotowiach zarabiają znacznie lepiej niż przed kilku laty. To dzięki interwencji naszego rządu uchwliliśmy nową ustawę o ratownictwie medycznym; na ratownictwo medyczne przeznaczamy pół miliarda więcej niż za poprzednich rządów. Do stacji pogotowia trafiło 600 nowych ambulansów, budujemy nowe lądowiska dla helikopterów, kupiliśmy 23 nowe śmigłowce i symulator lotu, budujemy nowe centra urazowe. Mamy najnowocześniejszą bazę techniczną ratownictwa medycznego w Europie.

* Dziękuję za rozmowę

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie