Bożonarodzeniowe wróżby
Boże Narodzenie było także czasem wróżb. Wierzono, że dobry nastrój tego dnia zwiastował wyjątkowo dobry rok. Spod obrusa ciągnięto słomki. Im dłuższa i świeższa, tym więcej pomyślności czekało danego człowieka w następnym roku. Pokrzywiona symbolizowała kręte życie. W świętego Szczepana kawalerowie obsypywali panny święconym ziarnem owsa. Niektórzy rzucali się też kutią. Im więcej przylepiło się do panny, tym większe miała powodzenie.
Prawdziwa choinka, a na niej ręcznie robione ozdoby. Stół nakryty sianem z wigilijnymi przysmakami. Słychać kolędy, są wigilijne obrzędy i wspomnienia przy trzaskającym ogniu. Najstarsi iłżanie opowiedzieli nam o zwyczajach i obrzędach bożonarodzeniowych.
Atmosfera iście świąteczna i magiczna. Opowieści i wspomnienia przeplatają się ze starymi kolędami. Wszyscy z nostalgią na chwilę odpływają przed laty kiedy Boże Narodzenie miało zdecydowanie bardziej religijny niż obecnie wymiar.
SIANO PRZEDE WSZYSTKIM
Przy wigilijnym stole w Muzeum Regionalnym w Iłży zasiedli: Stanisław i Rozalia Siwiec, Maria Kowalczuk i Krystyna Mucha. Wszystkie panie to przedstawicielki ginącej już plastyki obrzędowej. A pan Stanisław przedstawiciel malarstwa prymitywnego i były członek zespołu Józefa Myszki.
Już na samym początku spotkania rozległo się: "Hej kolęda, kolęda", którą mocnym głosem zaśpiewał pan Stanisław. Po chwili wzruszeni śpiewali już wszyscy.
- To były czasy - wspominali zebrani. - Teraz coraz rzadziej rodziny wspólnie śpiewają, tradycji w domach coraz mniej.
- Dawniej nie do pomyślenia było położyć opłatek na talerzu - mówiła pani Rozalia. - Musiał leżeć na sianku, a wieczerza rozpoczynała się przy świetle świec. Kiedyś w ogóle wykładało się słomę pod stołem i sianko pod obrusem. Sianko było bardzo ważne.
Przed laty podczas świąt nie mogło zabraknąć snopów zboża, słomy i siana. Snopki ustawiano w rogach izby lub wieszano u powały, siano kładziono pod stołem. Słoma była rozścielana na całej podłodze, czasem przykrywano nią ławy, na których siedzieli gości wigilijni. To wszystko na pamiątkę narodzenia się Dzieciątka w stajence i w intencji obfitych zbiorów.
- Pamiętam jak tata młócił cepem słomę, aż była prościutka, przynosił do domu i stawiał w rogu - wspomina pani Rozalia. - Rzucał potem źdźbła na belkę i ile ich się zatrzymało tyle zboża miało obrodzić w przyszłym roku. Po świętach owijano tym sianem drzewka owocowe, żeby obrodziły.
SMACZNA TRADYCJA
Podczas spożywania wigilijnych potraw nie mogło się obyć bez rozmowy na temat tradycyjnych świątecznych potraw.
- Przez cała wigilię obowiązywał post - wspomina pani Maria. - Nie można było nic zjeść aż do wigilijnej wieczerzy. A do stołu zawsze siadano dopiero, gdy zabłysła pierwsza gwiazda.
Wieczerzę rozpoczynała najstarsza osoba rodzinie, która odczytywała fragment Pisma Świętego. Później rozpoczynało się dzielenie opłatkiem.
- Zanosiliśmy go również zwierzętom, bo one też były przy żłobie Jezusa kiedy się rodził - mówił pan Stanisław. - Dawało się też koniom, choć niektórzy uważali, że nie powinno się, bo nie były przy żłobie Jezusa.
Na świątecznych stołach gościły tradycyjne potrawy.
- Było skromniej, przyrządzało się między innymi kutię, barszcz z grzybami, kluski z makiem, pierogi ze śliwkami i z grzybami i z kapustą a także łamańce z makiem - opowiada pani Rozalia.
W niektórych regionach gospodynie wkładały w pierogi pieniądze. Kto na nie trafił miał zapewniony dobrobyt.
- A po pasterce wszyscy biegli do spiżarni najeść się kiełbasy, nigdy tak nie smakowała - wspomina pani Krystyna. - U mnie w domu nie można było jeść ciasta, jedliśmy je dopiero po pasterce - dodaje pani Rozalia.
WŁASNORĘCZNE OZDOBY
W izbie muzeum w Iłży dookoła poustawiane były przeróżne stroiki przygotowane przez gości. Na choince ręcznie robione ozdoby, które dziś coraz rzadziej goszczą na świątecznych drzewkach.
- Wyparły je nowoczesne bombki i światełka - mówiła pani Rozalia, która przygotowała pięknego pająka wiszącego pod sufitem. - Moja mama zawsze przygotowywała kwiaty z bibuły. Tata przynosił choinkę, odcinało się gałązki, przywiązywało do nich kwiaty zrobione przez mamę. To były najpiękniejsze ozdoby.
W niektórych domach zawieszano podłaźniczkę czyli choinkę z uciętym wierzchołkiem, przybraną jabłkami i orzechami, barwnymi ozdobami z papieru, słomianymi łańcuchami. Miała chronić od złych mocy.
KULTYWOWAĆ TRADYCJĘ
A czego na święta życzą sobie nasi rozmówcy?
- Żeby ta nasza świąteczna tradycja przetrwała - mówią zgodnie. - Zresztą nie tylko ta świąteczna, trzeba pamiętać o naszej dawnej kulturze. Niestety nie potrafimy się przebić z naszą kulturą. Teraz wszystko idzie z zachodu i komercjalizuje święta a pośpiech nie sprzyja kultywowaniu naszych dawnych, przepięknych i bogatych tradycji.
Jednak na przekór wszystkiemu pani Rozalia, Krystyna i Maria starają się przekazać swoją wiedzę kolejnym pokoleniom.
- Byłam kilka razy w szkole i pokazywałam uczniom jak robi się piękne ozdoby choinkowe, wielkanocne i nie tylko. Uczę też 12- letnią wnuczkę Patrycję - opowiada pani Rozalia. - Bo ja nigdy nie umiałam pięknie mówić, moje wyroby zawsze mówiły za mnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?